Co do strony plastycznej tegorocznej antologii ? również nie zachwyca. Przeważają banalne, realistyczne ujęcia, wyraźnie preferowane przez jury. Zastanawia mnie przyznanie najwyższych laurów pracy Marii Rostockiej „Co jest czarne, co jest białe, a co jest bez sensu". Toż to nieznośna imitacja stylu Macieja Sieńczyka! A sądziłam, że w tym konkursie punktuje się oryginalność...
Mam też wiele zastrzeżeń do dzieła, które zdobyło drugą nagrodę. „Piwnicobajdurzenie" Karoliny Walczak zostało zbudowane prostym pomyśle: sceny piwniczne pokazane w czerni; migawki uliczne w jaskrawej żółci i fiolecie. Niechby było, lecz przy lepiej rozpracowanej kompozycji plansz. Póki co, dostaliśmy rozkładówki budowane z drobnych, niezbornych malarsko kadrów. To jak zlepione na chybił-trafił kolaże!
Nieco lepiej poradził sobie z układem plansz Krystian Garstkowiak, odpowiedzialny za grafikę horroru pt. „Memento mori" . Lecz żeby aż trzecie miejsce?... Za co? Mnie rażą drętwe figurki z trupimi czaszkami i wybuchy granatów rysowane „od linijki". A najgorsza śliczna buźka powstańca z dziewczęco długimi rzęsami.
Oryginalne pomysły pojawiają się dopiero przy wyróżnieniach. Mój faworyt to „Włosy", komiks narysowany odważnie i świeżo przez Alesię Zawodzińską. Autorka tym komiksem obroniła dyplom na poznańskiej ASP. Wystylizowała kadry na wysmakowane ilustracje z książek dla dzieci; zręcznie wkomponowała teksty. W tym przypadku nawet prosty scenariusz nie zgrzyta ? finał zaskakuje i trochę wzrusza. Komplementy należą się też Annie Karolinie Kaczmarczyk, studentce IV roku krakowskiej akademii. Relację nastoletniej łączniki, zajmującej się dzierganiem na drutach w chwilach wolnych od powstańczych zajęć (tytuł pracy „Robótki") dokomponowała czerwoną włóczkową nicią, wijącą się przez całą historię. Kadry narysowała kredkami, stylizując obrazki na młodzieńczo naiwne. W tej samej konwencji utrzymany jest tekst, pisany szkolnym charakterem.
Na koniec warto wymienić dwoje młodziaków. Magdalena Sawicka zilustrowała wiersz „Wicek Warszawiak" (tekst Helena Brzozowska) nieszablonowo, z wyczuciem klimatu. I jeden z najmłodszych konkursowiczów - Jakub Grochola. Utalentowany licealista (!), już laureat kilku komiksowych nagród, przedstawił historię zatytułowaną „Tygiel". Zamiast opierać się na wypowiedzi jednej osoby, autor splótł w jedną fabułę relacje trojga powstańców. Choć widać pewne wpływy komiksów Michała „Śledzia" Śledzińskiego, to niewątpliwie Kuba rokuje.
Na koniec - gwiazda, Jacek Frąś. Przedstawiona przez niego historia owszem, plastycznie broni się. Artysta nawet nie próbuje imitować wojennych obrazów. Opiera się na tym co tu i teraz - czyli parafrazuje archiwum MPW. W kadrach widzimy starszego pana, opowiadającego o tym, jak dobrze żyło się w Warszawie... „za Niemca". Ale co z tego, że rysunek znakomity? Efekt psują niekoherentne wypowiedzi bohatera. Znów tekst aż się prosi o korektę. Szkoda również, że komiks rozpisany został zaledwie na cztery plansze. Może wzięty autor nie miał czasu...