Nasi bratankowie dali wówczas schronienie 120 tysiącom uchodźców z Polski.
Premier węgierski Pal Teleki w przededniu ataku Hitlera na Polskę powiedział: „Ze strony Węgier jest sprawą honoru narodowego nie brać udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciw Polsce”. To nie była sprawa prosta – nie ulec naciskowi hitlerowskich Niemiec, z którymi Węgry zawarły polityczny sojusz. Niemcy domagali się m.in. umożliwienia przetransportowania przez Węgry swojego wojska, by otoczyć Polskę od strony węgiersko-polskiej granicy.
Tej granicy nie ma od 29 września 1939 roku po dziś dzień. Wtedy zastąpiła ją granica sowiecko-węgierska. Przedostanie się na Węgry było jedyną, ostatnią szansą żołnierza polskiego na uniknięcie niewoli. Skorzystała z tej możliwości m.in. 10. Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej płk. Stanisława Maczka, a już po zakończeniu zorganizowanej ewakuacji generał Kleeberg. Polskich żołnierzy, ku ich zdumieniu, witały na Węgrzech uśmiechy i kwiaty, dawano im chleb, owoce i papierosy. Wreszcie, co najważniejsze, ludność cywilną, mimo że w jej wypadku nie obowiązywały żadne ustalenia w rodzaju konwencji haskiej dla żołnierzy, potraktowano jak własnych obywateli, wyposażając w te same prawa i oferując ten sam socjal.
Ze 120 tys. polskich uchodźców przez Węgry przedarło się na Zachód około 70 – 80 tysięcy. W 1943 r. w 25 obozach przebywało jeszcze 8 tys. Polaków. Albumowe fotografie pokazują życie internowanych żołnierzy polskich, ich pracę i naukę, uroczystości, w których brali udział. Na wielu zdjęciach widzimy bohaterów tamtych dni – Józsefa Antalla i jego polskiego przyjaciela Henryka Sławika. Ten ostatni oddał życie, nie ujawniając Niemcom żadnych informacji o nielegalnych działaniach Antalla. Uratował go, jak wcześniej tamten ratował Polaków.
Album zamyka lista 220 nazwisk Węgrów, którzy pomagali uchodźcom z Polski. Z pewnością było ich więcej, trudno jednak dzisiaj ustalić ich personalia. Ale warto też pamiętać, w jakiej atmosferze politycznej działo się to wszystko. Bohaterski węgierski premier Teleki popełnił samobójstwo, gdy Węgry wsparły zbrojną inwazję Niemiec w Jugosławii. A żyjących na Węgrzech Polaków wspierał też nie kto inny, a sam regent Miklos Horthy, w latach komunistycznych tyleż razy opluwany jako „faszysta”. I na Węgrzech, i w Polsce. Pomagał nie tylko Polakom; Żydzi mają mu za złe podpisanie ustaw ograniczających ich prawa, ale jest też prawdą, że to on udaremnił wywózkę do Auschwitz 100 tys. Żydów. A prawdziwym węgierskim faszystom oddał władzę dopiero, gdy hitlerowcy położyli na szali życie jego syna. Miklos Horthy zmarł w 1957 r. w Portugalii, w 1993 r. jego prochy sprowadzone zostały na Węgry.