Rozgłos książki „Kinderszenen” Jarosława Marka Rymkiewicza wynika w dużej mierze z faktu, że stawia ona pytania ważne dziś dla Polaków: o sens historii, rozumienie własnych dziejów, możność lub niemożność podzielenia się swym doświadczeniem z innymi. Podobnie było z „Wieszaniem” – poprzednią książką tego autora, w której pytał on o sprawy istotne dla polskiej wspólnoty politycznej: o rozrachunek z przeszłością, zwłaszcza zaś o stosunek do zdrady. W dzisiejszych czasach, gdy nasza literatura abdykuje z powinności roztrząsania problemów ważnych „tu i teraz” dla Polaków, konsekwentna postawa Rymkiewicza godna jest docenienia. Wiele miejsca w „Kinderszenen” zajmuje opis osobistych doświadczeń autora podczas II wojny światowej, kiedy był on małym chłopcem. W świetle przywołanych wspomnień można w nowy sposób spojrzeć na późniejsze decyzje i wybory życiowe Rymkiewicza oraz lepiej zrozumieć jego twórczość. Z doświadczeniami jednak nie sposób polemizować. Można natomiast dyskutować z interpretacjami wydarzeń, które pojawiają się w „Kinderszenen”. Bo choć Rymkiewicz stawia wiele istotnych pytań, to z niektórymi jego odpowiedziami nie sposób się nie zgodzić.
[srodtytul]Człowiek jak zwierzę[/srodtytul]
Podstawowe przesłanie tej książki nie ma charakteru historiozoficznego, na czym skupia się większość krytyków Rymkiewicza, lecz charakter metafizyczny. Główna teza „Kinderszenen”, wyrażona niemal implicite przez autora, mówi o wspólnocie istnieniowej, a nawet istotowej między ludźmi a zwierzętami. Równie wiele miejsca, co cierpieniom ludzi podczas okupacji, autor poświęca cierpieniom zwierząt: kotów, zajęcy, lisów, raków. Wydaje się, że ich katusze odmalowuje w sposób o wiele bardziej plastyczny niż męki ludzi.
To świat zwierząt dostarcza mu zresztą klucza do zrozumienia świata ludzi. Kiedy opisuje raki transportowane w drewnianych skrzyniach do sklepu, opatruje to komentarzem: „To tam, w tych skrzynkach, jest cała wiedza o życiu, jaką można posiadać – tam jest wszystko to, co można o nim i co należy wiedzieć”. Do rangi prawdziwego mędrca polskiej literatury urasta dla niego Adolf Dygasiński. O książce tego ostatniego zatytułowanej „Zając” Rymkiewicz pisze, że „tam są wielkie prawdy, które trzeba znać.”
Pierwsza z tych prawd mówi o wspólnocie istnienia: „Zając jest więc jak człowiek, a człowiek jak zając. Pełna tożsamość, bowiem życie jest tożsame ze sobą i nie ma nic poza nim – poza tą wspólnotą wszystkiego, co żyje”, pisze Rymkiewicz.