Wybrała pani operę o schizofreniku. Skąd bierze się fascynacja artystów szaleńcami?
Natalia Korczakowska:
– Sztuka jest powołana do przekraczania granic tego, co się powszechnie uznaje za normalne. Mnie choroba psychiczna Jacoba Lenza interesuje jako radykalny przejaw faktu, że człowiek nie jest w stanie zapanować nad swoim umysłem. Lenz był postacią historyczną, jednym z twórców romantyzmu w Niemczech. Poświęcił życie na udowodnienie, że sztuka może mieć realny wpływ na rzeczywistość. Szukał radykalnych doświadczeń, własne życie traktował jak eksperyment. Rzucił studia teologiczne i pojechał w kilkuletnią podróż jako kamerdyner dwóch oficerów. Z zebranej w ten sposób wiedzy napisał dwie sztuki teatralne i projekt reformy struktur wojskowych.
W jaki sposób pokazuje pani schizofrenię Lenza?
Rihm wprowadził do tej opery sześć głosów z głowy Lenza – dwa soprany, dwa alty i dwa basy. U mnie działają one nie tylko jako omamy słuchowe, w niektórych scenach są widoczne. Idąc za myślą Antoniego Kępińskiego zawartą w „Schizofrenii", chcę pokazać, że kultura czerpie z doświadczeń schizofrenicznych, a wizje ludzi chorych powstają w inspiracji jej dziedzictwem. Dlatego na scenie pojawiają się Jezus Chrystus, Czerwony Kapturek, Goethe, Kaliban, Napoleon i Jurij Gagarin. Postaci te reprezentują podstawową ludzką słabość wpisaną w funkcje naszego umysłu — potrzebę panowania nad światem. Ma ona różne wymiary, m.in. duchowy, kosmiczny, polityczny czy seksualny.