Osobisty przewodnik po dziełach sztuki

Angielski malarz i humanista Julian Bell napisał historię sztuki, zestawiając zjawiska z różnych kultur

Publikacja: 24.12.2009 07:00

Osobisty przewodnik po dziełach sztuki

Foto: Rzeczpospolita

Tytuł „Lustro świata” w najogólniejszy sposób wyjaśnia założenia autora: chodzi o sztukę odzwierciedlającą rzeczywistość. Bell dowodzi, że sztuka sama dla siebie nie istnieje. Powstaje w wyniku zmian społecznych, technologicznych, politycznych, religijnych. Nawet jeśli obraz wykoślawia czy przeinacza świat i tak do niego się odnosi.

Słowo o autorze. Lat 57, z rodziny o intelektualnych tradycjach. Syn historyka sztuki, wnuk Vanessy Bell, siostry Virginii Woolf. Maluje w starym stylu – tworzy wielkie figuralne kompozycje o symbolicznej treści.

[srodtytul]Gadał dziad o obrazie[/srodtytul]

Julian Bell adresuje swoje dzieło do ludzi zorientowanych w sztuce, lecz nadal jej ciekawych, głodnych. Jego księdze daleko do chłodnych podręczników. Żadnego naukowego żargonu. Nie tai wątpliwości, dzieli się skojarzeniami, nie upiera się przy racjach. To opowieści erudycyjne, z odniesieniami do literatury i innych dziedzin kultury. Choć prowadzone chronologicznie, mają osobistą, pełną emocji tonację.

Bell nie waha się ustanowić własnej hierarchii ważności. Arcydziełom przeciwstawia obrazy mniej znane, przekonująco uzasadniając wybór. Niby dlaczego „Guernica” Picassa ma stanowić ponadczasowy wzorzec metafory faszystowskiego bestialstwa? A może zastąpić ją upiornym i dosadnym, mało komu znanym płótnem „W obozie” Feliksa Nussbauma? Malarz zginął w Auschwitz; wspomniana praca powstała w 1940 roku po dwumiesięcznej internie w obozie na terenie Belgii. Oto jak Bell opisuje kompozycję: „Jeden mężczyzna sra, drugi kuli się pod derką w kolorze gówna, a trzeci czochra się po udzie”. Jednocześnie sam się mityguje, że zarówno praca, jak i komentarz są w złym guście. Ale tak ma być. Skoro sztuka ma prowokować, wytrącać widza z błogostanu, dlaczego podobnie nie miałby działać tekst na ten temat?

Bell jest otwarty na inne kultury, onegdaj uważane przez Europejczyków za dzikie, prymitywne, w najlepszym wypadku – egzotyczne. Znajduje pokrewne dusze wśród artystów przeszłości. Przykładem Eugene Delacorix. Ten „potomek francuskiej szlachty, którego apetyt na nowości mieszał się z poczuciem niedopasowania do współczesnej epoki”, chłonął kulturalne rewelacje przywożone do Europy przez archeologów towarzyszących armii napoleońskiej; czerpał też inspiracje z poezji.

Kumulacją „nieeuropejskiego” rozpasania okazał się głośny obraz „Śmierć Sardanapala”. W latach 20. XIX stulecia publiczność nie była jeszcze gotowa na tak przerażający spektakl: niewolnice mordowane, rumaki prowadzone na rzeź, a satrapa przypatruje się temu jak w stuporze. Delacroix, odsądzony za Sardanapala od czci i wiary, już w 1830 roku zyskał powszechny aplauz dziełem-symbolem „Wolność wiodąca lud na barykady”.

[srodtytul]Przeczytać i zobaczyć[/srodtytul]

Księgę czyta się z przyjemnością. Frajdę sprawia nawet jej kartkowanie. Ponad 370 reprodukcji nienagannej jakości, większość w kolorze. Każda opatrzona obszernym przypisem obfitującym w ciekawostki. Autor ma uwodzicielską lekkość wywodu bez belferskich obciążeń. Z jednym się wszelako nie zgadzam. Otóż Bell nie jest pierwszym, który na własną rękę eksploruje tereny sztuki. W ostatnich latach kilku innych artystów popełniło dzieła o podobnie osobistym walorze. Moja ulubiona pozycja to „Wiedza tajemna. Sekrety technik malarskich dawnych mistrzów” Davida Hockneya, jednego z czołowych brytyjskich popartystów.

Nie polecam natomiast naciąganych i banalnych wyliczanek w rodzaju „1001 obrazów, które warto w życiu zobaczyć” Stephena Farthinga, „1000 arcydzieł malarstwa” trójki amerykańskich autorów czy „1001 arcydzieł” siostry Wendy Beckett.

Za to tym, którzy lubią grzebać w starociach, polecam eseje André Malraux. Jego „Muzeum wyobraźni” to jak prototyp „Lustra świata”. Już pół wieku temu francuski pisarz intelektualista proponował zestawianie sztuki z różnych kulturowych obszarów. Tyle że wtedy mało komu było dane dotrzeć do przedstawionych obiektów. Pozostawała podróż w imaginacji.

[ramka][i]Julian Bell[/i]

[b]Lustro Świata[/b]

[i]przeł. Ewa Gorządek [/i]

Arkady, Warszawa 2009[/ramka]

Tytuł „Lustro świata” w najogólniejszy sposób wyjaśnia założenia autora: chodzi o sztukę odzwierciedlającą rzeczywistość. Bell dowodzi, że sztuka sama dla siebie nie istnieje. Powstaje w wyniku zmian społecznych, technologicznych, politycznych, religijnych. Nawet jeśli obraz wykoślawia czy przeinacza świat i tak do niego się odnosi.

Słowo o autorze. Lat 57, z rodziny o intelektualnych tradycjach. Syn historyka sztuki, wnuk Vanessy Bell, siostry Virginii Woolf. Maluje w starym stylu – tworzy wielkie figuralne kompozycje o symbolicznej treści.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: „Wyjarzmiona” jak zbiorowy pozew za pańszczyznę
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Kinga Wyrzykowska o „Porządnych ludziach”
Literatura
„Żądło” Murraya: prawdziwa Irlandia z Polakiem mechanikiem, czarnym charakterem
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Mateusz Grzeszczuk o „Światach lękowych” i nie tylko
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Literatura
Zmarły Mario Vargas Llosa był piewcą wolności. Putina nazywał krwawym dyktatorem
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne