Przywódcy Ameryki, której globalna ekspansja oparta jest również na przekonaniu o sile kultury i show-biznesu, od dawna pokazują się podczas inauguracji kadencji w towarzystwie artystów. Zanim Louis Glück, amerykańska poetka, otrzymała zeszłorocznego Nobla, lekturą jej wierszy i prywatną znajomością chwalił się Barack Obama.
Teraz w centrum uwagi jest afroamerykańska poetka Amanda Gorman. Zjawiskowo piękna, bajecznie utalentowana skradła wszystkim show, czytając w czasie gali wiersz „Wzgórze, na które się wspinamy" („The Hill We Climb"), pisany m.in. 6 stycznia, gdy zwolennicy Trumpa szturmowali Capitol.
Słowa o „chudej czarnej dziewczynie wywodzącej się od niewolników i wychowanej przez samotną matkę" oraz o nadziei na przywrócenie narodowej jedności zilustrowała uśmiechem oraz plastyczną choreografią rąk i dłoni. Nawiązała też do musicalowego hitu „Hamilton" o jednym z założycieli Ameryki.
22-letnia Amanda urodziła się w Los Angeles, ma dwie siostry, w tym bliźniaczkę. Wychowywała ją tylko mama, nauczycielka. W rodzinnym dramacie można dopatrywać się przyczyn zaburzeń mowy i nadwrażliwości na dźwięki. Remedium okazało się czytanie i pisanie. Dzięki talentowi (pierwszy tom „The One for Whom Food Is Not Enough", 2015) Amanda dostała się na Harvard. W 2017 r. otrzymała tytuł National Youth Poet Laureate, przyznawany twórcom wrażliwym na społeczne nierówności. Młoda feministka zapowiedziała wtedy ubieganie się o prezydenturę w 2036 r.
Gordon jest bodaj pierwszą poetką, której siłę docenili komercyjni nadawcy i producenci. Czytała poezję w MTV. Nike zamówił u niej wiersze dla sportowców. Penguin zapowiedział druk „The Hill We Climb" w 150 tys. egzemplarzy. Efekt? Poetka okupuje dwie pierwsze pozycje na szczycie Amazona z książkami, które są w przedsprzedaży, bo jeszcze się nie ukazały. Gorman pisze na Twitterze, że „tarza się ze śmiechu", bo ledwie w dzień zajęła dwa czołowe miejsca najważniejszej listy sprzedaży.