Polski Dzwon Wolności

Pokolenie Oleandrów

Publikacja: 07.11.2008 08:20

Strzelcy w Oleandrach, sierpień 1914 r.

Strzelcy w Oleandrach, sierpień 1914 r.

Foto: Archiwum Państwowe w Krakowie

Tytuł „Do niepodległości” może zapowiadać solenną akademię „ku czci”. Na szczęście nic bardziej mylnego! Książka Janusza i Marka Cisków to fascynująca narracja o tych Polakach, którzy wzięli udział w walce, nie tylko zbrojnej, o niepodległość odzyskaną 90 lat temu. Trudno ich policzyć dokładnie – przez same Legiony przeszło co najmniej 45 tysięcy ludzi – ale nie można o nich zapomnieć. Z dziesiątków fotografii indywidualnych i zbiorowych (książka ma charakter półalbumowy) patrzą na nas Strzelcy i członkowie Polskich Drużyn Strzeleckich, Stałych Drużyn Sokolich, Drużyn Bartoszowych, legioniści obu brygad, amerykańscy Polacy – ochotnicy do Armii Polskiej we Francji.

Choć krakowskie Oleandry, skąd wyruszyła w sierpniu 1914 roku 1. Kompania Kadrowa, są miejscem związanym z Legionami, to jednak na mapie polskiej pamięci miejsce to powinno symbolizować wszystkich młodych Polaków, którzy poświęcali swój wolny czas na szkolenie wojskowe, bo wierzyli, że będą walczyć o niepodległość. Autorzy, wspominając o pielgrzymkach Amerykanów do Muzeum Dzwonu Wolności w Filadelfii, symbolizującego drogę Stanów Zjednoczonych do niepodległości, piszą: „Oleandry są naszym Dzwonem Wolności, jakkolwiek żaden pomnik ani tym bardziej muzeum nie przypomina o tej roli”. Niestety.

Bez Piłsudskiego i jego idei przygotowania kadr dla przyszłego wojska polskiego nie byłoby Legionów. Ale też, co przypominają autorzy, nie byłoby ich bez galicyjskich polityków, szczególnie Władysława Leopolda Jaworskiego i Juliusza Leo, którzy po niezadowalających z punktu widzenia Austriaków efektach wkroczenia strzelców Piłsudskiego do Kongresówki uratowali ideę polskiej formacji zbrojnej. I znacznie ciężej byłoby żołnierzom Legionów, gdyby nie wielki wysiłek Naczelnego Komitetu Narodowego, organizatora wszechstronnej opieki, w tym zdrowotnej i socjalnej, nad walczącymi.

Boje Legionów „odbudowały etos żołnierza, magię munduru i społeczny przymus wojskowej służby dla państwa”. Ten kapitał, lecz także kapitał doświadczenia bojowego Legionów i innych polskich formacji zbrojnych – o których autorzy nie zapominają – był nie do przecenienia w latach walki w obronie niepodległości i w walce o granice 1918 – 1921.

[srodtytul]Patriotyzm rozproszony[/srodtytul]

Janusz i Marek Ciskowie podają, że wśród zgłaszających się z okolic Wadowic 90 proc. stanowili chłopi. Pomiędzy ochotnikami z Krakowa było 43 proc. rzemieślników, 15 proc. robotników, 13 proc. urzędników, 11 proc. reprezentowało wolne zawody. W Galicji, owym polskim Piemoncie, niemal z każdego miasteczka, niemal z każdej wsi szli ludzie do Legionów. Był to, jak piszą autorzy, „patriotyzm rozproszony” rodzący się w Polsce powiatowej – bo przecież ruch niepodległościowy ani nie dysponował środkami masowego oddziaływania, ani też nie miał możliwości koordynowania działań na szeroką skalę.

Z Jasła i Krosna do Legionów na początku wojny zgłosiło się po 400 ochotników, z Tarnowa 1000. Co spowodowało ruch setek ludzi do Legionów? Autorzy przypisują znaczną rolę wychowawczej działalności galicyjskich szkół, w których wielką wagę przykładano do literatury romantycznej. Wskazują też na wpływ obchodzonych rocznic na ożywienie ducha patriotycznego: 100-lecia bitwy pod Racławicami i Konstytucji 3 Maja, 200. rocznicy odsieczy wiedeńskiej, 500-lecia zwycięstwa pod Grunwaldem. Nie do przecenienia jest w tym świętowaniu rola Krakowa, ale rocznicowe obchody organizowano w wielu miastach i miasteczkach galicyjskich.

Znaczną rolę w drodze młodych Polaków do szeregów Legionów odegrały organizacje sportowe w Galicji. Sport miał bowiem na początku XX wieku patriotyczny podtekst. Wyrabianie sprawności fizycznej, ćwiczenie charakteru w zmaganiach sportowych, duch zespołowej pracy były traktowane jako przygotowywanie się do walki zbrojnej o niepodległość. Towarzystwo gimnastyczne Sokół przeszło ewolucję od misji czysto sportowej do ćwiczeń paramilitarnych.

[srodtytul]Nieznane kobiety[/srodtytul]

Janusz i Marek Ciskowie przywracają pamięć o udziale kobiet w ruchu niepodległościowym. „To właśnie kobiety, często nieznane z imienia i nazwiska prowadziły w różnych regionach kraju nieformalne zajazdy dla legionistów udających się na front, przygotowywały kwatery dla działaczy poszukiwanych przez żandarmerię, noclegi dla kurierów przekraczających kordony, nawet pensjonaty dla rekonwalescentów”. W Sanoku było 26 pań w oddziale żeńskim Drużyn Bartoszowych. Działał tam też oddział żeński Polskich Drużyn Strzeleckich. W sierpniu 1914 r. został zmobilizowany oddział żeński Związku Strzeleckiego w Krakowie liczący 30 kobiet. Kobiety z Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego w Kielcach zajmowały się gotowaniem, praniem mundurów, szyciem czapek, plecaków i chlebaków. Liga Kobiet Galicji i Śląska opiekowała się rannymi, wdowami i sierotami po poległych legionistach. W Legionach, mimo formalnego zakazu, kobiety służyły w oddziałach łączności, aprowizacji i sanitarnych.

[srodtytul]Wbrew stereotypom[/srodtytul]

Autorzy upominają się o docenienie zasług Rady Regencyjnej i mianowanych przez nią rządów w budowaniu podwalin niepodległości. Prawda, że były to władze zależne niemal do samego końca wojny od Niemców, więc w społeczeństwie niepopularne. Walczyły jednak o polskie interesy, organizowały polskie szkolnictwo i polski wymiar sprawiedliwości, przygotowywały kadry urzędnicze i akty prawne dla nadchodzącego niepodległego państwa. Piłsudski w pierwszych tygodniach po przybyciu z Magdeburga do Warszawy miał dzięki pracy tych władz znacznie ułatwione zadanie.

Cała zresztą książka Janusza i Marka Cisków, wskazując na wielość polskich nurtów politycznych, organizacji, w tym stowarzyszeń paramilitarnych oraz formacji zbrojnych podczas I wojny światowej zaangażowanych w walkę o niepodległość, podważa stereotypowe przekonanie, że najpierw były Legiony, a potem, w listopadzie 1918, zjawił się w Warszawie Piłsudski i zrobił Polskę z niczego. Nic nie ujmując Marszałkowi.

[i]Janusz Cisek, Marek Cisek, „Do niepodległości”. Świat Książki, Warszawa 2008[/i]

Tytuł „Do niepodległości” może zapowiadać solenną akademię „ku czci”. Na szczęście nic bardziej mylnego! Książka Janusza i Marka Cisków to fascynująca narracja o tych Polakach, którzy wzięli udział w walce, nie tylko zbrojnej, o niepodległość odzyskaną 90 lat temu. Trudno ich policzyć dokładnie – przez same Legiony przeszło co najmniej 45 tysięcy ludzi – ale nie można o nich zapomnieć. Z dziesiątków fotografii indywidualnych i zbiorowych (książka ma charakter półalbumowy) patrzą na nas Strzelcy i członkowie Polskich Drużyn Strzeleckich, Stałych Drużyn Sokolich, Drużyn Bartoszowych, legioniści obu brygad, amerykańscy Polacy – ochotnicy do Armii Polskiej we Francji.

Pozostało 88% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski