L.U.C – awangardowy producent muzyczny z Wrocławia, autor niszowych projektów, ale także głośnego albumu „39/89 Zrozumieć Polskę” z archiwalnymi nagraniami z czasów wojny i PRL, teraz zajął się Polską współczesną. Na poprzednich płytach badał naszą ponurą mentalność i krwawą historię, a na „PyyKyCyKyTyPff” mówi, jacy jesteśmy dziś.
Robi to z polotem i dystansem, jakiego nie przejawiają dyżurni komentatorzy wizytujący programy telewizyjne i radiowe. Bije ich na głowę także błyskotliwością i ironią. A jeśli komuś mało, to jeszcze niezły z niego poeta, nowoczesny i bezkompromisowy.
Niczym zapalony majsterkowicz wykręca słowa, przesuwa akcenty, jedne sylaby rozłącza, inne ze sobą skleja. Czuć w tej językowej grze wielką pracowitość i potrzebę znalezienia nowego sposobu na opisanie świata. L.U.C stworzył gramatyczne science fiction: nowomowę, która pozwala nazywać rzeczy po imieniu.
W dwóch otwierających kompozycjach nie pada ani jedno słowo. Tak zaczyna się wspaniała iluzja: na całej płycie nie słychać żadnego instrumentu. Wszystkie dźwięki to modulacje głosu L.U.C-a poddane technologicznej obróbce. Minimalistyczne i sterylne szumy w tle albo mocne, wyraziste bity towarzyszą oryginalnym wersom. To sztuka beatboksu i rapowania w indywidualnym wydaniu.
„Wywijam językiem niczym ogonem krokodyl, wymijam etykie ty, powracam jak żałoby, regularne prądy” – tak L.U.C przedstawia się w „Przebudzeniu” i wymierza pierwszy cios: „wczoraj powstanie dziś w Afganistanie bomby/ hełm pęka znowu wstęga/ nienawidzę, a zarazem kocham ten kraj/ wącham podziwiam w talentach/ wstydzę szydzę, gdy dla centa załatwia ci weekend w apartamentach z widokiem na pogrzeb prezydenta”.