Polskiemu rynkowi wideo w Internecie grozi rozdrobnienie, z którego mogą wyjść zwycięsko duzi międzynarodowi gracze – obawia się część właścicieli lokalnych platform oferujących wideo w sieci.
Takimi graczami mogą być YouTube czy amerykańska platforma wideo Netflix, która zdaniem branży w ciągu najbliższych kilku lat w końcu dotrze i do Polski (na razie w Europie działa w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Skandynawii). – Koniec końców wszyscy będą skazani na rynku na jedynego pośrednika pomiędzy producentami treści a końcowym odbiorcą, którym będzie Google. Jeżeli ktoś nam daje dzisiaj do dystrybuowania w Ipli jakąś treść, dzielimy się z nim wpływami z niej uzyskanymi po równo. Pytanie, jak jest na YouTube – mówił Marcin Pery, prezes spółki Redefine (właściciel platformy Ipla) na wczorajszym panelu dyskusyjnym o perspektywach rozwoju wideo w sieci zorganizowanym przez redakcję „Rzeczpospolitej". Maciej Sojka, szef YouTube ds. pozyskiwania treści w rejonie CEE, przyznawał, że YouTube proponuje tym, którzy oferują swoje treści, wyższy odsetek wpływów. – Jeśli nasi partnerzy nie będą dostawali marży, która pozwoli im produkować treści, nie będą ich produkować – mówił.
Nadawcy kontra Google
Samodzielnie mniejszym graczom jest dziś wygodnie korzystać z gotowej platformy. – Opublikowanie treści w sieci wymaga od mniejszego gracza przesyłania sporej liczby danych, na co często go nie stać. Nie ma dziś na rynku wielu partnerów, którzy mogliby wyprodukować treści, nie korzystając z platformy YouTube – zauważał Paweł Tutka, niezależny ekspert od rynku VoD w Polsce.
Właściciele konkurencyjnych portali z wideo obawiają się, że tak nieprodukujący własnych treści YouTube będzie konkurencją, z którą obciążeni koniecznością opłacania licencji od nadawanych profesjonalnie produkowanych programów i filmów, nie będą w stanie skutecznie konkurować. – Boimy się tego, że YouTube będzie ekstrahować całe pieniądze z rynku i może w ten sposób „przydusić" wszystkich. Cieszylibyśmy się, gdyby sam zaczął produkować treści – mówił Michał Brański, prezes Grupy o2. YouTube jednak takich planów nie ma. – Mam wrażenie, że branża źle pojmuje naszą rolę – traktuje YouTube Google jak firmy medialne. A YouTube jest platformą technologiczno-transakcyjną – mówił.
Jego zdaniem w przypadku większych platform wideo sposobem na zdobywanie dodatkowych środków na produkcje internetowe byłoby produkowanie w Polsce takich treści, które można by sprzedawać także do innych krajów, z czego korzystają autorzy kanałów na YouTube, często zaczynający od niczego. – W Brazylii z filmików, jakie kilku zapaleńców zamieszczało na YouTube na kanale Portadosfuntos, powstała działająca dziś prężnie i międzynarodowo firma – zauważał. – Krótkoterminowo jesteście demokratyzującą rynek platformą, to prawda, ale w dłuższym terminie 100 proc. marży z tego rynku trafi w wasze ręce – odpierał te argumenty Michał Brański.