W końcu w 1965 roku doszło do dwóch procesów: w Los Angeles zarzuty zostały oddalone, ale w Bostonie sąd nazwał książkę śmieciem. Sędzia Eugene Hudson nie dał się przekonać Normanowi Mailerowi, Allenowi Ginsbergowi i Johnowi Ciardiemu, uznając „Nagi lunch” za rzecz „obsceniczną, nieprzyzwoitą i plugawą”, do tego napisaną przez osobnika „chorego umysłowo”. Jednak rok później Sąd Najwyższy Stanu Massachusetts postanowił inaczej, zezwalając na sprzedaż książki, choć nie na eksponowanie, a tym bardziej reklamowanie jej kontrowersyjnych stron.Mailer, jak powiedzieliśmy wcześniej, próbował zlikwidować żonę, ale to mu się nie udało. Burroughsowi, i owszem. 6 września 1951 roku postawił żonie Joan na głowie szklankę i w obecności znajomych strzelił do niej z pistoletu, który ponoć miał zaraz sprzedać i przed transakcją chciał sprawdzić broń. Zeznania świadków były dla zabójcy korzystne, wskazujące na nieszczęśliwy wypadek, i sąd w Meksyku, gdzie zajście miało miejsce, wypuścił Burroughsa za kaucją. Po roku wydał wyrok – dwa lat więzienia, zawieszając go jednak, głównie z tego powodu, że przyszły autor oczywiście kultowego „Ćpuna” dawno nielegalnie przekroczył granicę.Norman Mailer nie dostrzegał jednak w przemocy niczego złego. Publicznie przeanalizował przecież przypadek dwóch młodych ludzi, którzy mordując właściciela sklepu ze słodyczami, wystąpili – zdaniem pisarza – przeciw opresyjnemu systemowi, który natychmiast trzeba zmienić. A gniew, dowodził, „skierowany do wewnątrz jest niebezpieczny dla twórczości; więc skoro przemoc zostanie użyta, uzewnętrzniona i znajdzie ujście, czyż sama nie jest twórcza”?
Pieszczoch liberalnych środowisk
Pisarz występował czynnie przeciw wszelkim zakazom językowym: w literaturze i w życiu. W październiku 1967 roku wziął udział w wielkim marszu antywojennym na Pentagon, podczas którego wykrzykiwał przez mikrofon takie bluźnierstwa, że go zamknięto. Dostał trzydzieści dni aresztu, przesiedział pięć, po czym powiedział: „No, drodzy Amerykanie, dziś jest niedziela, a my palimy ciało i krew Chrystusa w Wietnamie”. Gdy spytano go, z jakiej racji wtrąca się w sprawy chrześcijan, odpowiedział, że ma do tego prawo jako mąż swojej żony, akurat chrześcijanki. Po latach, w 1977 roku, wydał „Ewangelię według Syna”, apokryf będący relacją o życiu Chrystusa składaną przez niego już po śmierci. Jezus zostaje tu ukazany jako miłośnik życia, niemal hedonista, prezentujący typowo żydowską, można powiedzieć wręcz, że chasydzką zdroworozsądkowość, sceptycyzm i specyficzny humor. Historia jest płaska niczym deska do prasowania.
Późne powieści Mailera są zresztą beznadziejne, jak fatalne były „Starożytne wieczory”, powieść z dawnego Egiptu, i sensacyjny „Harlot’s Ghost”. Pod literackim względem znacznie lepsze były dla niego lata 70., gdy kreował się na reportera, oczywiście najlepszego w świecie. Liczył zresztą wówczas na Nagrodę Nobla. Mieszane uczucia budził jednak jego astronautyczny reportaż „Na podbój Księżyca” (1970), „Pieśń kata” mająca być w zamyśle protestem przeciwko karze śmierci raziła rezonerstwem (ale dostała Pulitzera), a biografia Marylin Monroe (1973) była typowym produktem z drugiej ręki, gdyż od siebie autor o słynnej aktorce nie miał nic do powiedzenia.
Był człowiekiem zdolnym, ale jeszcze bardziej sprytnym. Z dobrodziejstwem inwentarza kupowali go i intelektualiści, i artyści. Uchodził za ulubieńca, wręcz pieszczocha liberalnej krytyki, a że występował przeciw administracji amerykańskiej, szczególnie wtedy, gdy rządzili republikanie, uważany był za pisarza postępowego. Także w krajach socjalistycznych, z PRL włącznie, gdzie jednak na wszelki wypadek ostrożnie go limitowano.
Od lat 50. zaczął kształtować swoje życie na podobieństwo powieści. Taka autokreacja znana jest dobrze z historii, ale Mailer połączył ją z mechanizmem promocji. Undergroundowe, awangardowe środowiska sukces komercyjny miały, niejako z założenia, w pogardzie, dopóki Mailer nie dokonał w tym myśleniu przełomu. Potrafił przekonać otoczenie, że pozostał niezależnym, nonkonformistycznym twórcą, który na sukces po prostu zasługuje. W rzeczywistości podawał klasie średniej na tacy średni produkt z supermarketu opatrzony nadrukiem: „Zaangażowany”.