– Coś trzeba robić, bo nas te wszy całkiem zjedzą!
- A nie daj, Boże, jeszcze jakąś zarazę przywleką.
- Tyfus plamisty albo dur brzuszny... U Ruskich wszów zawsze było dużo. Pamiętam, jak w pierwszą wojnę byłem tam w niewoli, to wszy my mieli, ho, ho!
- Dajcie spokój, Malinowski, z tą waszą ruską niewolą!
- Daniłowicz, jesteś komendantem wagonu czy nie? Zrób coś do cholery, zgłoś kowojowi, czy co.
Daniłowicz zgłosił wszawicę pomocnikowi komendanta.
- Wszy, mówisz, was gryzą? Niecharaszo, niecharaszo. A zdawał mi się, że Polaki to taki kulturnyj narod. Higieny nada przestrzegać" (Zbigniew Domino „Syberiada polska", Studio Emka).
20.
W Polsce współczesnej los reporterów śledczych jest wyjątkowo nielekki, co nie znaczy, że życie takiej np. reporterki jak Annika Bengtzon, bohaterka „Granic" Lizy Marklund (Czarna Owca) usłane jest różami. To już dziewiąta powieść z cyklu o dziennikarce, która jest równie dociekliwa, ile odważna. No, trochę szczęścia też ma.
21.
„Arabska księżniczka" Tanyi Valko (Prószyński Media) – dalsze losy Polki, która wyszła za mąż za Libijczyka. Tak czy inaczej Wanda, która nie chciała Niemca gorzej na tym wyszła, choć z czasem znalazła się w szkolnych czytankach.
22.
Polskie wątki w drugim tomie „Pomnika cesarzowej Achai" Andrzeja Ziemiańskiego (Fabryka Słów), wbrew oczekiwaniom, nie wzbudziły – jak się zdaje – entuzjazmu czytelników. Coś chyba jest na rzeczy, że w magiczne, fantastyczne światy niechętnie wpasowujemy Lechitów i ich przodków. Jakoś w magię nad Wisłą nie chce się wierzyć. Za to w Ruskich, Prusaków, Wołochów, Szwedów, Turków i Tatarów – jak najbardziej.
23.
W „Kodzie uzdrawiania" Bena Johnsona i Alexandra Loyda (G+J) czytamy: „Obecnie wiele kultur, religii oraz pojedynczych osób nadal zwraca się do Boga jako do jedynego źródła uzdrowienia. Niektórzy od lat wierzą, że moc modlitwy tkwi w niej samej, podczas gdy inni uważają, że źródłem nadprzyrodzonej interwencji jest jakaś potężniejsza siła. Ostatnimi czasy wiele badań naukowych dowodzi skuteczności modlitwy o uzdrowienie". Z minionych dwunastu miesięcy osiem spędziłem w szpitalu, leczony przez specjalistów uchodzących za najlepszych w Polsce. W niczym nie pomogli. Od kilku dni zajmują się mną inni lekarze, tylko niewiele mniej sławni. Ciekawe, czy jak te słowa ukażą się drukiem, będą mi nadal pomagali, czy już ich pomoc okaże się zbędna. A jeśli chodzi o modlitwę, ta przyda się zawsze.
24.
Jest początek lat 80., kończy się rewolucja seksualna, a troje bohaterów „Intrygi małżeńskiej" Jeffreya Eugenidesa (Znak) wchodzi w dorosłe życie, w którym tak się wzajemnie zaplątują, ze rozwikłanie węzła ich łączącego staje się nieomal niemożliwe. Książka drażniąca, ale i niepodobna do innych, a to już coś.
25.
Autorka książki „Pyszne 25" (Znak) jest absolwentką francuskiej szkoły Le Cordon Bleu i jurorką MasterChefa. Niech to wystarczy za rekomendację, by sięgnąć po któryś z jej siedemdziesięciu przepisów na doskonałe, jakże by inaczej, potrawy. Podobno – zapewnia Anna Starmach – nie trzeba być mistrzem, by w kuchni dokonać cudów. Naturalnie, z pomocą jej książki...
26.
Swego czasu pokpiwałem sobie z języka używanego przez jedną z głównych postaci „Kroku do szczęścia'" Anny Ficner-Ogonowskiej (Znak) – niejakiej pani Irenki, która np. na pozdrowienie „Dobry wieczór", odpowiada: „Oj, dobry, moja Hanuś, dobry. Wyszłam z kościoła i poczułam, że mnie jeszcze coś dobrego dziś spotka. Zwłaszcza, że całe rano Majorkowa mnie na spytki brała". Tak się jednak złożyło, że ostatnio dłuższy czas przebywałem w czterech ścianach ze starszą wiekiem osobą, która odmieniała „pudełków" zamiast „pudełek", używała formy „wy", pytając np. „Skąd jesteście", naturalnie mówiła „ino" a nie „tylko", wszystko zaś co znajdowało się poza zasięgiem jej wzroku, było „tamoj". No, „Chłopi" Reymonta w uwspółcześnionej wersji dla ubogich. Tyle, że jakoś na drugi dzień zorientowałem się, że ten pan Stanisław – co tu ukrywać, że chodzi o mężczyznę – nie tylko nie słyszał o redaktorze Kuźniarze, co od biedy jakoś można sobie przetłumaczyć, to i nie bardzo kojarzył redaktora Lisa. Tomasza, niedoszłego kandydata na prezydenta Najjaśniejszej. I jak cholernie w tej samej chwili pozazdrościłem panom Stasiom, paniom Irenkom i tym wszystkim, którzy nie dali się wkręcić w tryby ogłupiającej machiny u początku której jak i na końcu znajduje się to samo gówno.
27.
Henning Mankell, twórca znanej w całej Europie postaci komisarza Wallendera co jakiś czas próbuje udowodnić, że potrafi pisać nie tylko kryminały o tym smętnym raczej detektywie. Tak właśnie czyni w „Mózgu Kennedy'ego" (W.A.B.) z takim sobie skutkiem.
28.
Nazwisko C.J. Daugherty będziemy ponoć wymieniać jednym tchem ze Stephenie Meyer (autorką „Zmierzchu"), a to dlatego, że nową bestsellerową sagę, której „Wybrani" (Otwarte) są pierwszym tomem, odkryła ta sama brytyjska redaktorka. Czy nie można by wysłać ją na jakąś przedwczesną za to bardzo szczodrą emeryturę?
29.
Z powodów podanych powyżej (poz. 23), „Tajemnica szpitala" Martina Widmarka i Heleny Willis (Zakamarki) nie obchodzi mnie nic a nic.
30.
W „Kto wiatr sieje...", czwartej części bestsellerowej sagi Virginii C. Andrews „Kwiaty na poddaszu" (Świat Książki) bohaterowie usiłują zrzucić z siebie brzemię kazirodczego związku ich rodziców. A poza tym dać sobie muszą radę z traumą spowodowaną uwięzieniem w dzieciństwie na poddaszu. Pamiętaj, dziecię drogie, strzeż się strychów? Piwnic zresztą też.
Ranking sporządziła Kamila Bauman
Komentarz Krzysztof Masłoń