Był jednym z obrazów, które miały zdobić w Auschwitz salę prób obozowej orkiestry.
- Ojciec nigdy nie opowiadał, że się tam znajdował – wyjaśnia "Rz" Adam Kościelniak, syn twórcy. – Wiedzieliśmy tylko, że na polecenie Niemców wykonał wizerunki kompozytorów niemieckojęzycznych: Wagnera, a także Beethovena, Mozarta, Haydna, Händla. Ozdabiały salę muzyczną, bo Niemcy uważali się za ludzi kulturalnych. Zagadką pozostaje, dlaczego pozwolili na powieszenie portretu polskiego kompozytora. Może chcieli w ten sposób pokazać, jak cenią prawdziwą sztukę?
Aż do teraz sądzono, że obraz Chopina został zniszczony w czasie wyzwalania obozu w 1945 r. Jednak przed kilkoma dniami jego istnienie ujawnił prof. Aleksander Skotnicki podczas uroczystości w Krakowie z okazji 67. rocznicy oswobodzenia obozu.
– Artyści, więźniowie obozów, byli bohaterami. Walczyli talentem. Przekazywali światu prawdę o koszmarze obozowym – mówił prof. Skotnicki.
Zaprezentował oryginalną akwarelę, a jej kopię podarował synowi malarza, Adamowi Kościelniakowi. Na trop pochodzenia obrazu natrafił, badając jego sygnaturę "mk 1943". Prof. Skotnicki jest trzecim właścicielem portretu, pierwszym był krakowski sędzia Jan Sehn, który w 1945 r. kierował Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich. Potem był u jego asystentki.