Trudno, to już nie wina Agnieszki Fibich, autorki debiutanckiego utworu „Dopóki widzę twój cień”, oceniajmy ją podle dzieła. Nie jest złe – ale nie jest również dobre. Autorka nie potrafiła wykorzystać w pełni pomysłu, jakim było przedstawienie zagmatwanej walki specjalnego wydziału policji z szajką międzynarodowych handlarzy dzieł sztuki. Przypadek sprawił, że w działania dzielnych policjantów miesza się nieco sfrustrowana życiem – młodość mija, dzieci brak, mąż chorobliwie zazdrosny – powabna i inteligentna niewiasta. Zaślepiona nieoczekiwanym uczuciem do starszego światowego mężczyzny, nie zauważa misternej pułapki… Autorka kunsztownie i precyzyjnie konstruuje fabułę, w pewnym momencie jednak sama daje się jej ponieść – czytelnik otrzymuje wyłącznie akcję, wydarzenia, zasadzki, niespodzianki (niezbyt trudne do przewidzenia), brak jednak refleksji, introspekcji. To współczesna powieść płaszcza i szpady, podsuwająca czytelnikowi akcję za akcją niczym hollywoodzki film i niezostawiająca chwili na zastanowienie. O międzynarodowym zadęciu lepiej nie wspominać – to zagranica sztuczna, powierzchowna, rodem z kolorowych prospektów.

„Feniks” Johna Connora ma wszystkie elementy dobrego policyjnego thrillera, czyli gatunku łączącego klasyczny kryminał z dreszczowcem. Autorzy odwołują się do niego coraz chętniej – pozwala zrezygnować z drobiazgowego przedstawiania policyjnej procedury, umożliwia wprowadzenie wielu „efektów specjalnych”, np. polityki. Connor nie sięga do nich często, ale jednak fabułę powieści utkał z wydarzeń sprzed lat: walki IRA i oddziałów brytyjskich w Belfaście, za czym kryła się zarówno religia, jak i polityka. Akcja książki rozgrywa się w West Yorkshire, bohaterami są policjanci prowadzący śledztwo w sprawie zabójstwa kolegi i jego informatorki – czy była to zemsta dilerów narkotyków, których ci próbowali namierzyć? Okazuje się, że kluczem do rozwiązania zagadki jest przeszłość Karen Sharpe, młodej i niezależnej detektyw, partnerki zamordowanego policjanta… „Feniks” jest poprawnie napisanym, nieco może przydługim kryminałem, którego autor całkowicie nieświadomie nawiązuje do zachowania posła Antoniego M.: podobnie jak on opowiada nieustannie „coś wiem o przeszłości tej pani, ale nie powiem”. Gdy wreszcie mówi, niezbyt nas to już obchodzi.

Peter James zadebiutował rok temu na polskim rynku powieścią „Zabójczy żart”. Najnowsza, „Śmierć na sprzedaż”, też opowiada o krwawym i brutalnym żartownisiu, który za pomocą Internetu rozprowadza filmy wśród wybranego i zakamuflowanego grona odbiorców. Filmy specjalne, kręcone, gdy przed kamerą dokonywane są okrutne morderstwa. Teoretycznie to tylko książka, ale prasa niejeden raz przynosiła – i przynosi nadal – informacje o gangach specjalizujących się w tzw. snuff films, przygotowywanych na zamówienie zboczonych klientów. Niefortunnym bohaterem książki i niemal ofiarą jest właściciel małej agencji reklamowej w spokojnym Brighton, normalny mąż i ojciec, który z ciekawości wkłada do komputera znaleziony w pociągu nieopisany CD. Wywołany tym ciąg wydarzeń trudno nazwać komedią pomyłek, choć w ich opisie autor nie stroni od czarnego humoru. To typowy angielski kryminał, w którym opisowi śledztwa towarzyszy równolegle prowadzona analiza ludzkich zachowań: załamań, wzlotów, pokus. Czyta się dobrze, bo akcja szybka, a postaci krwiste i prawdziwe. Moje zastrzeżenie budzi stereotypowe obsadzanie ról bandytów do czarnej roboty osiłkami ze wschodniej Europy – wiem, że po Schengen to nawet łatwiejsze, ale lokalne karki też są nie do pogardzenia. A drugi zarzut to whisky Glenfiddich jako najbardziej uwodzicielski trunek. Wolne żarty!

Agnieszka Fibich „Dopóki widzę twój cień”. Klucze, Warszawa 2008John Connor „Feniks”.

Przeł. Małgorzata Szubert. PW Rzeczpospolita, Warszawa 2008Peter James „Śmierć na sprzedaż”. Przeł. Maciej Nawariak. Media Lazar, Warszawa 2008