Jest takie miejsce w Krakowie‚ w którym PRL-owskie meble tracą piętno biedy. To niewielki sklepik z rzeczami z odzysku. Prowadzą go Przemysław Krupski i Bartek Kieżun. – Pomysł na Miejsce zrodził się po remoncie mieszkania. Zamiast kupować nowe meble‚ odnowiliśmy kilka z lat 60. i 70. – opowiada Krupski. Prosty pomysł obicia starych krzeseł i foteli fantazyjnymi materiałami dał taki efekt‚ że najpierw znajomi chcieli mieć podobne. Krąg zainteresowanych rósł‚ aż powstało Miejsce‚ gdzie po meble przyjeżdżają klienci z całej Polski. Znaleziska pochodzą głównie z robotniczej Nowej Huty. Mieszkańcom kojarzą się z szarzyzną minionej epoki‚ ale po liftingu są nie do poznania. Krupski i Kieżun skupują wyposażenie likwidowanych mieszkań. Zdarza im się wyszperać coś na śmietniku.

Znalezienie skarbu pośród porzuconych gratów jest powodem do dumy‚ przyznaje Krzysztof Kelm‚ reżyser i scenograf. Przez wiele lat funkcję zbiorczego śmietnika pełnił nieistniejący już punkt skupu w Łodzi‚ w którym można było wygrzebać oryginalne rzeźbione drzwi z futrynami lub dębową posadzkę. Dzisiaj Kelm buszuje głównie na portalu aukcyjnym Allegro. Tam wypatrzył krzesła niderlandzkich projektantów do wystroju Obiektu‚ klubu w podziemiach warszawskiej Zachęty‚ którego jest współwłaścicielem. – Meble kompletowałem dwa miesiące – mówi Kelm. Bez przedmiotów z odzysku nie wyobraża sobie urządzania wnętrz. Do idei odzyskiwania odwołują się artyści na całym świecie, np. francuska grupa 5.5 i jej szpital dla mebli. Czworo młodych projektantów wyprodukowało pleksiglasowe protezy do mebli uszkodzonych‚ np. siedziska do krzeseł o klasycznej linii czy blaty do nóg zabytkowych stołów. Inny charakter‚ ale też ekologiczny‚ mają prace Humberta i Fernanda Campana. Brazylijski duet wykorzystuje ścinki drewna‚ zwoje drutu. Bracia Campana odwołują się do stylistyki faveli, ubogich brazylijskich dzielnic. – Ekologia jest bardzo na czasie – mówi Katarzyna Pełka‚ studentka piątego roku wzornictwa katowickiej ASP. W październiku brała udział w międzyuczelnianych warsztatach projektowych pt. „Wnętrze zaradne”. – Wykorzystywaliśmy m.in. rzeczy znalezione na ulicy i surowce wtórne – opowiada Pełka. Ze znalezionej donicy i plastikowych mioteł do zamiatania ulic zrobiła lampę przypominającą te z lat 80. z czupryną plastikowego włosia. W miniony weekend lampy z mioteł montowała na warszawskich Przetworach.

Ta akcja artystyczna odbyła się po raz drugi. Wzięli w niej udział artyści i studenci uczelni artystycznych. W dawnych zakładach optycznych PZO przetwarzali rzeczy do wyrzucenia na śmietnik. Jaga Widera‚ Piotr Łapiński i Dawid Żebrowski z krakowskiego Wydziału Form Przemysłowych z foteli starego trabanta zrobili kanapę z futerkowym obiciem‚ a sprężyna od amortyzatora posłużyła im za nogę stołka-schowka. Przemek Piński z warszawskiego Wydziału Wzornictwa Przemysłowego wymontował plastikowe półki z zepsutej lodówki i przerobił na kinkiety. – Uczymy się o recyklingu w przemysłowej skali – mówi. Tu mógł pofantazjować. Wszędzie działały maszyny – do szycia‚ zgrzewarki‚ lutownice‚ pachniało klejem i farbą. Z rzeczy starych powstawały nowe. Pierwszą nagrodę w tym roku zdobyła grupa Lampo (troje studentów warszawskiego wydziału wzornictwa: Olga Szczepańska‚ Justyna Fałdzińska‚ Miłosz Dąbrowski) za lekkie torby sprasowywane żelazkiem z białych reklamówek.

Przetwory realizują nadrzędną zasadę ekologów‚ tzw. 3R: Reduce‚ Reuse‚ Recykle (z ang. „ogranicz” kupowanie rzeczy‚ „użyj ponownie”‚ „zutylizuj”). Podobne imprezy odbywają się m.in. w Berlinie‚ Barcelonie‚ Atenach. Uczestnicy i zwiedzający wyciągają z nich naukę. – Zanim coś wyrzucę‚ dwa razy myślę, czy nie można tego przerobić – śmieje się Monika Brzywczy‚ współorganizatorka Przetworów.