Rzadko mamy do czynienia z wydarzeniami na tyle doniosłymi, by zmieniały wiedzę filologów i literaturoznawców. W 2015 roku spotkały nas aż dwie takie przygody. Pierwsza to „Wilk" – właściwy debiut Marka Hłaski odkryty przez gdańskiego studenta polonistyki. Z punktu widzenia krytycznoliterackiego powieść przeciętna. Jednak dla historii literatury to rzecz bezcenna.
Drugim fenomenem, choć nieco innego rodzaju, była premiera nowego przekładu „Rękopisu znalezionego w Saragossie", który jest dużo bliższy francuskojęzycznemu oryginałowi i zamierzeniom autorskim hrabiego Jana Potockiego. Mógł to być szok dla miłośników tłumaczenia Edmunda Chojeckiego z 1847 r., kiedy dotarło do nich, że zachwycali się dotychczas „niekanoniczną" wersją „Rękopisu... ". To niezwykła przygoda móc odkrywać na nowo jedną z najwybitniejszych powieści w dziejach literatury, która wyszła spod ręki naszego rodaka. Ogromny szacunek należy się Annie Wasilewskiej, która sprostała translatorskiemu wyzwaniu.