Słuch mam przedwojenny

Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz. Legenda polskiego jazzu i wybitny kompozytor filmowy. Kilka dni temu otrzymał Złotego Fryderyka za całokształt twórczości, dziś kończy 80 lat

Aktualizacja: 10.04.2008 18:31 Publikacja: 10.04.2008 03:11

Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz

Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Rz: Wojciech Młynarski śpiewał przed laty: „Ach, to był szał, gdy Duduś grał na saksofonie...”. Naprawdę był szał?

Jerzy Matuszkiewicz:

To czasy bardzo odległe. W połowie lat 60. klub Hybrydy przeżywał wspaniałą młodość, a ja byłem związany ze środowiskiem młodych jazzmanów. Występowaliśmy przy różnych okazjach. Od czasu do czasu były to jazzowe wieczorki taneczne. Takich zabaw się nie zapomina. W piosence Młynarskiego jest dużo sentymentu i nostalgii, lecz życie idzie do przodu. Człowiek nowoczesny nie ma czasu na sentymenty.

Ale czasem chciałby coś zanucić. Młynarski twierdzi, że polska piosenka umiera, bo nie ma dziś ładnych melodii...

Pewna zdolna i popularna piosenkarka opowiadała mi, że napisała melodię w stylistyce lat 60. czy 70.

Pełną pięknej harmonii i skonstruowaną na zasadach klasycznych, tak jak piosenka powinna wyglądać. Chciała nagrać ją w radiu, ale realizatorzy powiedzieli, że to się nie nadaje na dzisiejsze czasy, bo harmonia jest... za bogata.

Nie wgłębiam się w nijakość. Hip-hop czy punk rock, dla mnie to wszystko jest jednakowe

Dobrzy kompozytorzy nie są już mile widziani. Dziś melodia powinna być monotonna, jednostajna i oparta niemal na jednym akordzie. Młodzież się bawi, ponieważ muzyka ta jest opatrzona bardzo mocnym i głośnym rytmem, a także odpowiednim wystrojem: kolorowe reflektory, dymy, efekty specjalne...

Normalnemu człowiekowi trudno wytrzymać przy tak olbrzymiej liczbie decybeli. Rośnie pokolenie głuchych. Na klasyczne formy muzyczne, o pięknej melodii, pięknym tekście i harmonii, po prostu nie ma popytu. Takie płyty zalegają na półkach, kupuje je paręset osób. Ubolewam nad tym, ale co robić.

Słucha pan czasem muzyki młodzieżowej? Rozróżnia pan hip-hop od punk rocka?

Szczerze mówiąc – nie bardzo. Nie wgłębiam się w nijakość. Hip-hop, punk rock czy muzyka garażowa – dla mnie to wszystko jest jednakowe.

A może po prostu nie każdy otrzymał tyle talentu, żeby mu piękne melodie wylatywały z rękawa?

Byłoby miło, gdyby tak się to odbywało. A może jednak rzecz polega na tym, że mnie wychowano na pięknej muzyce? Mam słuch jeszcze z czasów przedwojennych.

Jako kilkuletni chłopiec stykałem się ze wspaniałymi polskimi piosenkami i wykonawcami, takimi jak Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Chór Dana i inne wielkie nazwiska. To były szlagiery skomponowane w sposób klasyczny czy – inaczej mówiąc – amerykański. Pół wieku temu powstało w Stanach Zjednoczonych mnóstwo wspaniałych piosenek pisanych przeważnie do musicali albo przedstawień operetkowych. W świat poszła wtedy muzyka, która dała się zapamiętać i zaśpiewać przez przeciętnego obywatela. Ona się we mnie zakorzeniła, dlatego pisanie piosenek nigdy nie sprawiało mi trudności. Odwrotnie, traktowałem je jako miłą rozrywkę przy poważniejszej pracy kompozytorskiej, którą była muzyka filmowa.

Czy którąś z własnych kompozycji darzy pan szczególnym sentymentem?

Niektóre satysfakcjonują mnie bardziej, inne mniej. Jednym z udanych utworów była czołówka do „Kolumbów” Janusza Morgensterna. Udało mi się wtedy odskoczyć od muzyki rozrywkowej w stronę symfonicznej. A podstawowym obowiązkiem kompozytora filmowego jest właśnie umiejętność pisania utworów w różnej stylistyce.

Muszę pana o to zapytać. Czy w czołówce „Stawki większej niż życie” Hans Kloss zbiegał zboczem w rytm pana muzyki, czy też to pan musiał dopasować się do niego?

Przeważnie metoda jest taka, że po zapoznaniu się ze scenariuszem kompozytor czeka. Zaczyna pracować dopiero wtedy, gdy zostanie mu pokazany przynajmniej fragment filmu. Tak też było przy „Stawce większej niż życie”. Zobaczyłem Stanisława Mikulskiego w mundurze Abwehry, w otoczeniu pięknych kobiet, i poczułem klimat.

Trudno tu jednak mówić o natchnieniu, raczej o zdolnościach matematycznych, bo jako kompozy- tora filmowego zawsze obowiązywał mnie rygor czasowy. W przypadku przygód Hansa Klossa nie chodziło zresztą tylko o czołówkę, ale o motyw przewodni całego serialu wykorzystywany w wielu scenach.

Nadal pan koncertuje, m.in. w warszawskim klubie Tygmont, i prowadzi aktywne życie zawodowe. Z czego czerpie pan siłę?

Udało mi się, mimo 80 lat, podczas których raczej się nie oszczędzałem, zachować trzeźwość myślenia. Granie jazzu to wysiłek równocześnie fizyczny i umysłowy. Łączy w sobie dwie potężne energie, które się uzupełniają.

Dopóki mózg dobrze funkcjonuje, mogę muzykować. Oczywiście trzeba dużo ćwiczyć i grać, bo to daje pewność siebie. A potem – wielką osobistą satysfakcję, gdy człowiek ma za plecami znacznie młodszych muzyków i wie, że nie muszą się za niego wstydzić.

Jak pan przyjął wiadomość o Złotym Fryderyku za całokształt twórczości?

Byłem zaskoczony i szczerze mówiąc – zażenowany. Mnie się wydaje, że to raczej z racji wieku, a nie ze względu na jakieś wielkie osiągnięcia.

Urodził się w Jaśle, wychował we Lwowie, gdzie mieszkał do wybuchu wojny. Skończył szkołę muzyczną, studiował operatorstwo w łódzkiej Filmówce. Pionier polskiego jazzu. Podczas 1. Festiwalu Jazzowego w 1956 r. jego zespół Melomani, o którym Feliks Falk nakręcił film „Był jazz”, poprowadził słynny „nowoorleański” pochód ulicami Sopotu. Występował z Namysłowskim i Komedą, przyjaźnił się z Tyrmandem. Jest autorem hejnału festiwalu Jazz Jamboree.

? „Wojna domowa” (1965)

? „Stawka większa niż życie” (1967)

? „Jak rozpętałem II wojnę światową” (1969)

? „Kolumbowie” (1970)

? „Podróż za jeden uśmiech” (1971)

? „Janosik” (1973)

? „Stawiam na Tolka Banana” (1973)

? „Czterdziestolatek” (1974)

? „Wierna rzeka” (1983)

? „Alternatywy 4” (1983)

? „Syzyfowe prace” (2000)

Rz: Wojciech Młynarski śpiewał przed laty: „Ach, to był szał, gdy Duduś grał na saksofonie...”. Naprawdę był szał?

Jerzy Matuszkiewicz:

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"