36 kilometrów książek

15 grudnia minie dekada, odkąd pierwszy czytelnik przekroczył próg nowego gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Codziennie jest ich tu ponad trzy tysiące, ale żaden nie wie, co dzieje się na zapleczu. Tam książki przechodzą odświeżające kąpiele i biorą udział w sesjach zdjęciowych.

Publikacja: 12.12.2009 00:47

W Magazynie Zwartym książki i czasopisma umieszczane są wedle kolejności przyjęcia. Ostatnie sygnatu

W Magazynie Zwartym książki i czasopisma umieszczane są wedle kolejności przyjęcia. Ostatnie sygnatury mają już po siedem cyfr

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Nie, nie tędy. To wejście dla czytelników – mówi Anna Wołodko z działu promocji BUW. Z głównego holu biblioteki prowadzi nas do wejścia od strony ul. Lipowej.

Co dzień przez te drzwi przechodzi ponad 200 pracowników. Czytelnicy znają twarze nielicznych.

Wchodzimy do centrum dowodzenia – dyspozytorni. Panowie w białych koszulach śledzą tu obraz z zamontowanych w budynku kamer. Jest ich 100. Na miejscu też jest strażak. Na etacie.

[srodtytul]Milionowe sygnatury[/srodtytul]

Obok dyspozytorni rampa – miejsce, do którego podjeżdżają samochody z zaopatrzeniem i książkami. Dla tych drugich droga do magazynów jest krótka. Tuż obok mieści się bowiem Oddział Gromadzenia i Uzupełniania Zbiorów.

Idziemy dalej, do tak zwanego Magazynu Zwartego.

– To określenie wzięło się od stosowanych tu regałów jezdnych – przesuwających się na szynach – tłumaczy Wołodko.

Magazynem kieruje Wojciech Nowak. Z biblioteką, tak samo jak pani Ania, związany jest od 17 lat. Dobrze pamięta, jak dużym wyzwaniem było przeniesienie tu zbiorów z dawnego BUW w campusie głównym UW.

– Proszę sobie tylko wyobrazić, że gdyby chcieć obok siebie ustawić wszystkie zgromadzone tu książki i czasopisma, to potrzeba by półki o długości 36 kilometrów – mówi.

Rozmiarami zaskakuje też sam magazyn, w którym składowane są książki zamawiane do czytelni lub wypożyczalni. Ma 70 metrów szerokości i 80 długości. Książki umieszczane są tu wedle kolejności, w jakiej dołączają do zbiorów. Ostatnie sygnatury mają już po siedem cyfr.

– Tylko dziś wpłynęło do nas 38 książek – mówi Nowak. Są wśród nich dary i egzemplarze obowiązkowe, czyli te, które każdy wydawca musi przekazać na poczet biblioteki. – Większość z „obowiązkowych” trafia do naszych zbiorów, ale są i takie, co selekcji nie przechodzą, bo lepiej wysłać je do bibliotek tematycznych, na przykład wydziałowych – mówi Wołodko.

W magazynie pracuje 13 osób na dwóch zmianach. Co dzień mają do zrealizowania ok. 500 zamówień.

[srodtytul]Odświeżająca łaźnia[/srodtytul]

Zarówno w Magazynie Zwartym, jak i tym ze starszymi zbiorami, panują idealne warunki „leżakowania”. Temperatura to 18 st. C, a wilgotność – 55 proc.

Sterylnie jest również w pracowniach konserwatorskich. Prowadzi do nich wąski, szary korytarz.

– Województwo sandomierskie, lata 50. XVIII w. – wyjaśnia Elżbieta Duziak, kierowniczka działu, prowadząc nas do umieszczonej w jednej z sal olbrzymiej mapy. Plan właśnie przechodzi ostatni etap konserwacji – suszenie.

– Jak do nas trafił, był niekompletny i bardzo brudny – mówi Duziak. – Zdjęliśmy go z płótna, lekkie plamy usunęliśmy szmatkami, a te żółte, intensywne wywabiliśmy chemicznie.

Chemicznie? By przekonać się, co kryje się pod tym określeniem, weszliśmy do laboratorium. Potocznie nazywanego „łaźnią”.

– To tu książki przechodzą odświeżające kąpiele – mówi Duziak, wskazując na olbrzymi zlew. Wokół niego stoją odczynniki chemiczne, narzędzia do badania PH czy usuwania wilgoci, prasa, suszarka.

Rozmowę o konserwacji zakłócają odgłosy zza ściany. To pracownicy introligatorni oprawiają zniszczone książki.

[srodtytul]Biblioteczny souvenir[/srodtytul]

– Wszystko robimy tu ręcznie – mówi Ewa Wójtowicz pracująca właśnie nad naprawą uszkodzonej książki i wskazuje na leżący na stole sprzęt. Są tu igła i nitka, klej, pędzel i pachnące nowością okładki.

Kobieta o bardzo pogodnym usposobieniu od lat związana jest z uniwersytetem. I to, jak podkreśla, nie tylko zawodowo.

– Nie ma możliwości, żeby ktoś mnie nie znał – śmieje się. – Przecież się tu urodziłam – dodaje i przywołuje historię swojej rodziny, która niegdyś w UW zajmowała służbowe mieszkanie.

W introligatorni pracuje od lat 70. Wiele już widziała.

– Zdarza się, że czytelnicy ponaznaczają fragmenty ołówkiem, wyrwą kartę, a nawet rozdział. A my? Musimy to naprawić – mówi, nie gubiąc uśmiechu.

Tuż za ścianą Marek Mastalerski konserwuje druki ulotne pochodzące z XVIII w.

– Drukowane mowy, odezwy. Wszystko to to taki dawny Internet, co jak sieć docierał do wszystkich – śmieje się.

[srodtytul]Narzędzia szpiegowskie[/srodtytul]

Z potęgi nowego medium sprawę zdaje sobie też Pracownia Reprograficzna. Tu na potrzeby czytelników i biblioteki digitalizuje się zbiory. Część udostępniana jest w eBUW-ie.

Nic więc dziwnego, że w głównej sali honorowe miejsce zajmuje gigantyczny skaner, gabarytami przypominający urządzenie rentgenowskie.

– Niektóre dokumenty są tak mocno zszyte, że nie można ich dobrze odbić. Wtedy robimy mikrofilmy – mówi Elżbieta Arcipowska, kierowniczka działu.

Nad dalszym przetwarzaniem skanów – ich konwersją – czuwa jeden z młodszych pracowników Grzegorz Kłębek.

– Jestem szczęściarzem, co może pracować na dwóch monitorach równocześnie – śmieje się, pokazując nam swoje stanowisko. W tym roku Kłębek opracował już 239 skanów. To jego pierwszy rekord. – W przyszłym będą następne – deklaruje.

A jak wygląda praca na mikrofilmach? – Duże książki to i dwa tygodnie można tak odbijać – mówi Jadwiga Antoniak, krok po kroku demonstrując nam działanie urządzenia do ich tworzenia. Trudno jednak utrzymać skupienie, bo zza jej pleców wyłania się półka pełna aparatów fotograficznych i kamer wideo.

– A to nic, taka nasza wewnętrzna kolekcja. Zaczęło się od mojego zenita... – mówi skromnie i demonstruje nam pokaźny zbiór. – Dokładnie 49 sztuk. Ten to ma chyba z 80 lat, tym można robić zdjęcia szpiegowskie jak James Bond, a tym fotografie pod wodą – wylicza.

Nikt dziś nie pamięta dokładnej daty powstania kolekcji. Gdy jednak dołączy do niej 50. eksponat, na pewno będzie obchodzić swoje święto. Antoniak liczy, że zacny zbiór pokona odwrotną drogę niż my – i zza zaplecza wyjdzie do części dostępnej czytelnikom.

[ramka][b]dziesięciolecie BUW[/b]

WYBRANE WYDARZENIA JUBILEUSZOWE

wtorek (15.12), godz. 14, uliczka Jubileuszowy tort i prezentacja archiwalnych zdjęć

sobota (19.12), godz. 20, hol katalogowy Koncert chóru Collegium Musicum UW i kwartetu fortepianowo-perkusyjnego Kwadrofonik

do niedzieli (20.12), hol katalogowy Wystawa zdjęć Rafała Bielawy „Buvalia insolentia” i promocja kalendarza BUW 2010. [/ramka]

Nie, nie tędy. To wejście dla czytelników – mówi Anna Wołodko z działu promocji BUW. Z głównego holu biblioteki prowadzi nas do wejścia od strony ul. Lipowej.

Co dzień przez te drzwi przechodzi ponad 200 pracowników. Czytelnicy znają twarze nielicznych.

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski