Dyrektor artystyczny Janusz Chojecki przyjechał do amerykańskiej stolicy z 90 tancerzami i śpiewakami oraz tysiącem kostiumów. Jak napisała Pamela Squires, program był "urozmaicony i poprowadzony w szybkim tempie" a jego tematem były tradycje bożonarodzeniowe, w tym polskie kolędy. Każdy z 22 punktów programu "był jak prezent", a pojawiający się na scenie artyści w "oszałamiających strojach" wywoływali na widowni "westchnienia zachwytu". "Polonez był stateczny, mazurki żywiołowe, a kujawiak należycie sentymentalny" - pisze waszyngtońska gazeta. Chwali także występy chóru.

Z podziwem przyjęto zgranie zespołu, ale ze słowami krytyki spotkali się pojedynczy tancerze, zwłaszcza mężczyźni, którym - zdaniem recenzentki - brakowało "klasycznych umiejętności baletowych", jakie wymagane są w najsłynniejszych zespołach folklorystycznych świata.

Publiczność życzliwie przyjęła wiązankę piosenek amerykańskich, choć recenzentka narzeka, że nienajlepiej brzmiały słowa o "strojeniu starego banjo", wyśpiewane z wyraźnym polskim akcentem.