Podstawowa zasada opery brzmi: prima la musica, poi le parole. Pan też jej przestrzega?
Marco Tutino:
Nie do końca.
Aktualizacja: 15.03.2012 13:58 Publikacja: 15.03.2012 13:58
Foto: Teatr Wielki
Podstawowa zasada opery brzmi: prima la musica, poi le parole. Pan też jej przestrzega?
Marco Tutino:
Nie do końca.
We współczesnej operze słowa mają większe znaczenie?
Opera od początku opierała się na słowie śpiewanym, prawdziwi kompozytorzy operowi ściśle współpracują z autorami librett, by dobrać odpowiednie słowa do muzyki. Muzyka rodzi się wtedy, gdy kompozytor współuczestniczy w pracy nad tekstem. Zatem chronologicznie rzecz ujmując – najpierw są słowa, a potem muzyka. Efekt końcowy musi polegać jednak na tym, by tekst oddać w służbę muzyce.
Pan tak jak Verdi czy Puccini zmusza librecistów do wielokrotnych przeróbek tekstu?
Owszem. Należy tak dobierać autorów, by nie byli przywiązani do pierwszej wersji swojego libretta.
W przypadku „Senso" to pan wpadł na pomysł wykorzystania noweli Camillo Boito?
Nosiłem się z tym pomysłem co najmniej przez 20 lat. Najpierw poznałem film Luchino Viscontiego, miałem wtedy dziesięć lat, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Potem dotarłem do noweli Boito, jest zresztą bardziej rewolucyjna niż film. W końcu nadarzyły się obchody 150-lecia wyzwolenia Włoch i dzięki temu mogła powstać opera.
W swoich utworach szanuje głos ludzki. Dlaczego inni współcześni kompozytorzy tego nie robią?
Nie są zainteresowani zgłębianiem tajników sztuki wokalnej, za wszelką cenę dążą do nowości, co rodzi ignorancję. Traktują ludzki głos jak każdy inny instrument, to poważny błąd. Dla mnie komponowanie jest pracą niemal rzemieślnicza, trzeba na przykład wykazać się umiejętnością pisania dla konkretnego wykonawcy. W 2003 roku otrzymałem zamówienie z La Scali, wiedziałem, że w jednej z głównych partii wystąpi wspaniała Anna Caterina Anttonaci o charakterystycznym sopranie. Rolę dla niej musiałem szyć niemal jak krawiec. Można wówczas dużo się nauczyć, ale niewielu twórców to dziś rozumie.
Często korzysta pan z tematów historycznych?
Obok „Senso" napisałem jeszcze „Fryderyka II" dla Opery w Bonn. Lubię mocne, wyraziste postaci, których pasję i namiętność dostrzeże publiczność, niekoniecznie rozumiejąc wszystkie słowa. Widzowie muszą jednak utożsamiać się z tym, co dzieje się na scenie.
A nie przeszkadza panu, że w operze rządzą obecnie reżyserzy, którzy opowiadają własne historie?
Na szczęście ja żyję, więc mogę złościć się i wykłócać z reżyserami. Verdi i Puccini są bezradni.
Wierzy pan w przyszłość opery?
Przede wszystkim widzę, że we Włoszech, ale i w całej Europie, kultura przeżywa ogromne problemy. Trudno więc być optymistą. Jednocześnie opery, zwłaszcza kompozytorów włoskich, ciągle są lubiane i wystawiane na świecie. A co najważniejsze, tego, co daje opera, nie znajdziemy w żadnej innej dziedzinie sztuki. Dopóki tak jest, o jej los można być spokojnym.
rozmawiał Jacek Marczyński
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
Podstawowa zasada opery brzmi: prima la musica, poi le parole. Pan też jej przestrzega?
Marco Tutino:
Przed nami niepowtarzalna Noc Muzeów 2025, którą świętować można w całej Polsce: w Warszawie, Krakowie, Poznaniu...
W CSW Znaki Czasu w Toruniu trwa wystawa „Nie pytaj o Polskę”. Przewodnikami są cytaty z polskich hitów, m.in. K...
Złotego Lwa na Biennale Architektury 2025 zdobył Pawilon Bahrajnu.
Wystawa „1945. Nie koniec, nie początek” w Muzeum POLIN w Warszawie powstała na 80. rocznicę zakończenia II wojn...
Choć trudno w to uwierzyć, prace tych światowych sław oraz dzieła kilkudziesięciu innych współczesnych artystów...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas