– Z Polski? Na „Madame Butterfly” – pytał taksówkarz, gdy, krążąc po zatłoczonych uliczkach Tel Awiwu, jechaliśmy pod budynek opery izraelskiej. – Byłem na próbie generalnej. Piękne przedstawienie – pokiwał głową z uznaniem.
– Rzeczywiście przyjęcie opery przez publiczność przedpremierową było znakomite. Dawno nie pamiętam takich owacji – potwierdza dyrektor artystyczny opery w Tel Awiwie Michael Ajzenstadt. – Jestem przekonany, że inscenizacja Trelińskiego odniesie sukces.
Na dziesięć zaplanowanych spektakli bilety świetnie się sprzedają. – W mediach „Madame Butterfly” istnieje od dawna – zauważa Omer Laor z agencji PR analizującej zainteresowanie Rokiem Polskim w Izraelu. – Zresztą o festiwalu publikacji jest wyjątkowo dużo. Dominują dwa wątki: osobisty, odwołujący się do polskich korzeni autorów, i spektakl Trelińskiego.
Owacje po premierze były gorące, choć bez spontanicznego entuzjazmu, jaki towarzyszył próbie generalnej. Podczas inauguracji Roku Polskiego w Izraelu na widowni zasiadło wielu oficjalnych gości. Ale przedstawienie odniosło kolejny sukces: premier Donald Tusk, który według programu pobytu w Izraelu miał być tylko na pierwszej części, został do końca, gdyż bardzo mu się „Madame Butterfly” podobała.
Treliński powtórzył inscenizację z Opery Narodowej sprzed dziewięciu lat, wykorzystując dekoracje Borisa Kudlićki oraz kostiumy Magdaleny Tesławskiej i Pawła Grabarczyka. Spektakl wytrzymał próbę czasu. Nie straciło walorów stylistyczne połączenie dawnych japońskich sztychów i współczesnych komiksowych mang. Pięknie wciąż prezentują się stroje wzorowane na pomysłach współczesnych projektantów mody.