Artykuł z archiwum tygodnika Przekrój
Polskie media rozpisują się ostatnio o tym, że niemiecki sąd nakazał usunąć z pani ostatniej książki „Oskarżona: Wiera Gran" fragmenty sugerujące współpracę Władysława Szpilmana z żydowską policją w warszawskim getcie. Dlaczego tak się stało?
Przede wszystkim chciałam podkreślić – robię to również w innych rozmowach z prasą i na spotkaniach autorskich – że ta informacja pochodzi od mojej bohaterki, Wiery Gran, i nigdy, w żadnych okolicznościach, nie twierdziłam inaczej. Nigdy nie utrzymywałam, że Szpilman był żydowskim policjantem w warszawskim getcie, zawsze podkreślałam, że cytuję słowa przekazane przez Gran. Moja książka przedstawia portret pieśniarki, dlatego nie mogło w niej zabraknąć opowieści z getta, dręczących Wierę obrazów i obsesji, wspomnień niewygodnych i bolesnych. Pianista, chcąc czy nie, należał do jej życia, półtora roku występowali razem w dzielnicy za murami. Nie można go było wymazać. Co istotne, owe kontrowersyjne słowa na temat pianisty po raz pierwszy zapisała w 1980 r. w swojej książce „Sztafeta oszczerców". Powtórzyła je w wywiadzie dla Fundacji Stevena Spielberga, zbierającej wojenne świadectwa, 16 lat później. Podczas naszych spotkań mówiła to po wielokroć. Nie zdecydowałam się wyjąć jej tego z ust, ocenzurować, usunąć z jej biografii. Ani w polskim oryginale, ani w żadnej innej edycji na świecie – a książka jest już przetłumaczona na osiem języków – nie pojawiło się sformułowanie świadczące o tym, że podzielam zdanie Gran. Udzieliłam jej głosu, pozwoliłam mówić. Zapisałam jej wspomnienie. Nie jestem odpowiedzialna za jego treść. Tym bardziej że wyraźnie zaznaczam, że nie znalazło potwierdzenia w żadnym z dostępnych mi dokumentów ani w relacjach świadków.
Andrzej Szpilman, syn Władysława Szpilmana, w udzielonym niedawno tygodnikowi „Wprost" wywiadzie powołuje się na opinię prof. Władysława Bartoszewskiego, który był świadkiem w procesie i który miał stwierdzić, że Wiera Gran była osobą chorą i przytaczanie jej słów było bezsensowne.
Pozwolę sobie stwierdzić, że tym razem nie zgadzam się z?profesorem. Może warto przy okazji zdementować inną informację, która pojawia się w?tym pełnym jadu wywiadzie. Andrzej Szpilman podaje, że po?interwencji niemieckiego sądu moja książka będzie wyglądać jak szachownica (dopiero w?drugim wydaniu; obecnego nie wycofano z?księgarń ani z?czytelniczego obiegu –?przyp. red.). Mój tekst liczy kilkaset stron, w?polskim wydaniu 450, w?niemieckim 370 (różnią się liczbą ilustracji), a?decyzja sądu nakazuje zaczernienie tylko 25 wierszy! To?nawet nie jest cała strona. Trudno byłoby na?takiej szachownicy zagrać jakikolwiek turniej. A?już na?pewno nie uczciwy. To?nie pierwsze zmanipulowane twierdzenie, jakim „powód" raczy opinię publiczną, zręcznie podsuwając tropy, by?mnie znieważyć. Nie pierwsze oszczerstwo wymierzone przeciwko mnie. Przypominam raz jeszcze: nie jestem Wierą Gran.