Samosiejka Marii Rodziewiczówny

Korona twórczości Marii Rodziewiczówny, pisarki niezwykle popularnej, wciąż wznawianej i utrzymującej się wśród autorów, których książki najchętniej wypożyczane są w bibliotekach, to – oczywiście – powieści: „Dewajtis" (1889), „Szary proch" (1899), „Czahary" (1905). Ale i później, w 1920 r., napisała „Lato leśnych ludzi", klasyczną dziś pozycję kanonu literatury młodzieżowej.

Publikacja: 02.02.2013 00:01

Samosiejka Marii Rodziewiczówny

Foto: ROL

150 lat temu, 2 lutego 1863 roku, urodziła się Maria Rodziewiczówna (zm. w 1944 roku). Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej", z dodatku Księga kresów wschodnich

PRL-owska cenzura przez pół wieku nie dopuszczała jednak do publikacji jej mniej popularnych, a nie mniej ciekawych, tytułów odnoszących się do walk Polski o niepodległość i kształt granic oraz rewolucji i wojny polsko-bolszewickiej. Do wydarzeń tych wróciła m.in. w pełnej goryczy książce „Niedobitowski z granicznego bastionu" (1926, wydanie powojenne KAW 1991), gdzie ukazała los zesłańców, którzy po powrocie do rodzinnych, zrujnowanych i ograbionych domów jako obszarnicy od nowych, polskich (!) władz nie otrzymywali żadnej pomocy. Przeciwnie, gnębieni podatkami musieli dokonywać cudów, by utrzymać to, co było ich z dziada pradziada. Tak właśnie postępuje główny bohater książki o znaczącym nazwisku – Niedobitowski, który „ziarno w ziemię rzucał wierząc, że wygra".

Naprawdę zaś – dowodziła Rodziewiczówna – wygrywał ktoś zupełnie inny. Administracja, gnębiąc „obszarników", osłabiała żywioł polski, natomiast wspierała takich jak „obywatel" Kuźma Suprunik.

Wrócił on do wsi z Rosji w 1919 r., po dziesięciomiesięcznej peregrynacji przez Sowdepię. Tu dowiedział się, że dwory zostaną skasowane, a ziemia oddana ludowi. Ograbił więc „pana" z czego jeszcze tylko się dało i odbudował zniszczone gospodarstwo. Wystarał się o narzędzia i nasiona, skorzystał z amerykańskiej pomocy w żywności i odzieży. Jakoś przeżył mniej korzystny dla siebie antrakt w postaci krótkotrwałych rządów bolszewików, ale zaraz powrót Polaków dał mu „znowu pole do skarg, próśb, szacunku strat i podań o zapomogi". Konsekwentnie był „pokorny, cierpliwy, zawsze zbiedzony, narzekający, żebrzący, kłamiący i kradnący". Przybycie osadników z głębi Polski zakłóciło kolejny okres pomyślności Kuźmy, który już zacierał ręce, że oto „Polaki Polakom zabierają ziemię, żeby mużyk miał". Gdy wyszło na to, że na reformie wiele nie zyska, zabrał się – po prostu – za bandytyzm, co o mało nie skończyło się dla niego tragicznie. Przyczaił się więc. Jak przyjdzie pora – myślał – puści „czerwonego kura" na dwory i osady, a na razie korzysta, ile może, z tego, że – powiada – „Polska jest durnaja, jak jemu treba".

Rodzinę pisarki dotknęły represje po powstaniu styczniowym, nic dziwnego więc, że na tematykę powstańczą często znajdowała miejsce w swoich utworach. W sylwetkach jej bohaterów odbijał się pozytywistyczny kult pracy, i to pracy fizycznej – na roli. Patriotyzm – tak jak go rozumiała Rodziewiczówna – polegał na wytężonej pracy, przywiązaniu do ziemi i umiłowaniu przyrody. Szczególną rolę odgrywały w jej powieściach kobiety, walczące – często samotnie – o utrzymanie ojcowizny. Taką walkę toczyła i ona, czego dowodzi fragment wspomnień Stanisława Kwietnia (znajdujących się w rękopisie w Bibliotece Ossolińskich we Wrocławiu), przedwojennego urzędnika powiatowego.

„Wróciłem do biura przed trzecią po południu. Woźny Kraśko wszedł cicho do gabinetu, oznajmiając mi, że była Rodziewiczówna w sprawie podatków.
– Więc co? – zapytałem.
– Nic ważnego – odrzekł Kraśko. – Powiedziałem jej, że wybrani urzędnicy poszli spotykać ministra skarbu. Rodziewiczówna zrobiła dziwny grymas ust, coś powiedziała, jak dosłyszałem, że nawet minister skarbu na Polesiu szuka skarbów, jakby nie miał innej ważniejszej roboty. I wyszła.
– Uszczypliwa, co?...
– Poniekąd ma rację – zauważył woźny".

Rodziewiczówna przyjechała do urzędu nie tyle w sprawie podatkowej, ile po to, by zaprotestować przeciw rabunkowej gospodarce lasami na Polesiu. Niebawem, korzystając z nadarzącej się okazji, Stanisław Kwiecień odwiedził pisarkę, nie bacząc na ostrzeżenia ze strony sekretarza gminnego, który twierdził, że Rodziewiczówna nie znosi u siebie urzędników, a tym bardziej przybywających „urzędowo".

„Rodziewiczówna dobyła sakiewkę z tytoniem (samosiejka) i zaczęła kręcić z bibułką pokaźnego papierosa, pro- ponując, jeśli palę, pójście w jej ślady.
(...) W obszernej izbie chaty na ubitym klepisku leżał związany snop słomy. Rodziewiczówna rozwiązała snop, w którym warstwami ułożone były listki tytoniu. Jak zapewniała: słoma jęczmienna ma te właściwości, że wyciąga zdrowy zapach, a dodaje aromatu. (...)
Rozejrzałem się po chacie, bo coś mnie tchnęło, zapytałem:
– Czy to ta chata, w której powstała powieść »Lato leśnych ludzi«?
– Tak – brzmiała krótka odpowiedź – tylko ta chata w czasie pisania tej powieści stała jeszcze w głuszy leśnej.
(...) Posiadłość jej, licząca ponad tysiąc hektarów, była mocno zdewastowana. Aby ją podźwignąć i doprowadzić do przedwojennego stanu, trzeba było nie lada wysiłku i dużych nakładów".

Autorka „Czaharów" zmarła w wieku 81 lat. Wojna sprawiła, że ta ziemianka, od urodzenia związana serdecznymi więzami z Grodzieńszczyzną i Polesiem, gdzie gospodarowała w rodzinnym majątku Hruszczowa, swoje ostatnie dni przeżyła zupełnie gdzie indziej, pod Skierniewicami.

Czesław Miłosz trafił tam, dokładnie do wsi Janowice, uciekając z ogarniętej powstaniem Warszawy. Zatrzymał się w majątku Żelazna, o czym po latach pisał w „Roku myśliwego":

„Wizyta tam nieprzyjemna, obcość przepadającej formacji umysłowej, mnóstwo nonszalanckich młodzieńców w wysokich butach, patriotyczne damy. Wkrótce dowiedziałem się, że tam (...) znalazła schronienie Maria Rodziewiczówna i że właśnie umarła. (...) Poszedłbym na pogrzeb, ale usłyszałem o tym za późno". Autorka „Szarego prochu" umarła w należącej do tego majątku leśniczówce w Leonowie 6 listopada 1944 roku.

150 lat temu, 2 lutego 1863 roku, urodziła się Maria Rodziewiczówna (zm. w 1944 roku). Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej", z dodatku Księga kresów wschodnich

PRL-owska cenzura przez pół wieku nie dopuszczała jednak do publikacji jej mniej popularnych, a nie mniej ciekawych, tytułów odnoszących się do walk Polski o niepodległość i kształt granic oraz rewolucji i wojny polsko-bolszewickiej. Do wydarzeń tych wróciła m.in. w pełnej goryczy książce „Niedobitowski z granicznego bastionu" (1926, wydanie powojenne KAW 1991), gdzie ukazała los zesłańców, którzy po powrocie do rodzinnych, zrujnowanych i ograbionych domów jako obszarnicy od nowych, polskich (!) władz nie otrzymywali żadnej pomocy. Przeciwnie, gnębieni podatkami musieli dokonywać cudów, by utrzymać to, co było ich z dziada pradziada. Tak właśnie postępuje główny bohater książki o znaczącym nazwisku – Niedobitowski, który „ziarno w ziemię rzucał wierząc, że wygra".

Pozostało 84% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski