Mężczyźni o czułych sercach

Przepis na sukces na rynku książki jest w Polsce prosty. ?Pisać dla kobiet, które na co dzień nie czytają książek. ?Tyle że mało kto potrafi to robić tak jak ?Paulo Coelho i Janusz Leon Wiśniewski.

Publikacja: 11.07.2014 23:27

Mężczyźni o czułych sercach

Foto: 123RF

Grafomanów są miliony. Większość z nich jest ignorowana przez publiczność. Zdarzają się jednak i tacy, którzy odnoszą spektakularne sukcesy literackie. Oczywiście łatwo jest ich wyśmiewać. Przywołując a to nieudolnie zbudowane zdania, a to refleksje na poziomie średnio rozgarniętego licealisty udające filozofię. Tyle że to nie powie nam niczego o ich odbiorcach. A zdarzają się przecież autorzy, którzy zaspokajają ważne potrzeby estetyczne i duchowe swojej publiczności. Nakłady ich powieści mierzone są w milionach, każdy ich tytuł trafia na listy bestsellerów, mają setki tysięcy wielbicieli, mówimy więc o zjawisku socjologicznym.

W przypadku Paula Coelha – nawet w skali globalnej, bo jego książki wydano w ponad 170 krajach, przetłumaczono i sprzedano w nakładzie przekraczającym 150 milionów egzemplarzy. Brazylijski pisarz odniósł światowy sukces 25 lat temu dzięki książce „Alchemik" (nakład 65 mln egzemplarzy), którą wzbraniam się nazwać powieścią. Jest to dość pokraczne połączenie „Małego księcia" z powieściami Hermana Hessego o przemianie duchowej, pełne cytatów w rodzaju: »„Czym jest Miłość?" – spytała pustynia. „Miłość jest jak sokół, który krąży nad twoimi piaskami"«. To z tego powodu do dziś jest Coelho w polskim internecie bohaterem prześmiewczych memów ze złotymi myślami typu „Długi weekend jest długi, bo trwa długo i przypada w weekend".

To były jednak początki jego światowej kariery. W tamtych czasach miał głównie ambicje, nazwijmy je w dużym cudzysłowie, filozoficzne. Chciał być przewodnikiem dla swoich czytelników, co wiele mówi o straszliwej pustce, jaką odczuwają dziś społeczeństwa konsumpcyjnego Zachodu. Ale z biegiem lat nieco zmienił target swoich książek i dziś opowiada głównie o rozterkach kobiet, o których pisze swoje powieści.

Ulubiony autor Polek

Janusz Leon Wiśniewski nic zmieniać nie musiał. Od swojego spektakularnego debiutu, czyli wydania powieści „Samotność w sieci", jest ulubionym autorem Polek. Prawdziwym królem literatury kobiecej (królową jest, oczywiście, Katarzyna Grochola). Podbił też serca Rosjanek, które widzą w jego bohaterach wcielenie mitu romantycznego Polaka, silnie zakorzenionego w tamtejszej kulturze. Oczywiście to nie ta skala popularności co Coelho, ale i on sprzedał już coś koło 4 milionów swoich książek (z tego połowę w Rosji), co jak na autora znad Wisły jest liczbą gigantyczną. To daje mu dziś w dziedzinie powieści pozycję męskiego numeru 1 w krajowych rankingach (bo kilka pań go jednak wyprzedza).

Wiśniewski publikuje książki (również felietony i opowiadania) ze zdumiewającą częstotliwością. W 13 lat uzbierał ich już prawie 30 (w tym kilka jako współautor bądź jako jeden z twórców tekstów umieszczonych w antologii). Każda ląduje na czołówkach list bestsellerów, choć sukcesu swojego debiutu dotąd nie przebił. Oczywiście najchętniej czytane są powieści, zwłaszcza te o miłości. Bo mamy do czynienia z autorem potrafiącym poruszyć czułą strunę w sercach pań. Co łączy go z Coelhem? Wszystko wskazuje na to, że w Polsce mają tych samych czytelników, czy może raczej czytelniczki. Ich książki rywalizują ze sobą na listach bestsellerów, raz górą jest jeden, raz drugi. Tak jak w przypadku wydanych w ostatnich tygodniach: „Granda" Wiśniewskiego i „Zdrady" Brazylijczyka.

Najnowsza powieść Coelha opowiada historię niejakiej Lindy, która ma 31 lat i życie jak z bajki. Mieszka w bogatej Szwajcarii, odnosi w pracy sukcesy jako dziennikarka, wyszła za idealnego mężczyznę (kochającego, wyrozumiałego, zamożnego) i urodziła mu dwoje wspaniałych dzieci. Jednak coś w jej życiu nie gra (ileż to podobnych historii już czytaliśmy, chciałoby się westchnąć). Jej stan można umieścić gdzieś pomiędzy apatią a depresją. Lindę wyrywa z niego spotkanie służbowe z licealną miłością, dziś obiecującym politykiem, Jakubem. Para nawiązuje romans, i to z jej inicjatywy – po czym następuje katharsis i powrót na łono rodziny. I to już koniec.

Doskonale rozumiem, że w ten sposób można strywializować każdą, nawet najbardziej wyrafinowaną fabułę, ale zapewniam, że u Coelha niewiele poza tym się dzieje. Zarówno w języku, jak i w opowiadanej historii. W zasadzie brak tu zwrotów akcji, a wszystkie perypetie bohaterki sprawiają wrażenie ledwie naszkicowanych. Pojawiają się czasem nawet niezłe pomysły, ale żaden nie jest doprowadzony do końca, np. wtedy gdy Linda postanawia wrobić żonę kochanka w posiadanie narkotyków. Ciekawą postacią jest diler moralista, a wydaje się, że i sam plan również nieźle rokuje. Co z tego, skoro kokainy w końcu nikt nawet nie zażyje?

I tak jest tu ze wszystkim. Psychologia na poziomie prasy kobiecej, zero tła obyczajowego i erudycja z Wikipedii. Na przykład wiedza na temat Szwajcarii jest na poziomie niezbyt obszernego hasła encyklopedycznego: jeśli bohaterowie coś jedzą, to oczywiście fondue i raclette, czyli potrawy narodowe. „Zdrada" to taka paraliteratura, tekst udający powieść, którym nie zainteresuje się żaden wyrobiony odbiorca.

Szansa na pisarza

I o to właśnie idzie. Te książki mają kupować kobiety, które na co dzień nie czytają. A jeśli czytają, to artykuły w prasie dla pań, bo tu mają refleksje na podobnym poziomie intelektualnym i językowym. Nikt nie stawia im tu wymagań ponad miarę ich czytelniczych przyzwyczajeń. I to ich emocje oraz rozterki są tu w centrum zainteresowania.

Ale nie to jest w tej książce najgorsze, tylko przesłanie. Tym razem nie mamy przynajmniej, jak w „11 minutach", pochwały prostytucji, ale i tak jest niewiele lepiej, bo Coelho usprawiedliwia zdradę. W tym również jego powieść przypomina magazyny kobiece, gdzie celebryci bez żenady opowiadają o swoich kochankach i którychś z rzędu małżeństwach, a nikt im nie zadaje trudnych pytań o to, jak niszczyli innym życie. U Coelha zdrada ma oczywiście dobroczynny wpływ na małżeństwo Lindy. Wygląda to tak, jakby pisarz adresował tę książkę do fanek „Gotowych na wszystko", znudzonych życiem kobiet z zamożnej klasy średniej, które lubią skoki w bok i nie chcą mieć z ich powodu wyrzutów sumienia.

Jako że w ten weekend kończy się mundial (notabene Paulo Coelho był jego zdecydowanym krytykiem), pozwolę sobie na porównanie futbolowe. W literaturze popularnej zdarza się czasem coś, co w piłce nożnej już chyba nigdy się nie przydarzy: Polska może pokonać Brazylię. Otóż z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że nie tylko „Grand" Janusza Leona Wiśniewskiego jest lepszą książką niż „Zdrada", ale też sam autor jest o niebo lepszym pisarzem.

Uściślając: on, w przeciwieństwie do grafomana Coelha, pisarzem bywa. Choć wciąż balansuje na granicy, za którą zaczyna się grafomania, i często ją przekracza, to czasem zdarza mu się napisać kawałek literatury. Tak jak w nowej powieści, która ma kilka całkiem zajmujących i nieźle wymyślonych fragmentów. Niestety, żywi Wiśniewski niezdrowe upodobanie do publicystyki, co rzucę okiem na jakąś jego książkę, to trafiam na refleksje o katastrofie smoleńskiej. I umówmy się, nie są to jakieś intelektualne głębiny. Podobnie jak Coelho lubi Wiśniewski sprzedawać banały i stereotypy jako niesłychane odkrycia.

Ale nie na tym polega przecież siła autora „Granda". Czytelniczki kochają go, bo jest mężczyzną o czułym sercu, który je rozumie i pochyla się z troską nad nimi. I to również znajdziemy w jego najnowszej książce, która składa się z kilku przeplatających się ze sobą historii mieszkańców legendarnego Grand Hotelu w Sopocie. Mamy tu kobietę porzuconą przez psychopatycznego partnera (od niej się wszystko zaczyna), skrzywdzoną niewinność rodem z Rosji oszukiwaną przez przystojnego Włocha, zamożną panią w średnim wieku gustującą w młodszych kochankach czy Polkę, która w czasie wojny związała się z Niemcem. Owszem, są tu i męskie historie, opowiadane jednak w równie emocjonalny, by nie rzec – kiczowaty, sposób.

Ale to działa. „Jak zwykle Wiśniewski chwyta swoim słowem za serce tak mocno, że nie można się długo otrząsnąć" – ta opinia z portalu społecznościowego jest typowa dla wielbicielek polskiego pisarza. One chcą być chwytane za serce, a autor „Granda" potrafi to robić. Tyle że w przeciwieństwie do Coelha Wiśniewski potrafi też momentami sprawnie opowiadać, wplatając w swoje historie a to bohaterów historycznych (ciekawy wątek związków Hitlera z Sopotem), a to koleje losu typowe dla Polaków (pojawia się epizod wojenny, lata stalinowskie, czystki antysemickie 1968). Należy mieć jednak jasność, że metoda pisarska tego autora jest dokładnie taka sama jak brazylijskiego gwiazdora. Nie męczymy czytelniczek wielkimi wyzwaniami intelektualnymi, dajemy im fabułę oraz język na poziomie prasy kobiecej. I tak jak magazyny dla pań skupiamy się na dramatach uczuciowych i zawodach miłosnych. Bo inaczej książka nie wejdzie na listy bestsellerów.

Przewaga Wiśniewskiego nad Coelhem polega i na tym, że on wydaje się w swoim pisaniu szczery. Nie widać tu kalkulacji „pod bestseller". Autor „Granda" najwyraźniej tak właśnie wyobraża sobie dobrą literaturę, dającą pocieszenie i opisującą emocje. No i kwestia niebagatelna, polski autor nie próbuje nas przekonać, że wątpliwe moralnie postępowanie jest w porządku.

Grafomanów są miliony. Większość z nich jest ignorowana przez publiczność. Zdarzają się jednak i tacy, którzy odnoszą spektakularne sukcesy literackie. Oczywiście łatwo jest ich wyśmiewać. Przywołując a to nieudolnie zbudowane zdania, a to refleksje na poziomie średnio rozgarniętego licealisty udające filozofię. Tyle że to nie powie nam niczego o ich odbiorcach. A zdarzają się przecież autorzy, którzy zaspokajają ważne potrzeby estetyczne i duchowe swojej publiczności. Nakłady ich powieści mierzone są w milionach, każdy ich tytuł trafia na listy bestsellerów, mają setki tysięcy wielbicieli, mówimy więc o zjawisku socjologicznym.

Pozostało 93% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski