Jean Echenoz: Długodystansowiec. Opowieść o Emilu Zatopku

Francuski pisarz Jean Echenoz przywołuje postać zmarłego przed dziesięcioma laty czeskiego sportowca Emila Zatopka

Publikacja: 17.12.2010 00:13

Jean Echenoz; Długodystansowiec. Opowieść o Emilu Zatopku; Noir sur Blanc Warszawa 2010

Jean Echenoz; Długodystansowiec. Opowieść o Emilu Zatopku; Noir sur Blanc Warszawa 2010

Foto: Rzeczpospolita

Echenoz, lat 63, stanowi dla mnie wzór cnót biografa. Zachwycił mnie wydany przed rokiem „Ravel”, a teraz Zatopek, czyli „Długodystansowiec”. Echenoz ma talent wczuwania się w swych herosów, nie popadając przy tym w czapkowanie oraz omijając rafy plotkarskich banałów.

Jak wszyscy wychowani w PRL, słyszałam o genialnym biegaczu z bratniej Czechosłowacji, ale nie kojarzyłam dokonań. Objawił mi je Francuz. O początkach kariery Emila pisze językiem prostym, jakby relacjonował to główny zainteresowany, chłopak z Moraw, jako nastolatek pchnięty do fabryki obuwia Bata. Miły, prostolinijny blondyn o olśniewającym uśmiechu chciałby studiować chemię, ale na Morawy wkraczają Niemcy i spokojnie, niemal w rękawiczkach, zajmują kraj. Tym wydarzeniem z 1938 roku zaczyna się historia. Kończy zaś – 30 lat później, kiedy naszych południowych sąsiadów „odwiedzają” bratnie armie i już w bardziej radykalnej formie uniemożliwiają Dubczekowskie plany wprowadzenia socjalizmu z ludzką twarzą.

Jaka rola przypadła Zatopkowi w tych przełomowych momentach?

Najpierw o tym, jak osiągnął sportowy szczyt. Otóż – cudem. Technikę biegania miał paskudną, nie słuchał trenerów, stawiał kroki ciężko, wykonywał nieskoordynowany wiatrak ramionami. Do tego wykrzywiał niemiłosiernie facjatę, dostarczając tematu do żartów. Ale zwyciężał. Przez dekadę był bezkonkurencyjny.

Ale sukcesy na bieżni tylko trochę obchodzą autora książki. Kiedy pierwsze spektakularne rekordy przeobrażają się w monotonną litanię wygranych, Echenoz porzuca temat. Grzebie trochę w rodzinnym zapleczu sportowca; śledzi (w wyobraźni, rzecz jasna) jego mordercze treningi; popatruje w stronę politycznych uwarunkowań. Robi to obiektywnie i krytycznie.

Nie współczuje Zatopkowi, kiedy ten traci formę lub zdrowy instynkt. Przez zimną wojnę sportowiec traci sporo szans, lecz i tak wciąż przybywa mu do kolekcji kolejne złoto.

Najlepsze jest zakończenie. Nadchodzi praska wiosna i biegacz ma odwagę poprzeć zmiany. Kara przychodzi natychmiast. Relega z partii, armii (był zawodowym wojskowym) i z ministerialnej fuchy. Bezrobocie, potem zsyłka do kopalni uranu. Przez sześć lat ma zakaz powrotu do Pragi, widzenia z rodziną. Następnie – jeszcze większe poniżenie: miotła w łapę i dalej sprzątać ulice! Ale tym razem czerwonym zbrakło wyczucia. Prażanie wciąż kochają swego ulubieńca, jego wystąpienie w 1968 r. przeszło do legendy. Gdy się pojawia, biją mu brawo, dopingują, jak niegdyś z trybun. Nie pozwalają zamiatać bruków, sami znoszą odpadki do śmieciary. Oto solidarność.

Byłoby wzruszająco, gdyby na tym stanęło. Niestety, efekt popsuł sam Emil: podpisał samokrytykę. W nagrodę dostał cukierek – stanowisko archiwisty w praskim Centrum Informacji Sportu.

[i]Jean Echenoz; Długodystansowiec. Opowieść o Emilu Zatopku; Noir sur Blanc Warszawa 2010[/i]

[i]ZAMÓW TERAZ! cena: 19 zł

Wyślij SMS o treści zatopek1k1 na numer 70500 (koszt SMS 0,61 zł z VAT)

Płatność przy odbiorze.

Szczegóły usługi na [link=http://www.one-step.pl]www.one-step.pl[/link][/i]

Echenoz, lat 63, stanowi dla mnie wzór cnót biografa. Zachwycił mnie wydany przed rokiem „Ravel”, a teraz Zatopek, czyli „Długodystansowiec”. Echenoz ma talent wczuwania się w swych herosów, nie popadając przy tym w czapkowanie oraz omijając rafy plotkarskich banałów.

Jak wszyscy wychowani w PRL, słyszałam o genialnym biegaczu z bratniej Czechosłowacji, ale nie kojarzyłam dokonań. Objawił mi je Francuz. O początkach kariery Emila pisze językiem prostym, jakby relacjonował to główny zainteresowany, chłopak z Moraw, jako nastolatek pchnięty do fabryki obuwia Bata. Miły, prostolinijny blondyn o olśniewającym uśmiechu chciałby studiować chemię, ale na Morawy wkraczają Niemcy i spokojnie, niemal w rękawiczkach, zajmują kraj. Tym wydarzeniem z 1938 roku zaczyna się historia. Kończy zaś – 30 lat później, kiedy naszych południowych sąsiadów „odwiedzają” bratnie armie i już w bardziej radykalnej formie uniemożliwiają Dubczekowskie plany wprowadzenia socjalizmu z ludzką twarzą.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski