Miało do tego dojść w 1950 roku. Kundera, wówczas student Praskiej Akademii Filmowej, podczas wizyty u koleżanki w akademiku spotkał niejakiego Miroslava Dvorzaczka. Gdy Kundera dowiedział się, że przybył on niedawno z zachodnich Niemiec i zostawił u koleżanki “na przechowanie” walizkę, natychmiast udał się do siedziby służby bezpieczeństwa.
Dvorzaczek okazał się przeciwnikiem reżimu komunistycznego. W 1948 roku uciekł do Berlina Zachodniego. Tam został przeszkolony przez Amerykanów i przerzucony z powrotem do Czechosłowacji, by mógł dołączyć do ruchu oporu. Po donosie Kundery został aresztowany i skazany na 22 lata więzienia.
Zapis tego donosu zachował się w policyjnym archiwum, do którego dotarli historycy z czeskiego Instytutu Studiów nad Reżimami Totalitarnymi. Artykuł na ten temat opublikował czeski tygodnik “Respekt”. Dziennikarze dotarli do żony obecnie 80-letniego Dvorzaczka; on sam przeszedł niedawno wylew i nie udziela żadnych wywiadów.
Okazało się, że Dvorzaczek, który mieszka obecnie w Szwecji, odsiedział w sumie 14 lat. Pracował w kopalni uranu. Z łagru wypuszczono go w 1963 roku. Przez całe życie był przekonany, że wydała go studentka, u której zostawił walizkę. Słynny pisarz nigdy do niego nie zadzwonił, by go przeprosić.
Kundera, który od lat nie udzielał prasie wywiadów, przerwał milczenie, by powiedzieć, że cała ta sprawa to “kłamstwo”, i że nigdy na nikogo nie donosił. Według komentatorów ujawniony dokument może jednak być kluczem do zrozumienia wręcz obsesyjnej niechęci pisarza do kontaktów z mediami i opowiadania o swoim życiu.