W poniedziałkowym wywiadzie dla „ŻW” Jason Swinscoe – lider The Cinematic Orchestra – zapowiadał, że w Warszawie brytyjska grupa zagra „cholernie dobry koncert”.

I rzeczywiście – było nawet lepiej, niż przypuszczaliśmy. Najpierw współpracujący z grupą Amerykanin Larry Brown, występujący także pod pseudonimem Grey Reverend, zaśpiewał solo kilka pięknych piosenek, akompaniując sobie na gitarze, i nawiązał znakomity kontakt z publicznością.

Potem, po kwadransie oczekiwania już cały ośmioosobowy zespół pojawił się na scenie i rozpoczął dwugodzinny koncert znakomitym utworem „Burn Out” z albumu „Every Day”. Początek ryzykowny – w studyjnym oryginale słyszeliśmy przecież znakomitą partię wokalną diwy soulu Fontelli Bass. Okazało się jednak, że towarzysząca grupie Heidi Vogel, obdarzona potężnym, głębokim głosem, zastąpiła ją godnie.

Potem usłyszeliśmy inne kompozycje przeradzające się w dynamiczne i przejmujące jazzowo-beatowe improwizacje, dające pole do popisu świetnym instrumentalistom: Nickowi Rammowi na fortepianie, Thomasowi Chantowi na saksofonie, Luke’owi Flowersowi na perkusji, Stuartowi McCallumowi na gitarze i Philipowi France’owi na kontrabasie.

Publiczność reagowała na energetyczny show euforycznie, po jego zakończeniu domagając się bisów. I otrzymała ich kilka od zmęczonych, ale bardzo szczęśliwych artystów.