Rzadko kiedy słuchacz ma przecież szansę obcować z piekielnie szybką muzyką klubową graną na żywo przez jazzmanów.
Oczywiście jazz to jeden z wielu światów, przez które przemknęli Piotr Zabrodzki i Macio Moretti. Dwóch niezmordowanych instrumentalistów i wybitnie uzdolnionych improwizatorów próbowało już chyba wszystkiego, co da się określić mianem wyzwania.
Zabrodzki reinterpretował klasyczne metalowe utwory Iron Maiden i zdmuchiwał kurz z nagrań Mieczysława Fogga. Tworzył groteskowy dancehall w panamskim duchu, a zarazem śpiewał na hiphopowej płycie, w międzyczasie pracując na status ukochanego realizatora nagrań w środowisku reggae.
Moretti zmagał się z dorobkiem Kombi, posiłkował się szalonym country (w Mitch & Mitch), zaś dzięki grupie Paristetris wprowadził awangardę na salony. W tym roku przyznano mu Fryderyka za... projekt graficzny płyty Hey.
Kiedy taki duet zaczyna pracować razem, nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Ale spróbujmy doprecyzować. Twórcy ci biorą na warsztat d’n’b – brytyjską muzykę, w której przeplatająca się perkusja uderza ponad 170 razy na minutę. Bazują na brzmieniu basu, perkusji, Korga i syntezatorów Yamaha, unikając zapętlania kompozycji.