Wolne państwo poety Mirona

Nieszablonowy, kontrowersyjny „Tajny dziennik" Białoszewskiego to manifest dystansu wobec świata i ludzi

Publikacja: 14.02.2012 23:55

Miron Białoszewski w mieszkaniu przy placu Dąbrowskiego w Warszawie w 1964 r.

Miron Białoszewski w mieszkaniu przy placu Dąbrowskiego w Warszawie w 1964 r.

Foto: Forum, Jan Janusz Sobolewski

Po lekturze 924 stron z lat 1975  – 1983, które będą wydarzeniem literackim roku, zastanawiałem się, czy ich autor miał wielką intuicję, czy zgrzeszył oportunizmem.

Gdyby zgodnie z pierwszą sugestią zapiski mogły być opublikowane w 2000 r., mniejszości seksualne zyskałyby mocnego patrona. Decyzja o odtajnieniu notatek dopiero po 2010 r. sprawia, że pisarz trafia na falę Ruchu Palikota.

Penis za 5 dolarów

W peerelowskiej Warszawie czuł się wolny jak surrealiści w Paryżu i bitnicy w Nowym Jorku: tworzył państwo w państwie – pisze Tadeusz Sobolewski, autor przedmowy. Do pełnej otwartości na temat homoseksualizmu Miron dojrzał jednak dopiero w ostatniej części zapisków: "Traktowałem swoje potrzeby homo jako przejściowe, że niby kiedyś znormalnieję. Mając 15 czy 16 lat, zadałem sobie pytanie: kiedy? Niby zmienię się z dnia na dzień? Nie. Wobec tego trzeba przyjąć siebie takiego, jakim się jest (...) Wszelkie słyszane określenia i przezwiska owych gustów nie przejmowały mnie specjalnie. (...) szkoliłem swój upór i nieprzemakalność. W seksie i w pisaniu. Nie przejmując się krytyką". Oto spóźniona publikacja deklaracji gejowskiej dumy. Nie wiadomo, jak to napisać, ale bierze się ona również z tego, że... Białoszewski nigdy nie brał pieniędzy za seks. A gdy w najmłodszych latach mu je wciskano – oddawał. Miłość przeżywał ciężko. Z czasem wolał mniej zobowiązujące układy.

Największą radość sprawiła mu wizyta w Nowym Jorku. "Świetny Murzyn z olbrzymim "interesem" sam sobie robi minetę. Olbrzymi "interes" podobny do owego miałem dwa razy" – pisze o gejowskich pornogazetkach, dodając: "Z tymi porno mieszkam sobie u zakonnic. I wszystko dobrze".

W Nowym Jorku zakupił też "imitację gumową męskiego wdzięku za 5 dolarów". Czy gdyby żył – wymachiwałby nią na różowych paradach? Palikot powiedziałby pewnie, że tak. Ale Białoszewski miał do swojego środowiska dystans prokuratora z IPN. "Dużo naszych znajomych jest na wysługach UB formalnie czy z racji stanowiska (...) Jak żeśmy po latach stwierdzili, parę osób znajomych, o których nie wiedzieliśmy wtedy, okazało się ubekami". Z aparatem represji zetknął się, gdy próbowano go uwikłać w sprawę morderstwa Bogdana Piaseckiego (1958), syna działacza PAX. Był wtedy wraz z partnerami przesłuchiwany na Rakowieckiej. Wspomina też o naciskach socjalistycznej władzy na Jerzego Andrzejewskiego, gdy zaangażował się w opozycję. Z kolei jej liderów zmartwi uwaga: "Bohaterstwa-męczeństwa to przeważnie mieszanina namiętności, gry i ambicji".

Zacofana masoneria

Oburzenie w środowiskach katolickich wywołają pewnie fragmenty dotyczące prymasa Wyszyńskiego i Jana Pawła II. Wizytę papieża opisuje z perspektywy kulis – jak wpadł do klasztoru na Piwnej i musiał się wysiusiać przed wizytą w Belwederze. Jest portret człowieka na szczytach władzy, nie ma złośliwości w cytowanych przez pisarza wypowiedziach jego partnera, który nazywa Prymasa Tysiąclecia "Chomeinim", a pielgrzymów z Częstochowy – "kapuścianymi głowami", o Wojtyle zaś mówi: "To cały cap, skrzyżowany ze słoniem". W tym, że Białoszewski ujawnia prawdziwe poglądy ludzi, choć ich kompromitują – nie widzę nic złego.

Ciekawe są wspomnienia o Adolfie Rudnickim. Obnażają hipokryzję przedwojennych masonów, którzy nagrodę dla młodego zdolnego pisarza woleli dać Jerzemu Andrzejewskiemu niż autorowi żydowskiego pochodzenia. Na tym tle absurdalnie wygląda wielkoduszność szmalcowników. Podczas okupacji przestali brać od Rudnickiego pieniądze, gdy okazało się, że... "chłopak pisze".

Obserwacje prowadzą Mirona do wniosku, że świat i ludzka natura nie są w stanie niczym zaskoczyć ("Jak to nigdy nie wiadomo, co człowieka czeka"). W obliczu śmierci zauważa: "ostateczności/ za pospolite ostatecznie/ niepoważne/ jakby niebyłe/ ...żadne...". Z książki emanuje przekonanie, że naszym losem kieruje przypadek, międzyludzkie relacje zaś oparte są często na nieporozumieniach, przejęzyczeniach, przesłyszeniach. W ludzkości widzi wspólnotę, za którą wszyscy są odpowiedzialni: "Nie możemy się przecież wyprzeć ani ZSRR, ani Breżniewa, ani Lenina z Międzynarodówką. Możemy się na to boczyć, ale to jak w rodzinie. Dziwne. Przyznam, przykre. Jako forma. (...) I ten Breżniew jako symbol nieporadności wobec losu". Wspomina Lenina, "który też miał pod koniec napady lęku i podobno siostra znalazła go pod stołem, jak gryzł but". Pyta: "A co zrobić ze wspólnotą z Hitlerem?".

Widząc w politykach nieszczęśliwych klownów – opisuje przywódcę ZSRR, który upił się na zjeździe PZPR i dyrygował polskimi towarzyszami z Gierkiem na czele – w wielkie sprawy się nie angażował. Nie był guru zwolenników heroizmu. Paradoksalnie chwalił sobie, że Polską rządzą miernoty, bo to po dekadach powikłanej historii gwarantowało względny spokój. Pewnie dlatego po powstaniu "Solidarności" był przeciwny ostrej opozycji i nie popierał radykalizmu młodych. Kto wie, czy zapiski na temat stanu wojennego i Jaruzelskiego nie były powodem zniszczenia zeszytów z tamtego okresu przez bliską pisarzowi osobę.

Siłę czerpał z twórczości. "Pisanie zawsze pomaga fizjologii, mimo trudu. Kiedy przestaje boleć, być słabo, od razu inne nastawienie. Ja prowadzę organizm, nie organizm mnie". Jako artysta na patrona legalizacji narkotyków się nie nadaje. Po marihuanie zanotował: "Zmiana widzenia świata następuje i bez haszyszu, bez narkotyków. W natchnieniu tak zwanym (...) jestem rad, że nie nadaję się do magiczno[pauza]haszyszowej wspólnoty. Czy magia nie zalatuje czasem mechanicznością i motłochem?".

Kabaret z Bielicką

"Tajny dziennik" jest wprowadzeniem w historie rodzinne autora, relacje z matką i ojcem, który ją opuścił. Relacja ze spotkania z tatą jest wychłodzona  jak opisy zimy stulecia i wybuchu gazu w Rotundzie. Duże fragmenty są poświęcone perypetiom Teatru na Tarczyńskiej i poszukiwaniom nowej siedziby. Z awangardystami chciała dzielić scenę m.in. Hanka Bielicka. I jak się tu nie śmiać z życia i ludzkości?!

Po lekturze 924 stron z lat 1975  – 1983, które będą wydarzeniem literackim roku, zastanawiałem się, czy ich autor miał wielką intuicję, czy zgrzeszył oportunizmem.

Gdyby zgodnie z pierwszą sugestią zapiski mogły być opublikowane w 2000 r., mniejszości seksualne zyskałyby mocnego patrona. Decyzja o odtajnieniu notatek dopiero po 2010 r. sprawia, że pisarz trafia na falę Ruchu Palikota.

Pozostało 94% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski