Burza ciemnych włosów, gorący temperament i egzotyczna uroda. – Ludzie często zaczynają rozmowę ze mną po hiszpańsku. Jestem Walijką, ale dzięki kilku rolom stałam się prawdziwą obywatelką świata – śmieje się Zeta-Jones, która debiutowała na ekranie prawie 20 lat temu jako księżniczka Szeherezada w „Baśniach tysiąca i jednej nocy”.
W żyłach aktorki płynie krew irlandzka – po matce, i walijska – po ojcu. Oryginalne imię Zeta odziedziczyła po babce, chociaż wcześniej ponoć nosił je wyjątkowej urody statek, który kiedyś przybił do portu w Mumbles. 39-letnia gwiazda nie zapomina o korzeniach: kiedy tylko ma możliwość, odwiedza rodzinne strony i działa charytatywnie, zbierając fundusze dla szpitali dziecięcych w Walii. Rodzony brat jest jej menedżerem.
Dla Catherine wszystko zaczęło się od śpiewu, tańca i występów w zespole ludowym. W małym Mumbles działo się całkiem sporo, był m.in. amatorski teatr. Zeta-Jones od dziecka uczyła się tańczyć, była mistrzynią w stepowaniu – nic dziwnego, że gdy wiele lat później zagrała w hollywoodzkiej wersji musicalu „Chicago” (2002), wyśpiewała i wytańczyła Oscara.
Miała kilkanaście lat, gdy rzuciła szkołę i za zgodą rodziców pojechała do Londynu, żeby tam szukać szczęścia. Szybko została dostrzeżona i dostała rolę w musicalu „42. ulica”. Występy na West Endzie sprawiły, że zwrócili na nią uwagę także producenci telewizyjni.
Dzięki niespodziewanemu sukcesowi serialu „The Darling Buds of May” stała się ulubienicą Brytyjczyków. Wystąpiła m.in. w miniserialu „Katarzyna Wielka”, „Kolumbie Odkrywcy”, „Miłości z wrzosowiska”, a także „Kronikach młodego Indiany Jonesa”. Jednak prawdziwym przełomem była „Maska Zorro” (1998), gdzie zagrała u boku Anthony’ego Hopkinsa i Antonio Banderasa.