Nie życzyłabym nikomu takiego potomstwa! „Mój syn”, bohater opowiastki belgijskiego autora Oliviera Schrauwena jest wielkości krasnala, do tego szpetny i gapowaty. Młodzik z „Latarni”, dzieła hiszpańskiego rysownika Paco Roca, ma pecha oraz problem z motywacją do życia. Co z takimi dziećmi zrobić?
W pierwszym wypadku dydaktyką zajmuje się papa niedorostka, osieroconego przez matkę w chwili urodzin. Drugiego nieszczęśnika wychowuje stary latarnik, samozwańczo obsadzający się w roli rodzica.
[srodtytul]Starzenie wzbronione [/srodtytul]
„Mój syn” jest udanym graficznym pastiszem. Schrauwen imituje styl amerykańskich komiksów z początku XX wieku. Są też wtręty w stylistyce kojarzącej się z secesyjnymi pocztówkami „do śmichu” i fragmenty w duchu socjalistycznych produkcyjniaków.
Akcja rozgrywa się w latach 20. ubiegłego wieku. Ale mniejsza o datę, ważniejszy pure nonsensowy humor, który czyni historię ponadczasową. Trochę jakby „Alicję w Krainie Czarów” skrzyżować z rewelacjami z brukowców. Szczególnie sekwencja rozgrywająca się w Zoo obfituje w sensacje. Dzieciaka połknął i wypluł krokodyl, Pigmeje (też potraktowani jako okazy fauny) uciekli z zoologu, goryl urwał łeb oglądającemu i przebrał się w jego ciuchy…