Strzępy powieści

Publikacja: 05.06.2010 01:01

Vladimir Nabokov

Vladimir Nabokov

Foto: corbis sygma

Red

Minął dopiero rok odkąd Leszek Engelking przełożył ostatnią nieobecną (na polskim rynku) powieść Nabokova „Ada”, a już wychodzi jego kolejny przekład, tym razem naprawdę ostatniej rzeczy, jaka wyszła spod ręki autora „Lolity”. To jednak, co przełożył Engelking tym razem, jest dość trudne do określenia. Ponieważ lamentowanie, że szkoda, iż Nabokovowi nie starczyło czasu na dokończenie powieści pod roboczym tytułem „Dying is fun” („Umieranie to świetna zabawa”) jest jałowe i nie wnoszące żadnych treści, zajmijmy się tym, co jest, co dotrwało. Przecież w tym literackim IPN i tak nigdy nie dostaniemy odpowiedzi, czy to już naprawdę wszystko, czy ktoś coś wyniósł, ukrył albo zgubił.

Mówimy o 275 bibliotecznych kartach katalogowych, prostokątnych tekturkach o wymiarach 12 x 8 cm (wszystkie są reprodukowane w książce), na których Nabokov zapisał fragmenty swej ostatniej, jak się okazało, powieści i notatki do niej, szkice, spisy synonimów, bo jeszcze nie wiedział, który wybierze, próby zdań itd. Mamy tu do czynienia jakby z resztkami dzieła, jakie przetrwały z dawnych czasów, tak jak często dzieje się w przypadku literatury antycznej. Powie ktoś, że to niewłaściwe porównanie, bo przecież tamte antyczne dzieła istniały i tylko fragmentarycznie uległy zniszczeniu, a „Oryginał Laury” nigdy nie zdążył powstać. Nabokov jednak miał, jak w przypadku większości swoich utworów, książkę w głowie, czyli ona już istniała – z tym że na innym medium, które zniknęło bezpowrotnie i dla potomnych pozostało tylko tyle, ile zdołało przelać się na papier (tekturkę).

I tak już jest i się nie zmieni, i nie możemy mieć nadziei, że coś się jeszcze odnajdzie, tak jak mamy nadzieję, że gdzieś przetrwał manuskrypt powieści Schulza „Mesjasz”, z której zachowało się, i to nie na papierze, tylko w ludzkiej pamięci, jedynie pierwsze zdanie.

[srodtytul]Wycofanie przed finałem[/srodtytul]

Ktoś, czy to narrator, czy autor powieści w powieści, pisze: „Jej wspaniały układ kostny natychmiast wślizgnął się do powieści, w istocie stał się tajemną strukturą owej powieści, podtrzymując przy okazji wiele wierszy".

Tylko przez utożsamienie jej z nienapisaną, na wpół napisaną, przepisywaną i poprawianą trudną książką można było mieć nadzieję na wierne oddanie w końcu tego, co współczesne opisy stosunku seksualnego, dopiero co zrodzone, więc skłonne do ogólników, przekazują tak rzadko – chodzi tu o przeciwstawienie niższych organizmów artystycznych głęboko indywidualnym osiągnięciom wielkich poetów angielskich mówiących o wieczorze na wsi, ułamku nieba w rzece, tęsknocie za dalekimi dźwiękami, rzeczach absolutnie spoza zasięgu Homera czy Horacego. Czytelników odsyła się do tej książki – na bardzo wysokiej półce, w bardzo kiepskim świetle, już jednak istniejącej, tak jak istnieje magia i śmierć, i jak powinna istnieć, od teraz już zawsze, mina, którą przybierała automatycznie, biorąc ręcznik, by wytrzeć uda po obiecanym wycofaniu przed finałem”.

Te dwa cytaty – jeden skrycie ironiczny, drugi otwarcie – demonstrują powieściową koncepcję i technikę starego Nabokova – przypomina się „Ada, czyli Żar” – przesadnie szczupła dziewczyna, której można policzyć żebra, dwudziestopięciolatka, której piersi są jednak o tuzin lat młodsze, no, słowem nimfetka – Lolita – staje się, niby wbrew woli autora, kośćcem, schematem powieści. Erotyczna scena, archetypiczna, na zawsze mająca pozostać w skarbcu ludzkości, a właściwie jej zakończenie, przemieszana jest, w jednym i tym samym zdaniu, z metaliteracką, suchą refleksją.

[srodtytul]Zbyt wierny wizerunek[/srodtytul]

Nawet domysły dotyczące objętości książki są sprzeczne. Syn autora, Dmitrij, sądzi, że miała to być kolejna wielka powieść. Z analizy listu autora do wydawcy dowiadujemy się, że chodziło o rzecz dwustustronicową, czyli niewielką. Że miała to być powieść wielka, w sensie: arcydzieło, nikt nie ma wątpliwości.

Nie możemy odtworzyć, z zachowanych fragmentów, nawet zarysu intrygi, fabuły, ewolucji bohaterów. A właściwie jednej bohaterki. Główny pomysł konstrukcyjny jest jednak widoczny; wskazuje nań sam ostateczny tytuł. (Roboczy – został zachowany jako podtytuł albo raczej jako tytuł drugiego wątku powieści, do czego wrócimy pod koniec.)

O bohaterce wszyscy w powieści piszą powieści, wiersze i ją malują. Malarzem jest Polak, Rawicz, kochanek Laury, który po namalowaniu jej portretu zostaje odtrącony. To kolejny u Nabokova archetypiczny, symboliczny wątek: kto sporządzi wizerunek zbyt wierny, zbyt doskonały – popełnia wykroczenie i musi zniknąć. W islamie zakaz ten pojmuje się całkiem dosłownie, nie wolno odwzorowywać nie tylko Boga, ale nawet ludzi, tylko arabeski.

Wróćmy do literatury w świecie powieści Nabokova. Inny kochanek, Rosjanin (mówi do niej: moja duszko), pisze powieść „Moja Laura”. Mężowi Laury, Philipowi Wildowi, który wysoko oceniał portret Laury, przesyła ją właśnie odtrącony Rawicz. Tyle że Laura to postać literacka, fikcyjna. W świecie powieści Nabokova pierwowzorem, czyli oryginałem, Laury jest Flora. Jej mąż – neurolog – też pisze książkę i prowadzi zapewne dziennik. Czy to od niego właśnie – my, czytelnicy – dowiadujemy się, kto jest oryginałem, a kto fikcją literacką? Trudno powiedzieć. Nabokov nigdy nie ułatwiał czytelnikom zadania, a w dodatku „Oryginał Laury” dotarł do nas w bardzo skąpych fragmentach.

[srodtytul]Kobiety Nabokova[/srodtytul]

Maszeńka, tytułowa postać z wczesnej powieści Nabokova, wcale w niej nie występowała, chociaż przenikała ją od początku do końca. Istniała tylko w pamięci bohatera jako jego pierwsza miłość, a do spotkania nie doszło, bo bohater uciekł przed przeszłością na parę godzin przed przybyciem na dworzec pociągu Maszeńki. Postać Maszeńki jest bardzo symboliczna w konwencjonalnym sensie: jest symbolem szczęśliwej przeszłości, do której nie można wrócić; jest też zapewne symbolem utraconej ojczyzny, do której również nie ma powrotu. (Bohater powieści, podobnie jak wówczas Vladimir Nabokov, mieszka w Berlinie.)

Lolita, tytułowa postać najsławniejszej powieści Nabokova, napisanej po angielsku już w Stanach Zjednoczonych, występuje w powieści, której dała imię, aktywnie od początku do końca. Mimo młodego wieku jest motorem powieściowej akcji. Jej portret jest jednym z najpiękniejszych kobiecych portretów w literaturze, mimo że pewien wydawca, odrzucając książkę, stwierdził, że nie ma w niej dobrych ludzi. Lolita nie jest potraktowana przedmiotowo jako symbol czegoś podniosłego, abstrakcyjnego. „Lolita” jest z krwi i kości, czyli również z seksu i pożądania i z tych właśnie powodów (oraz oczywiście wątku pedofilskiego) wydawcy ją odrzucali.

„Ady, czyli Żaru” nikt już nie odrzucał. Ada, jej współbohaterka (bo jest to jednak powieść o rodzeństwie) ma boskie atrybuty. Ona rządzi akcją, co się zaczyna, kiedy ma 12 lat, jak Lolita. Portret Ady jest może jeszcze piękniejszy i intensywniejszy niż Lolity, choć sam Nabokov w wywiadach na temat „Ady” mówił nieraz, że jej bohaterowie nie są sympatycznymi postaciami.

I tak dochodzimy do ostatniej wspaniałej postaci kobiecej Nabokova, Laury, czyli Flory; na fiszkach, na których powieść fragmentarycznie została zapisana, pojawia się raz – nie wiemy: przypadkowo czy nie – zbitka Flaura. O Laurze-Florze wiemy najmniej. Poznajemy ją, kiedy nie jest już nastolatką, ale rozebrana na taką – przynajmniej w niektórych swych fragmentach – wygląda. Mentalnie nie jest nastolatką z pewnością. Przejmująca i pełna powagi scena, w której Florze, siedzącej na dworcu, znajoma przeszkadza w lekturze powieści „Moja Laura”, gdzie opisana jest śmierć bohaterki, dowodzi, że Florze-Laurze bliżej jest do bogini (jak Adzie) niż do naiwnej dziewczynki.

[srodtytul]Palenie książek[/srodtytul]

Kartoniki z fragmentami ostatniej powieści Nabokova leżały w szwajcarskim sejfie przez 30 lat. Vladimir Nabokov zarządził przed śmiercią spalenie książki, jeśli nie zdoła jej ukończyć. Testamenty nakazujące palenie własnych książek mają pewną tradycję. Najsławniejszy z nich to testament Franza Kafki. Autorami nakazującymi takie palenie powoduje zapewne przeświadczenie, że stworzyli coś w rodzaju ewangelii, dzieła natchnionego, które, jako że dotknięte przez człowieka, nigdy nie będzie doskonałe. Po co ma więc istnieć? Max Brod utworów swego przyjaciela nie spalił, rodzina Nabokova „Oryginału Laury” również nie.

Ale losy dzieła się ważyły. Kiedy rodzina umożliwiła przeczytanie kartoników z „Oryginałem Laury” Brianowi Boydowi, najwybitniejszemu na świecie znawcy twórczości i życia Nabokova, ten orzekł, że testament należałoby w zasadzie wykonać. Później zmienił zdanie. Dlaczego? – nie wiadomo.

[srodtytul]Umieranie to świetna zabawa[/srodtytul]

Ten tytuł był pierwszy. Może więc śmierć miała być głównym tematem ostatniej powieści pisarza? W powieści, o czym już była mowa, życie i literatura przenikają się i wpływają na siebie. Do tego towarzystwa dołącza również śmierć i staje się, być może, kośćcem utworu. Philip Wild, neurolog, ekscentryczny, bardzo otyły, cierpiący z powodu swych odrażających dolegliwości, które szczegółowo opisuje w – chyba – dzienniku i z powodu licznych kochanków żony Flory wymyśla sobie osobliwą zabawę. Rysuje swoją sylwetkę, w sposób bardzo schematyczny – kilkoma kreskami, po czym ją fragmentarycznie ściera gumką. Ściera na początek swoje części, których szczególnie nie lubi, na przykład palce u stóp, po czym, kiedy wychodzi z wanny, przewraca się, jakby nie miał palców u stóp, chociaż, kiedy spogląda w dół, widzi, że są na miejscu. Później ściera ze świata inne części ciała, niekiedy całą sylwetkę. Popełnia powtarzalne, symboliczne samobójstwo. Bardzo bawi go świadomość, że może decydować, co ma zniknąć najpierw.

Osoby skłonne do literackiego mistycyzmu mogłyby upatrywać w tym wątku igrania ze śmiercią, która w końcu uniemożliwia dokończenie dzieła.

Powieści Nabokova, jak „Lolita”, „Ada”, „Blady ogień”, „Bękarci znak” (inny tytuł: „Skośnie w lewo”) są literackimi logogryfami, a właściwie bezdennymi kopalniami literackich, filozoficznych, mitologicznych i każdych innych ogólnokulturowych tropów – bo tak postanowił autor. W „Oryginale Laury” to los zrządził, że wiele warstw powieści jest dla nas całkowicie niedostępnych. Czy jednak przeżycie literackie zawsze musi kończyć się spełnieniem? Powtórzmy jeszcze raz fragment cytatu z początku: „Czytelników odsyła się do tej książki – na bardzo wysokiej półce, w bardzo kiepskim świetle, już jednak istniejącej, tak jak istnieje magia i śmierć”. Doradzam potraktować poważnie to odesłanie.

[b]Vladimir Nabokov „Oryginał Laury”[/b]

[i]Przekład i posłowie Leszek Engelking. Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2010[/i]

Minął dopiero rok odkąd Leszek Engelking przełożył ostatnią nieobecną (na polskim rynku) powieść Nabokova „Ada”, a już wychodzi jego kolejny przekład, tym razem naprawdę ostatniej rzeczy, jaka wyszła spod ręki autora „Lolity”. To jednak, co przełożył Engelking tym razem, jest dość trudne do określenia. Ponieważ lamentowanie, że szkoda, iż Nabokovowi nie starczyło czasu na dokończenie powieści pod roboczym tytułem „Dying is fun” („Umieranie to świetna zabawa”) jest jałowe i nie wnoszące żadnych treści, zajmijmy się tym, co jest, co dotrwało. Przecież w tym literackim IPN i tak nigdy nie dostaniemy odpowiedzi, czy to już naprawdę wszystko, czy ktoś coś wyniósł, ukrył albo zgubił.

Pozostało 93% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski