Bruce Springsteen śpiewa w imieniu ofiar Wall Street

Nowy album buntownika Springsteena i E Street Band od jutra w sklepach - pisze Jacek Cieślak

Aktualizacja: 05.03.2012 10:08 Publikacja: 05.03.2012 09:58

Bruce Springsteen wciąż chce być sumieniem Ameryki

Bruce Springsteen wciąż chce być sumieniem Ameryki

Foto: sony music

– Zanim powstał ruch „Okupuj Wall Street", nie mówiło się, że bankowe malwersacje to po prostu złodziejstwo i cios wymierzony w serce Ameryki – uważa Springsteen. – Nikt nie chciał też rozmawiać o postępującym rozwarstwieniu społecznym. Teraz publiczna debata się zmienia.

Muzyczna amunicja

Springsteen to bodaj ostatnia amerykańska gwiazda, która czuje się sumieniem narodu. Kiedy w lutym przyleciał do Paryża, by promować swój nowy album „Wrecking Ball", nie krył oburzenia. Grzmiał niczym kaznodzieja. W imieniu milionów rodaków mówił prosto i szczerze o tym, że czują się oszukani.

– Przez całe życie sprawdzam, jak bardzo amerykańska rzeczywistość różni się od amerykańskiego snu – mówił w Paryżu. – Kryzys i to, co się stało w jego rezultacie w naszym kraju, to wielkie zło. Postawa ludzi, którzy je spowodowali, jest niepatriotyczna. I co gorsza, nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Stąd bierze się moja złość i wściekłość: moja krytyka i ostre pytania, na które żądam odpowiedzi.

Tytuł nowego albumu – „Dywersyjna siła" – sprowokował dziennikarzy do pytania, czy Springsteen nie chce stanąć na czele zbrojnego powstania wymierzonego w finansowe elity. Bard zaśmiał się i powiedział, że woli dostarczać amunicji w... postaci piosenek zainspirowanych pieśniami z okresu wojny secesyjnej i buntowniczymi irlandzkimi songami.

Bezrobocie ojca

Tworzenie albumu zaczął od opisania „faceta, który nosi krawat", a pierwszy przebój z płyty – „We Take Care Of Our Own" – portretuje w dramatyczny, patetyczny wręcz sposób sytuację Amerykanów jako czas bezkrólewia. Boss śpiewa, że „kawaleria została w domu", znikąd nie można oczekiwać pomocy, dlatego obywatele muszą jeszcze raz wziąć sprawy w swoje ręce.

Mając robotnicze korzenie, zawsze opisywał Amerykę przedmieść, małych miasteczek, prowincji. I tym razem w teledysku nie zobaczymy ani hollywoodzkich uśmiechów, ani drapaczy chmur w Nowym Jorku, Chicago czy Los Angeles. Film zaczyna się w żałobnej, czarno-białej tonacji. Pokazuje zwykłych ludzi, którzy ciężko zarabiają na chleb, spłacając kredyty, wychodzą z fabryki zmęczeni, zamyśleni, niespokojni. Film nabiera kolorów dopiero, gdy w tłumie pojawia się mała dziewczynka. Prosty obraz ojca niosącego dziecko na barkach dobrze wyraża przesłanie płyty: musimy odzyskać nadzieję dla przyszłych pokoleń.

– Społeczeństwo przeżywa depresję, bo wielka obietnica rządzących nie została dotrzymana – mówi dobitnie Springsteen. Nie dziwi udział w nagraniach Toma Morello, gitarzysty The Rage Against The Machine, aktywnego wszędzie tam, gdzie można śpiewać o nieuczciwości, korupcji i braku sprawiedliwości.

Springsteen komponując płytę, odwołał się bezpośrednio do rodzinnych doświadczeń. Jego ojciec załamał się psychicznie po utracie pracy w latach 70. i nigdy nie był już sobą.

– Bezrobocie to niszczycielska siła dla rodziny – tłumaczy. – Pamiętam, że o pewnych sprawach nie można było w domu rozmawiać, bo to oznaczało wejście na pole minowe. Na szczęście mogłem liczyć na mamę. To ona była naszą żywicielką. Jej zawdzięczam siłę charakteru.

Jedną z najważniejszych piosenek na płycie jest „Easy Money". Jej bohater morduje i rabuje.

– Chciałem pokazać, że naśladuje tych ze szczytu finansowej piramidy: facetów z Wall Street – mówi Boss.

Gospel i rap

Album miał brzmieć prosto jak folkowa „Nebraska" z 1982 r. Boss postanowił jednak dotrzeć z płytą nie tylko do swoich fanów. Zgodził się na użycie w nagraniach elektronicznej perkusji. Śpiewa z akompaniamentem fortepianu. W „Land of Hope and Dreams" po raz ostatni zagrał wieloletni saksofonista Clarence Clemons. Zmarł w czerwcu 2011 r., co było dramatem dla całego zespołu.

Pierwsza część płyty opisuje ekonomiczne problemy. Druga ma pomóc w duchowym odrodzeniu. W „Rocky Ground" Springsteen nawiązuje do tematów biblijnych. Nigdy wcześniej tego nie robił. Towarzyszy mu chór gospel i raperka Michelle Moore. Finałowa kompozycja „We Are Alive" jest dedykowana tym, którzy znaleźli się w opresji – męczennikom, demonstrantom i imigrantom walczącym o przetrwanie. To prosty ogniskowy song wykonany z towarzyszeniem meksykańskich mariachi grających na trąbkach.

Zapytany o prezydenta Baracka Obamę, Bruce przyznał, że nie jest już tak do niego entuzjastycznie nastawiony jak kiedyś. Nie wycofuje mu poparcia, ale woli zachować się bezstronnie.

– Muzyk zawsze lepiej śpiewa, gdy czuje się jak kanarek w klatce – twierdzi Bruce.

– Zanim powstał ruch „Okupuj Wall Street", nie mówiło się, że bankowe malwersacje to po prostu złodziejstwo i cios wymierzony w serce Ameryki – uważa Springsteen. – Nikt nie chciał też rozmawiać o postępującym rozwarstwieniu społecznym. Teraz publiczna debata się zmienia.

Muzyczna amunicja

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"