Przez te pół wieku społeczność wygnańców dorabiała się swoich szkół, restauracji, placówek naukowych, wydawnictw, domów opieki, wreszcie cmentarzy. Z lat wojny najlepiej zapamiętane zostały hotel Rubens czy Stratton House, będące w tym czasie siedzibą władz Rzeczypospolitej, ale w latach powojennych jedną z wysp na emigranckim morzu stała się Oficyna Poetów i Malarzy mieszcząca się pod arkadą jednego z mostów, tuż obok legendarnej pracowni grafika Feliksa Topolskiego.
Za sprawą założonej w roku 1950 Oficyny ukazało się blisko tysiąc tytułów. Wydawali w niej najwięksi – Miłosz i Vincenz – a obok nich dziesiątki poetów, eseistów i historyków wygnańczego Londynu. Po 1989 r. tytułów ukazywało się coraz mniej, a w 2011 r. odeszła współzałożycielka Oficyny Krystyna Bednarczyk.
Nie ma szczęśliwej formuły na zmierzch środowiska, wspólnoty, instytucji. Przez stulecia wypracowywano jednak najstosowniejszą na taką okoliczność formułę, jaką jest epitafium. Książka Reginy Wasiak-Taylor – zbiór szkiców traktujących o środowisku skupionym wokół Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie – została wydana jako ostatnia pozycja Oficyny. Zbiór portretów twórców na zawsze związanych z polską emigracją na Wyspach – od Stanisława Balińskiego po Mariana Hemara, od Włady Majewskiej po Jerzego Pietrkiewicza – dobrze spełnia swą powinność. Trzysta stron odbitych – jak podkreśla kolofon – szlachetną czcionką Garamond na żebrowanym papierze to najlżejszy kamień nagrobny, jaki można było położyć „polskiemu Londynowi literackiemu".
Ten wierny literacko zapis utrzymany jest w tonacji molowej. To dzieje zmierzchu. Losy Sergiusza Piaseckiego, Herminii Naglerowej, Feliksa Konarskiego i tylu innych, którym nie z własnej woli przyszło umrzeć z dala od kraju, są nie do pozazdroszczenia. Do pozazdroszczenia może być najwyżej wierność.