Powód jest oczywisty - problemy, rozterki i traumy jej bohaterów wraz z rosyjską agresją na Ukrainę odbiegły nieskończenie daleko od doświadczenia mieszkańców naszej części Europy. Oni są bezpieczni w swojej Irlandii, nasze poczucie bezpieczeństwa zostało fundamentalnie naruszone w ciągu kilku godzin. Oni utyskują na drożyznę na rynku mieszkaniowym, my za miedzą widzimy zagładę ukraińskich miast. Można odnieść wrażenie, że nawet naczelny temat twórczości Rooney - załamanie się relacji międzyludzkich, powszechna wzajemna obcość wśród młodego pokolenia i brak porozumienia między wydawałoby się najbliższymi – nieco utonął w oceanie solidarności i empatii ogarniającej Polskę po inwazji Putina.
Czy zatem mimo wszystko warto czytać teraz prozę Rooney? Mamy do czynienia z gwiazdą światowej literatury i ciężko w światowych mediach natknąć się na recenzję „Gdzie jesteś, piękny świecie” utrzymaną w innym niż entuzjastyczny tonie. Pytanie tylko, czy irlandzka autorka nie odcinała przy okazji kuponów za swoje wcześniejsze powieści „Normalni ludzie” i „Rozmowy z przyjaciółmi”.
Sukces Rooney nie byłby tak efektowny, gdyby nie przekazała w tych książkach czegoś ważnego. Doświadczenia ludzi młodych, irlandzkich nasto- i dwudziestolatków. Doświadczenia, które nie ma wiele wspólnego ze skrajnościami, ale które w jakoś przekonywujący sposób pokazywało ich „zwykły” świat. Przepełniony pozorną bliskością czy pozornymi uczuciami, ale też - w zamian - całkiem prawdziwym poczuciem osamotnienia w rzeczywistości przepełnionej najnowocześniejszymi technikami komunikacji. Rooney nie pisała więc o niczym specjalnym, ale potrafiła to zrobić. I stąd ta popularność, i co tu dużo mówić - przyjemność lektury.
Czytaj więcej
90. urodziny Wiesława Myśliwskiego, naszego najwybitniejszego pisarza, uświetnia wybór jego rozmó...
Teraz w Polsce wyszła „Gdzie jesteś, piękny świecie”, najobszerniejsza jak dotąd powieść Rooney, w świetnym zresztą przekładzie Jerzego Kozłowskiego. Rzecz dotyczy losów dwóch przyjaciółek, dwóch dziewczyn, gdyż obie pod koniec powieści dopiero co przekroczyły trzydziestkę. Obie zajmują się literaturą i jej otoczeniem – Alice jest słynną powieściopisarką, Eileen pracuje w piśmie literackim. Rooney utrudnia jednak czytelnikowi zadanie: mamy tutaj klasyczną trzecioosobową narrację dotyczącą obydwu bohaterek, przeplataną długimi, intymnymi listami, które Alice i Eileen piszą do siebie. Problem polega na tym, że utrudniając lekturę czytelnikowi, Rooney utrudniła zadanie samej sobie.