Pretensjonalnie o słoniu i gołębicy

Dokument Le Clézio. Pisarz zainteresowany dawnymi kulturami pokusił się o analizę życia i twórczości Diega Rivery i Fridy Kahlo

Publikacja: 22.09.2009 11:55

Pretensjonalnie o słoniu i gołębicy

Foto: Materiały Promocyjne

Le Clézio jest autorem płodnym i wszechstronnym, ale tym razem temat go przerósł. Biografie Diega i Fridy przedstawił na tle porewolucyjnych zawirowań w Meksyku. Wiele wątków, różne style – od oschłej relacji przez quasi-poetyckie opisy po amatorskie psychologizowanie.

Najgorsze są repetycje. Pisarz przywiązał się do niektórych określeń. Diego zawsze jest "olbrzymem i pożeraczem kobiet", a Frida – pogrążoną w rozpaczy i osamotnieniu kobietą o zuchwałym spojrzeniu. Drażnią też pretensjonalno-tandetne opisy malarstwa: "…rozdarła sobie pierś i serce, żeby dokładnie pokazać całą zawartą w nich anatomiczną prawdę, i która natchniona przez rozum i wyobraźnię reagujące szybciej od światła, namalowała swą matkę i swą karmicielkę, choć de facto nie znała ich rysów…" (to tylko fragment tasiemcowego zdania, jakich w książce na kopy). W efekcie cienki tom wydaje się rozwlekły, a wrażenie bylejakości potęguje niechlujne polskie tłumaczenie.

Trzeba oddać sprawiedliwość francuskiemu nobliście, że zainteresował się meksykańskim tandemem długo przed ogólnoświatowym wybuchem fridomanii. Koniunkturę na "ikonę cierpienia" nakręcił film z Salmą Hayek, a szczytowym momentem popularności Kahlo stała się 100. rocznica urodzin (2007 rok). Wtedy też gruchnęła wiadomość o odnalezieniu "archiwum" malarki.

Le Clézio wziął się do "Diega i Fridy" w 1993 r., pięć lat po opublikowaniu "Snu meksykańskiego", w którym naszkicował obraz kraju od prekolumbijskiej świetności Azteków po obecną trudną rzeczywistość. Te wątki powracają w historii małżeństwa Riverów. Najwięcej miejsca zajmują fakty z życia "słonia i gołębicy", jak określano parę.

Nie znalazłam u Le Clézio niczego, co wzbogaciłoby wizerunek Fridy. Jedyne, co francuski pisarz inteligentnie wydobył, to pogłębiający się jej miłosny obłęd. Pod koniec życia, otumaniona środkami uśmierzającymi ból i narkotykami, Kahlo nadała uczuciu do męża formę kultu graniczącego z dewocją. Pisała do niego litanie: "…Diego w mej urynie Diego w mych ustach w mym sercu w mym szaleństwie w mych marzeniach…".

Znacznie ciekawsza wydała mi się część poświęcona Riverze. Właściwie nie miałam pojęcia o skali dokonań najsłynniejszego muralisty Meksyku. Widziałam zaledwie cząstkę jego dorobku na reprodukcjach.

Biografia "ogra" też jest mniej ograna. Wiadomo głównie o jego niezliczonych romansach, którym ślub z Fridą nie położył kresu. Po rozwodzie tak tłumaczył swój nieokiełznany apetyt seksualny: "…Byliśmy małżeństwem przez 13 lat. Kochaliśmy się ciągle tak samo. A ja chciałem bez skrępowania móc postępować wedle mych pragnień ze wszystkimi kobietami, na które przychodziła mi ochota. Zresztą Frida nie miała nic przeciwko temu, że byłem niewierny".

Ten infantylny egoista miał jednak wiele zalet. Spontaniczny, z szerokim gestem, szczerze wierzył w ideę komunizmu. Do tego miał ogromny talent i był tytanem pracy – potrafił trudzić się przy freskach po kilkanaście godzin dziennie. Mało kto wie, że odwiedził Warszawę w 1956 r. i… z marszu pomógł Cybisowi, wówczas sekowanemu przez władze (nasz malarz wspomina ten epizod w "Dziennikach").

Uznał, że trzeba "odkorkować" sytuację artystyczną w Polsce, bo socrealizm to "tandetne normy oficjalnego kanonu". Nie po raz pierwszy Rivera wykazał się odwagą. Nie dziwi mnie, że mimo wad zjednywał sobie ogólną sympatię.

[ramka]

[b]Odnalezione dwa lata temu archiwum Kahlo jest fałszywe [/b]

W listopadzie ukaże się w Ameryce książka Barbary Levine „Finding Frida Kahlo”. Autorka poddała rewizji dotychczasową wiedzę o Kahlo i pokusiła się o własną interpretacją psychiki bohaterki. Swą pracę oparła na odnalezionym w 2007 roku archiwum malarki. Skarb złożony z 1200 obiektów – obrazów, biżuterii, prywatnych listów, przepisów kucharskich, zdjęć oraz pamiętnika artystki – zakupiła para meksykańskich antykwariuszy.

W sierpniu br. wybuchł skandal. Naukowcy specjalizujący się w twórczości Kahlo ogłosili w branżowym periodyku „Art Newspaper”, że wszystkie obiekty z „archiwum”, to falsyfikaty. W tej sprawie zwrócili się też do ministerstwa kultury Meksyku.

– To sensacja podobna do „odkrycia” dzienników Hitlera, które miały zmienić bieg historii – ostrzega James Oles, historyk sztuki z Mexico City, określając „archiwum” jako naukową perwersje w stylu Fridy Kahlo.

Także Mary-Anne Martin, południowoamerykańska marszandka handlująca dorobkiem Kahlo, ma wiele zastrzeżeń. – Rysunki są kiepsko wykonane, anatomiczne szczegóły – jak przerysowane z atlasu; pismo infantylne, teksty – prymitywne. Niczego bym tak nie chciała, jak trafić na nieznaną spuściznę po Fridzie, lecz w przypadku tego zestawu nie ma szans, żeby zaakceptowali go fachowcy z Christie’s czy Sotheby’s. Monika Małkowska [/ramka]

Le Clézio jest autorem płodnym i wszechstronnym, ale tym razem temat go przerósł. Biografie Diega i Fridy przedstawił na tle porewolucyjnych zawirowań w Meksyku. Wiele wątków, różne style – od oschłej relacji przez quasi-poetyckie opisy po amatorskie psychologizowanie.

Najgorsze są repetycje. Pisarz przywiązał się do niektórych określeń. Diego zawsze jest "olbrzymem i pożeraczem kobiet", a Frida – pogrążoną w rozpaczy i osamotnieniu kobietą o zuchwałym spojrzeniu. Drażnią też pretensjonalno-tandetne opisy malarstwa: "…rozdarła sobie pierś i serce, żeby dokładnie pokazać całą zawartą w nich anatomiczną prawdę, i która natchniona przez rozum i wyobraźnię reagujące szybciej od światła, namalowała swą matkę i swą karmicielkę, choć de facto nie znała ich rysów…" (to tylko fragment tasiemcowego zdania, jakich w książce na kopy). W efekcie cienki tom wydaje się rozwlekły, a wrażenie bylejakości potęguje niechlujne polskie tłumaczenie.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Literatura
Jakub Małecki ujawnia szczegóły nowej powieści – „Fabuła wynika z intymności”
Literatura
Ernest Hemingway zabawny i dowcipny. Jest nowy przekład
Literatura
Zwycięzcy 18. Nagrody Literackiej Warszawy
Literatura
O tym jak redemptorysta pomógł Wydawnictwu Czarne, swoich i Andrzeja Stasiuka książkach mówi Monika Sznajderman
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Literatura
Elektryczna sonda Zimbardo na mózgu Williama Szekspira