Twórca wspaniałych ikon już 2004 roku sporządził testament, w którym obrazy i dom zapisał przyjacielowi, krakowskiemu marszandowi sztuki i prezesowi Fundacji Nowosielskich Andrzejowi Starmachowi. To on przez lata opiekował się chorym artystą, który nie miał dzieci, a jego żona zmarła w 2003 roku. To Andrzej Starmach zajął się jej pogrzebem, a potem także pogrzebem malarza. Był przekonany, że 88-letni artysta nie ma bliskich krewnych, bo dwaj bracia Nowosielskiego zmarli na szkarlatynę jeszcze w czasie I wojny.
Ale do krakowskiego sądu zgłosiły się niespodziewanie trzy osoby zamierzające podważyć testament malarza. 73-letnia Joanna Nowosielska, której ojciec ma być bratem stryjecznym artysty i jej dwie siostry poinformowały, że spadkobierców jest więcej, a niektórzy mieszkają zagranicą.
- Nawet nie chcę komentować tej sytuacji – mówi oburzony Andrzej Starmach, który obawia się, że proces sądowy może potrwać lata. Nie zna osób, które przyszły do sądu. Żadna nie pomagała mu choćby w organizowaniu pogrzebu artysty. Joanna Nowosielska stwierdziła, iż ostatni raz widziała artystę kilka lat temu.
Czy rodzina, o której istnieniu osoby zajmujące się malarzem nawet nie wiedziały, ma szansę podważyć testament? - W praktyce – nie sądzę, by to się udało. Teoretycznie jednak jest to możliwe, np. gdyby chciano dowodzić, że artysta nie był w pełni świadomy, co napisał w ostatniej woli. Sąd musi sprawę dokładnie badać – mówi dr Paweł Czubik, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Proces odroczono bezterminowo. Sąd poprosił strony postępowania o dokumenty.