Książkę „Kochana stara buda” — wydaną w 80. rocznicę powstania Qui Pro Quo — czyta się jednym tchem. Łączy w sobie skrzącą się od anegdot, potoczystą gawędę dla każdego, z myślowym rygorem rozprawy naukowej dla wybranych.
Dość wspomnieć, że w pierwotnym kształcie była to praca magisterska, przygotowana przed laty na wydziale Wiedzy o Teatrze ówczesnej warszawskiej PWST, pod kierunkiem promotora, prof. Zbigniewa Raszewskiego, którego pamięci Mościcki zadedykował tom. Zdaniem innego wykładowcy tej uczelni, Jerzego Koeniga, monografia ta ma — jak to ujął w tekście „Zamiast posłowia” — „dwie zalety: odpowiada na niełatwe pytanie — co to naprawdę było owo Qui Pro Quo, legenda polskiej kultury dwudziestolecia międzywojennego; jest książką do czytania”.
Haracz państwa i cenzura
Autor trzyma się chronologii wydarzeń, choć zarazem udało mu się wyodrębnić i podkreślić wyjątkowy charakter pracy współtwórców programów. Osobne rozdziały poświęcił założycielom, dyrektorom, autorom tekstów (Julian Tuwim, Marian Hemar, Konrad Tom), muzyki, tańców (Tacjanna Wysocka, Feliks Parnell), dekoracji (Józef Galewski), jak i aktorom (Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Fryderyk Jarosy i niezastąpieni odtwórcy szmoncesów: Kazimierz Krukowski i Ludwik Lawiński).
Ugruntowana wiedza autora została podbudowana jego umiłowaniem tematu i pasją. Mało znam monografii tak drobiazgowo udokumentowanych, a zarazem frapujących. Mościcki dotarł do planów lokalizacji teatrzyku w podziemiach wrotkarni w ekskluzywnej niegdyś galerii Luxenburga przy ulicy Senatorskiej 29. Historię QPQ — kabaretu, może i rewii, na pewno artystycznego salonu — czyta się niby sensacyjną powieść, tyle czyhało nań zagrożeń i prób likwidacji, ze zdzieranym przez państwo morderczym haraczem 50 proc. od wpływów z biletów czy nadgorliwymi ingerencjami cenzury na czele.