Opowieść o prawdziwym czarowaniu

"Marzyciel" to najnowsza, mistrzowska książka Iana McEwana. Autor pisze z perspektywy dziesięciolatka, ale adresuje książkę do rodziców. A raczej do tatusiów – bo przedstawia męski punkt widzenia

Publikacja: 18.06.2009 10:00

Ian McEwan "Marzyciel"

Ian McEwan "Marzyciel"

Foto: Materiały Promocyjne

Po McEwanie nie spodziewałam się niczego optymistycznego. Nie tylko ja – w końcu nie bez powodu dorobił się ksywki Ian Makabra. Jednak autor brawurowego „Amsterdamu” (Booker Prize 1998) i równie zachwycającej „Pokuty” (nominacja do Bookera) tym razem uderza w inną niż zwykle tonację.

[srodtytul]Dojrzewanie na marzeniach [/srodtytul]

„Marzyciela” napisał 15 lat temu, kiedy miał 46 lat. Trochę powspominał siebie, trochę wymyślił.

Przyznaję – typ osobnika bujających myślami w niebie jest mi nader bliski, toteż polubiłam książkę od razu. Składa się z siedmiu opowiadań i introdukcji, z której dowiadujemy się, kim jest bohater. Peter Fortune nosi nazwisko zgodne z losem. Można mu pozazdrościć dzieciństwa: kochający, dość zamożni rodzice, fajna siostra, dom z ogrodem, wakacje nad morzem.

Chłopak jest bystry i nigdy nie nudzi się sam ze sobą (mądrzy starzy wprowadzili zakaz oglądania telewizji dłużej niż godzinę dziennie). Czyta i wymyśla własne bajki. Śni na jawie. Potrafi wyjść ze swego ciała, stać się kotem, lalką, niemowlakiem, a na końcu – dorosłym (dlatego McEwan opatrzył dziełko mottem z „Metamorfoz” Owidiusza).

Peter wykonuje wolty pomiędzy rzeczywistością a światem fikcji inaczej niż niejaki Harry Potter. Obywa się bez baśniowego sztafażu, czarów i podróżowania w czasie. Akcja powieści McEwana rozgrywa się na Wyspach Brytyjskich pod koniec w XX wieku. Nic nadprzyrodzonego się nie wydarza, życie toczy się utartym torem poza chwilami, kiedy Piotrek odlatuje myślami.

Jego fantazjowanie służy nie tylko zabawie. Transmutacje chłopca mają walor poznawczy. Rozwijają go, uczą empatii, pozbawiają infantylnego egoizmu. Po prostu dojrzewa. Trochę dydaktycznego smrodku? Na szczęście nie, McEwan opowiada bezpretensjonalne historie bez pedagogicznych zapędów. Jest ciepły, lecz poważny. Nie rozśmiesza na siłę, woli humor sytuacyjny. W bardzo angielskim, eleganckim stylu. Nasyca też tomik mnóstwem aforyzmów z pozoru banalnych, w istocie – istotnych. „Nie da się wiedzieć, o czym myśli osoba, która nic nie mówi”, to jedna z maksym pół żartem, pół serio.

[srodtytul]Kiedy Piotruś staje się Piotrem [/srodtytul]

Brytyjski pisarz, to mistrz trzymania słów i uczuć w ryzach. Paradoksalnie, praprzyczyną tragedii postaci przez niego stworzonych często staje się brak słów. Stosownych, szczerych, odważnych. Dramaty w „Pokucie” czy „Na plaży Chesil” spowodowało niedogadanie.

Bohaterowie „Marzyciela” też nie należą do gaduł. Ale w rodzinie Fortune niewtykanie nosa w cudze sprawy dowodzi szacunku, jakim darzą się członkowie familii, z kotem włącznie. To zwierzę zdominowało książkę. Na okładce angielskiej edycji Peter jest chłopcem z kocim pyskiem; polskie wydanie zdobi zdjęcie kiciusia (tu aneks: publikacja Znaku ma przepiękną, nowoczesną oprawę plastyczną, z celowo nieostrymi zdjęciami Konrada Króla – bije ma głowę naiwne angielskie ilustracje).

Rozumiem powody, dla których kot William tak wszystkim wrył się w pamięć. Opowieść o nim dotyczy kwestii najtrudniejszej dla dziecka – zrozumienia śmierci. Jednak mnie bardziej przypadły do serca dwie inne historie. Rewelacyjny jest „Włamywacz”, rzecz o tęsknocie za młodością, przygodą, wyrwaniem się z konwenansów, oraz kończący tomik „Dorosły”. McEwan puentuje książkę aluzją do klasyki literatury. Piotrek Fortune jak Piotruś Pan nie ma ochoty dorosnąć.

Przez moment wyobraża to sobie i ogarnia go zgroza. Co za nudziarstwo – pracować, spotykać dorosłych znajomych, pić z nimi alkohol. Jedno pocieszenie: słodycz miłości. W jedenastolatku budzą się zmysły, gdy spogląda na rudowłosą, starszą o kilka lat Gwendoline. Jeszcze nic z tego nie rozumie, ale już przeczuwa smak pocałunków. Ku nim w finale odlatują jego marzenia.

[i]Ian McEwan

Marzyciel

Tłum. Katarzyna Janusik

SIW Znak, Kraków 2009[/i]

Po McEwanie nie spodziewałam się niczego optymistycznego. Nie tylko ja – w końcu nie bez powodu dorobił się ksywki Ian Makabra. Jednak autor brawurowego „Amsterdamu” (Booker Prize 1998) i równie zachwycającej „Pokuty” (nominacja do Bookera) tym razem uderza w inną niż zwykle tonację.

[srodtytul]Dojrzewanie na marzeniach [/srodtytul]

Pozostało 92% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski