Szukam swojej muzycznej drogi

Rozmowa z Maritą Albán Juárez – wokalistką latin-jazzową

Publikacja: 29.08.2008 16:56

Marita Albán Juárez

Marita Albán Juárez

Foto: Rzeczpospolita

– Ma pani hiszpańskie nazwisko, a doskonale mówi po polsku.

Marita Albán Juárez: Moja matka jest Polką, a ojciec Peruwiańczykiem, noszę jego nazwisko. Urodziłam się i wychowałam w Polsce.

Czy pani muzyczne zainteresowania to rodzinna tradycja?

W moim domu zawsze było dużo muzyki. Mój tata gra amatorsko, ma nawet swój zespół. Śmieję się, że jest „antropologiczną zamrażarką”. Kultywuje tradycje, rytmy i melodie, które zapamiętał. Gra m.in. muzykę przywiezioną do Polski w latach 70. Takiej muzyki nie usłyszymy już nawet w Peru, bo tam się stale zmienia.

– Czy czerpie pani inspiracje z jego muzyki?

W dużym stopniu. To ojciec pokazał nam różnorodność muzyki latynoamerykańskiej. Myślę, że w Polsce za mało się o niej wie. Panują stereotypy. Jazzmanom zwykle kojarzy się z Jobimem, z popularnymi standardami bossa novy. Z moim bratem José Manuelem sięgamy do wielu różnych inspiracji peruwiańskich i kubańskich. Przede wszystkim do tzw. muzyki wybrzeża, muzyki afro-Peru.

Czy bossa nova, która jest jednak najpopularniejszym na świecie stylem wywodzącym się z Ameryki Południowej, jest w kręgu waszych zainteresowań?

Również, ale sięgamy raczej po tę trudniejszą, mniej popularną twórczość, m.in. Miltona Nascimento czy Elis Reginy.

Na stronie internetowej MySpace można znaleźć więcej nazwisk, które są pani bliskie. Kogo by pani wyróżniła?

Z pewnością Mercedes Sosa, Omara Portuondo i Susanę Baca. Szczególnie cenię tę ostatnią, bo przybliżyła światu czarną muzykę peruwiańską.

Czy udało się pani spotkać z gwiazdami muzyki latynoskiej?

Z tymi największymi niestety nie, choć jest to moje marzenie. Mój brat rozmawiał z Susaną Baca, prezentował jej swoje nagrania. Powiedziała mu coś bardzo ważnego: „Drogie dzieci, róbcie dalej swoją muzykę”. Kubański klarnecista Paquito D’Rivera był tego samego zdania.

To niemal jak błogosławieństwo!

Nie mogła nas lepiej zachęcić do dalszej pracy, do poszukiwania własnej drogi.

Czy w Polsce istnieje scena latynoska?

Nie, chociaż jest spore zainteresowanie tą muzyką, są artyści, którzy ją tworzą, ale nie można mówić o scenie w dosłownym znaczeniu, takim jak scena w Paryżu czy Londynie. Myślę, że w Polsce nie mamy na taką szans. Musiałoby zamieszkać tu mnóstwo muzyków z tego kręgu. Mój wujek muzyk wyemigrował z Peru w latach 50. i zamieszkał w Paryżu. Opowiadał mi, że tam powstał krąg nie tylko muzyków latynoskich, ale również malarzy, poetów, pisarzy, z Mercedes Sosą, Marquezem. Tworzyli razem i to była prawdziwa latynoska bohema, której tradycje przetrwały do dziś.

Komponuje pani własne piosenki?

Staram się pisać, ale sprawia mi to trudność. Jak na razie wszystko ląduje w koszu. Jestem z wykształcenia muzykologiem, mam dużą wiedzę ogólną i pewnie dlatego jestem wobec siebie bardzo krytyczna. Pracuję teraz z bratem i innymi świetnymi muzykami jazzowymi nad płytą. Prawdopodobnie trafią na nią dwie moje piosenki. Zwykle na próbę przynoszę czyjś temat, nad którym pracujemy z całym zespołem. Właściwie nie mogę powiedzieć, że jakiś utwór jest od początku do końca mój własny lub przeze mnie zaaranżowany. Jest efektem wspólnej pracy, improwizacji wszystkich muzyków.

Kiedy ukaże się ten debiutancki album?

Mamy już pięć piosenek. Myślę, że do końca roku uda się nam zakończyć nagrywanie. Album powinien się ukazać w przyszłym roku.

– Ma pani hiszpańskie nazwisko, a doskonale mówi po polsku.

Marita Albán Juárez: Moja matka jest Polką, a ojciec Peruwiańczykiem, noszę jego nazwisko. Urodziłam się i wychowałam w Polsce.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji