Tren ojca chrzestnego

Krzysztof Penderecki ma więcej energii niż gitarzysta Radiohead - pisze Jacek Marczyński

Publikacja: 22.03.2012 09:35

Tren ojca chrzestnego

Foto: ROL

Dzisiaj polski kompozytor i gitarzysta Radiohead pojawią się na estradzie Barbican Center w Londynie.

Zobacz na Empik.rp.pl

Przed tym wydarzeniem brytyjska prasa określa Krzysztofa Pendereckiego mianem „polskiego ojca chrzestnego muzycznej awangardy". Tak też Polaka postrzega Jonny Greenwood od dawna zafascynowany muzyką Krzysztofa Pendereckiego. Do dwóch jego kompozycji nawiązał w swoich orkiestrowych utworach i ten dialog zaowocował wspólnymi koncertami oraz płytą.

Album, który firma Nonesuch wypuściła w świat, jest przypomnieniem pamiętnego wieczoru na ubiegłorocznym Europejskim Kongresie Kultury we Wrocławiu.

Greenwood wybrał tytuły, które pół wieku temu zapewniły Pendereckiemu trwałe miejsce w dziełach XX-wiecznej awangardy. Gdy w 1961 r. „Ofiarom Hiroszimy – tren" zaczął być wprowadzany na europejskie estrady, wiele orkiestr odmawiało jego wykonywania, twierdząc, że ta muzyka niszczy instrumenty. A w pewnym momencie Penderecki musiał z pamięci odtworzyć całą partyturę, która wysłana z RFN do wydawnictwa w Krakowie zaginęła bez wieści. Wiele miesięcy później okazało się, że zarekwirowały ją służby celne, sądząc, że dziwny zapis zawiera jakieś tajne plany.

Eksperymenty miewają często krótki żywot, a „Tren" – zagrany po 50 latach na początek wrocławskiego koncertu – zdumiewa. Ta muzyka ma niesamowitą siłę i energię czy, jak kto woli, „power". I brzmi świeżo, choć pomysły ze stukaniem w pudło instrumentów czy granie smyczkiem za podstawkiem skrzypiec stosowało potem wielu autorów.

Najważniejszą cechą „Trenu", która urzekła i Greenwooda, jest bogactwo brzmienia. Stosując wyłącznie tradycyjne instrumenty smyczkowe, Penderecki wykreował niezwykłe dźwięki. Niektóre z nich wiele lat później osiągnięto za pomocą rozbudowanej elektroniki.

„Tren" ma świetną dramaturgię, choć nie jest to przecież muzyka narracyjna. Krzysztof Penderecki zawsze jednak wiedział, jak zaczynać każdy utwór i dokąd ma doprowadzić słuchaczy, co pozytywnie odróżnia go od innych kompozytorów współczesnych, których utwory bywają zbiorem luźnych pomysłów bez początku i końca.

Równie wyrazistą strukturę ma pochodząca z początku lat 60. „Polimorfia" na 48 instrumentów smyczkowych. Jest mniej dramatyczna, ale pełna ciekawych efektów dźwiękowych: od zgrzytów i efektów quasi-perkusyjnych do czystego akordu C-dur zamykającego cały utwór.

Od tego samego akordu Greenwood rozpoczyna kompozycję „48 Response to Polymorhia". Składa się ona z kilku drobniejszych sekwencji, podobnie jak inspirowany „Trenem" „Popcorn Superhet Receiver", w którym wykorzystał też własną muzykę do filmu „Aż poleje się krew".

Greenwood nie jest tak precyzyjnym konstruktorem jak Penderecki, oba jego utwory są raczej luźnymi wariacjami. Gitarzysta Radiohead stara się podążać śladem Polaka, budując własny świat brzmieniowo-dźwiękowy. I choć osiąga ciekawe rezultaty, w jego muzyce jest jakaś ostrożność czy wręcz zachowawczość. „Polimorfia" i „Tren" zachowały młodzieńczy bunt, którego pozbawione są propozycje Greenwooda.

Spotkanie dwóch indywidualności nie byłoby możliwe bez Marka Mosia i jego orkiestry AUKSO z Tychów. Śląscy muzycy są także bohaterami tego nagrania, to oni przecież potrafili przekazać nam całe bogactwo muzyki Greenwooda, a zwłaszcza Pendereckiego.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"