„Dwie drogi”, nim ukazały się w 1960 r., miały swoją prehistorię. W 1953 r. napisał Paweł Jasienica „Biały front” – o tym, co działo się na ziemiach polskich 90 lat wcześniej, zanadto jednak utrzymany w poetyce epoki, by po upływie zaledwie kilku lat nadać się do wznowienia.
I wtedy pisarz rzecz całą ujął na nowo, z wrodzoną sobie pasją rozpatrując wszystkie „za” i „przeciw” powstaniu styczniowemu, analizując wydarzenia historyczne i wskazując na – aż nadto widoczne – analogie do współczesności.
Tym czytelnikom, którym dziś wydaje się, że „Dwie drogi” dotyczą spraw zamierzchłych, przypomina we wstępie do książki Andrzej Szwarc, że gdy w 1960 roku Jasienica oddawał rzecz do druku, żyły jeszcze dzieci powstańców 1863 roku, cóż dopiero mówić o wnukach. Warto o tym pamiętać, porównując dawne spory do dzisiejszych polemik wokół powstania warszawskiego, od którego w tym roku minie lat 65.
Paweł Jasienica w pełni aprobował powstanie styczniowe, przy tym swoje sympatie lokował po stronie obozu Czerwonych. Zapewne niekiedy przesadzał, przeceniając np. rolę, jaką odegrał Stefan Bobrowski, czołowy działacz Czerwonych, członek Komitetu Centralnego Narodowego i Tymczasowego Rządu Narodowego, zastrzelony w kwietniu 1863 roku w pojedynku ze stronnikiem Białych, po serii politycznych intryg.
Pisarz wskazywał na znaczenie powstania styczniowego dla umocnienia się polskiej tożsamości narodowej, której – jego zdaniem – zagrażały postawy ugodowe. Rozwiewał też utrzymujące się do dzisiaj (!) mity, jakoby to chłopów w Królestwie uwłaszczył rząd carski. Tymczasem była to zasługa powstańców właśnie.