Znojny to szlak, pełen barbarzyńców, których trzeba szlachtować, legionistów, których trudno trzymać w ryzach, oraz dworskich intryg, które przekładają się na rozliczne knowania w armii.
Książka otwiera cykl militarnych powieści historycznych Simona Scarrowa, który opowiada o legionistach tak, jakby pisał o współczesnych marines, i nie kryje, że soczyste kawałki bitewne oraz kopanie latryn interesują go znacznie bardziej niż subtelne rozważania na temat wyższości republiki nad cesarstwem. Czyta się to świetnie, a w dodatku – jak to lubią mawiać rzecznicy prasowi polskiej policji – sprawa ma charakter rozwojowy, bo autor nabiera rozpędu w kolejnych dziesięciu tomach. Warto mu kibicować: wkrótce przegoni swych bohaterów po innych zakątkach imperium, przy czym szczególnie ciekawie zapowiada się opowieść o tłumieniu przez Rzymian powstania na Krecie.
W zupełnie inną stronę idzie seria rzymskich kryminałów o prywatnym detektywie Marku Dydiuszu Falko. W Polsce wydano właśnie tom piąty – „Złoto Posejdona" – chyba jak dotąd najlepszy. Lindsey Davis próbuje w swych książkach połączyć fascynację antykiem z kliszami amerykańskiego czarnego kryminału. Choć jej książki udają historyczne (nie twierdzę, że jest niewierna źródłom!), to tak naprawdę są literackimi zabawami, które można by osadzić w jakichkolwiek innych realiach. Stąd podczas lektury przedziwne odczucie, że gdyby podmienić u niej starożytny Rzym na Kalifornię połowy XX stulecia, to nie zaszkodziłoby to ani fabule, ani bohaterom.
W „Złocie Posejdona" Falkon musi rozwikłać sprawę pewnego zyskownego przekrętu, w który wdał się przed śmiercią jego brat, co nieoczekiwanie poskutkuje zaznajomieniem czytelnika z sekretami handlu dziełami sztuki w starożytności. Zabawa jest przednia, akcja wartka, dialogi lepsze niż w pierwszych tomach cyklu, a dyskretny duch Agathy Christie unosi się nad Forum Romanum.
Simon Scarrow, „Orły imperium", Książnica 2011, str. 374