[b]Czytaj też - [link=http://www.rp.pl/artykul/9148,402742_Ostatni_prawdziwy_pisarz_w_USA.html]Ostatni prawdziwy pisarz w USA[/link][/b]
Czytelnicy "Wdów z Eastwick" oczekiwali kontynuacji zabawnych i naszpikowanych seksem przygód "Czarownic z Eastwick". Tymczasem ta powieść wprawia w zakłopotanie. Minimum rozrywki. Między wierszami lżejszymi, nawet żartobliwymi, autor musztruje odbiorcę jak zrzędliwa ciotka. Ale to ważna lektura. Jak zwykle u Updike'a – osobista i bezkompromisowa. Z trafną, acz niezbyt korzystną oceną amerykańskiego społeczeństwa.
[srodtytul]Bez diabelskiej łaski[/srodtytul]
Mistrz wiedział, że jego dni są policzone. We "Wdowach…" żegnał się z życiem i literackimi dokonaniami. Jednocześnie jakby wierzył, że uda mu się odroczyć wyrok, skoro jest świadomy genezy i charakteru nowotworów. Analizował przyczyny ich powstawania, a jego przemyślenia i uwagi reprezentuje Lexy (Alexandry), najstarsza z wiedźm. Ta ongiś piękność (w filmie wcieliła się w nią Susan Sarandon) jest w wieku autora. Jak nietrudno się domyślić na podstawie tytułu, owdowiała. Rychło po niej zostały osamotnione Jane i Sukie. Wszystkie trzy wyprowadziły się z Eastwick, rozwiodły z pierwszymi partnerami i ponownie wyszły za mąż; każda dorobiła się czwórki dzieci (motyw nawiązujący do prywatnego życia pisarza: miał dwie żony i czwórkę potomstwa).
Starsze panie wypełniają pustkę podróżami po świecie. Góry Skaliste w Kanadzie, potem Egipt i Chiny. Kolejne lato postanawiają spędzić w Eastwick. Trochę z ciekawości, poniekąd z zamiarem naprawienia wyrządzonych krzywd. Sprawy jednak nie układają się po ich myśli. Choć minęło 30 lat, wciąż wisi nad nimi odium; niektórzy nadal pałają chęcią zemsty. Pewna niewiasta bierze odwet w imieniu krewniaczki, rzekomo zabitej przez jędze. Nasyła na nie ucznia diabła. Sam Darryl van Horne (niezapomniana rola Nicholsona), z którym kiedyś trzy wiedźmy niecnie się zabawiały, tym razem się nie pojawia. Nie zdradzę, czym wendeta się kończy. Ważniejsze, że bohaterkom z biegiem lat poprawia się charakter.