Nieczęsto się zdarza, by współczesny prozaik został w całości przetłumaczony na polski. Tym bardziej autor azjatycki. To przypadek urodzonego w 1949 r. w Kioto Harukiego Murakamiego, którego dwie pierwsze minipowieści – „Słuchaj pieśni wiatru" i „Flipper roku 1973" – niedawno ukazały się nakładem wydawnictwa Muza.
Zostało jeszcze trochę nieprzełożonych opowiadań, w tym najnowszy zbiór „Mężczyźni bez kobiet" wydany w Japonii przed paroma miesiącami. I one doczekają się polskiej edycji zapewne już na jesieni.
Popularność Japończyka w Polsce nie jest czymś wyjątkowym. – Murakami ma mnóstwo czytelników we Francji, a także w Niemczech. Popularny jest w USA, ale najbardziej w krajach azjatyckich, m.in. Korei Płd., Chinach i na Tajwanie – mówi „Rz" Anna Zielińska-Elliott, tłumaczka i znawczyni twórczości Murakamiego, a także autorka przewodnika literackiego „Haruki Murakami i jego Tokio".
„Słuchaj pieśni wiatru" to jego pierwsza powieść z 1979 r. Wcześniej opublikował artykuł na temat prowadzenia knajpy w branżowym piśmie. Właśnie tym się zajmował, zanim zaczął sprzedawać miliony książek. Prowadził jazzowy klub w Tokio.
„Flipper roku 1973" ukazał się rok po debiucie. Obie książki stanowią wprawkę do późniejszych powieści, ale już w nich można odnaleźć charakterystyczne elementy stylu, które jedni czytelnicy uwielbiają, a inni (zwłaszcza krytycy) dyskredytują. Zarzucają mu schlebianie niskim gustom, powierzchowne cytaty z zachodniej kultury i popowość niegodną wielkiej literatury.