Paryż, początek XX stulecia, Montparnasse opanowuje międzynarodowa artystyczna cyganeria. W 1902 roku do barwnego grona dołącza Wilhelm Apolinary Kostrowicki vel Guillaume Apollinaire, dwudziestokilkulatek bez grosza przy duszy, o niejasnym pochodzeniu.
W otoczeniu intelektualnie wymagającym, a lekceważącym konwenanse, czuje się jak ryba w wodzie. Zyskuje rozgłos jako poeta-eksperymentator i imprezowy improwizator, znawca trunków i wykwintnej kuchni, a także – uwodziciel. Zaprzyjaźnia się z Picassem, Maxem Jacobem, Erikiem Satie i zakochuje w obiecującej malarce Marie Laurencin. Jej właśnie dedykuje lwią część poematów. Zarobki przynosi mu praca dziennikarska. Kiedy plajtuje jedna z redakcji, w której się zatrudnił, decyduje się na krok tyleż desperacki, co wzbogacający o kolejne warsztatowe doświadczenie: pisze pastisz powieści erotycznej, którą publikuje pod inicjałami G.A.
„Jedenaście tysięcy pałek czyli miłostki pewnego hospodara" objęto na długie lata obyczajową anatemą, kolportowano potajemnie. Na światło dzienne wyniosły ją dopiero seksualnie liberalne lata 60. A w 1975 roku Éric Lipmann zaadaptował powieść do kina.
Tu wyrazy uznania dla tłumacza. Brawurowo przełożył imiona i nazwiska bohaterów. I tak książę Mony Vibescu u nas nazywa się Valkutascu, wicekonsul serbski – Vzvodan Dupcicz, jedna z panienek – Dupulina d'Ancône, jej przyjaciółka – Aleksyna Mniamniam. Z nimi nie sposób się nudzić!
Umówmy się – nie jest to lektura dla skromniś. Ale też nie wulgarny pornos. Dziełko Apollinaire'a cechuje humor (chwilami makabryczny) i umiejętność parodiowania różnych literackich gatunków (brukowiec skrzyżowany z dziełami markiza de Sade).