Jest też coraz więcej dowodów, że nad Wisłą dobrze się dzieje. Dowód koronny – płyta „Sennik”, sprawca – Mikromusic z wokalistką Natalią Grosiak na czele.
Trudno ich z kimkolwiek porównywać, ale nowa płyta pewnie się spodoba Grzegorzowi Turnauowi. Podobnie posługują się poetyką, z niedzisiejszą subtelnością opisując świat, i wreszcie – tworzą z dźwięków coś w rodzaju bezpiecznego kokonu dla wrażliwych.
Tytuł „Sennik” dobrze oddaje surrealną atmosferę, ale album nie jest kołysanką: za dużo się tu dzieje, by zasnąć. Nawet chłodny, mroczny utwór „Zasypiam” elektryzuje, a sen jest tu metaforą tymczasowej śmierci, oznacza zapomnienie, zatracenie się.
Za dnia Grosiak nawet zwykłe picie kawy potrafi zmienić w rytuał: przez ponad pięć minut opowiada o zmysłach pobudzanych szczyptą wanilii, cynamonu i cukru. Najważniejsze w tej recepturze są „Kardamon i pieprz”, lekki śpiew oraz instrumentalna bossa nova z improwizowanymi jazzowymi fragmentami w tle.
Komu mroźna zima nie w smak, niech się wsłucha w „Słonecznik”, piosenkę o szykowaniu się do wiosny, kiedy żyć i kochać będzie się nam chciało bardziej. Utwór utrzymany jest w szybkim drum’n’bassowym rytmie, ale bez obaw – perkusja nie ogłuszy, najwyżej spowoduje lekkie przyspieszenie tętna. Życiu na styku jawy i marzeń poświęcony jest tytułowy „Sennik” – pogodna opowiastka o zakochaniu. Za całą orkiestrę wystarcza tu akustyczna gitara.