Rozmawiać, nie podglądać

Znakomity austriacki dokumentalista Michael Glawogger o swoim nowym filmie „Chwała dziwkom” opowiada Barbarze Hollender

Publikacja: 18.06.2012 09:24

Dom publiczny w Bangladeszu

Dom publiczny w Bangladeszu

Foto: against gravity

Dlaczego tak wybitny reżyser jak pan bierze się za tak zgrany temat jak prostytucja?

Michael Glawogger:

Podczas realizacji moich poprzednich dokumentów „Śmierć człowieka pracy" i „Megacities" pytania o najstarszy zawód świata pojawiały się co jakiś czas na planie. W pierwszym z tych filmów robotnicy w Indonezji w czasie przerw siadają razem i fantazjują na tematy erotyczne, po pracy zaś idą do domów publicznych i zabawiają się z prostytutkami. W „Megacities" znalazła się długa, ważna sekwencja z tancerkami i striptizerkami, które tańczą, a mężczyznom wolno je dotykać i obłapiać. Te sceny wydały mi się paskudne i obleśne, miałem wtedy wrażenie, że powinienem powiedzieć coś więcej na temat relacji między kobietami i mężczyznami w różnych kulturach.

Jak przekonał pan młode prostytutki do udziału w filmie?

W każdym miejscu wyglądało to inaczej. W Tajlandii prostytucja jest sformalizowanym biznesem, więc i zdjęcia miały charakter interesu, który ubijałem z właścicielem domu publicznego. W naszym niepisanym kontrakcie wszystko było ustalone – co mi wolno, czego nie, które dziewczyny rozmawiają z ekipą, gdzie możemy wchodzić i w jakim czasie. Nie było to zresztą takie proste, bo rząd tego kraju oficjalnie zakazał prostytucji. W Bangladeszu wszystkie szczegóły uzgadnialiśmy z sześcioma burdelmamami, kontrolującymi kilkaset prostytutek z Faridpur. W Meksyku mieliśmy do czynienia z alfonsami mężczyznami. To bardzo zagadkowi faceci, którzy mocno trzymają biznes w garści, ale zwykle nie chcą się ujawniać. Kontaktowałem się z nimi głównie przez telefon.

Rozumiem, że miał pan pozwolenie „opiekuna", ale w filmie zaskakuje otwartość pana bohaterek. Jak pan je nakłonił do opowiadania bardzo intymnych szczegółów ze swojego życia, pokazywania twarzy?

Nie było to łatwe. One zwykle nienawidzą filmowców, którzy polują na nie z ukrytymi kamerami, pokazują je w telewizji bez ich wiedzy i zgody albo wpuszczają te filmiki do Internetu. Dlatego wiedziałem, że muszę spełnić dwa warunki. Po pierwsze, dobrze im za zwierzenia zapłaciłem. Po drugie, może nawet ważniejsze, zaprzyjaźniłem się z nimi. Zdobywałem ich zaufanie tygodniami, a czasem i miesiącami. Odwiedzałem co jakiś czas miejsca, gdzie można je zastać, chciałem, żeby zapamiętały moją twarz. By zaciekawiły się, dlaczego zjawiam się co jakiś czas, choć nie kupuję ich usług. Zdarzało mi się, że robiłem zdjęcie i zanosiłem im je potem jako prezent. Gdy się do nich zbliżyłem, zaczynaliśmy rozmawiać. Tak jak rozmawia się między kumplami.

I one potem opowiadały panu o upodobaniach klientów, własnym stosunku do seksu, własnych lękach i marzeniach?

Sam poczułem się zaskoczony, gdy dziewczynka z Bangladeszu nagle zaczęła mi opowiadać o swoich codziennych problemach i o bólu, jaki przeżywa, gdy mężczyźni mają za duże penisy. To było bardzo odważne wyznanie. Przez chwilę sam poczułem się nim skrępowany. Ale ona miała potrzebę, by wreszcie to z siebie wyrzucić.

Dlaczego w „Chwała dziwkom" nie pokazuje pan białych prostytutek?

Dokumentowałem środowiska prostytutek w Europie, zrezygnowałem jednak z tego materiału, bo to, co zobaczyłem w innych miejscach, wydawało mi się ciekawsze. Nie zastanawiałem się, czy dziewczyny, o których opowiadam, są białe, żółte czy czarne. Starałem się znaleźć trzy różne kraje, trzy różne religie, trzy różnie podchodzące do życia środowiska. To było dla mnie ważniejsze niż kolor skóry. Nie chciałem opowiadać o inności pierwszego i trzeciego świata. „Chwała dziwkom" jest filmem o stosunkach między kobietami i mężczyznami, o seksualności, wykorzystywaniu jednej płci przez drugą. Dlatego kończy mój tryptyk, którego poprzednimi częściami są „Śmierć człowieka pracy" i „Megacities".

Jak w dobie szybkiego obiegu informacji – telewizji, Internetu, telefonów komórkowych – wytłumaczy pan tak ogromną karierę dokumentu?

Nie zastanawiam się nad tym specjalnie. Im więcej filmów robię, tym mniej myślę o sytuacji kina. Nie bywam też na festiwalach filmów dokumentalnych. Zwykle jestem zapraszany na imprezy takie jak w Wenecji czy Karlowych Warach. Ale skoro pani pyta... Telewizja pozbyła się dokumentów, jej newsy prześlizgują się po powierzchni zdarzeń. Internet preferuje kilkuminutowe wygłupy, nikt na razie nie zasiada przed komputerem, żeby obejrzeć dwugodzinny film o sytuacji robotników Trzeciego Świata. Dlatego dokument ciągle się w kinie broni i znajduje swoich widzów.

Michael Glawogger, reżyser, dokumentalista, scenarzysta, operator filmowy

Urodził się w 1959 r. w Grazu w Austrii. Studiował reżyserię w uczelniach w San Francisco i Wiedniu. W rodzinnym kraju współpracował z jednym z najciekawszych reżyserów Ulrichem Seidlem. Jest autorem kilku filmów fabularnych, m.in. „Szlak mrówek" i „Slumming", ale sławę zyskał przede wszystkim jako dokumentalista trylogią o globalizacji: „Magacities" (1998), „Śmierć człowieka pracy" (2005), „Chwała dziwkom" (2011). Film na ekranach polskich kin od najbliższego piątku.

„Chwała dziwkom", czyli ciężkie życie prostytutki

Michael Glawogger w swoich poprzednich dokumentach

pokazywał przepaść, jaka dzieli najbogatsze i najbiedniejsze kraje świata, śledził niesprawiedliwości w różnych systemach politycznych. W „Chwale dziwkom" prostytutki z Tajlandii, Bangladeszu i Meksyku portretuje tak, jakby chciał je włączyć w korowód ludzi wykorzystywanych i pokrzywdzonych. Niestety, jego film rozczarowuje. Austriak wydobywa ze swoich bohaterek kilka poruszających wyznań, ale poza tym całość pozbawiona jest oryginalnego spojrzenia. Pokazuje klub „Akwarium" w Bangkoku, gdzie luksusowe prostytutki odbijają karty pracy i kuszą klientów zza szklanej szyby. A zaraz potem filmuje dziewczyny z biednej dzielnicy Phoridpur w Bangladeszu i z przedmieść Meksyku, sprzedające się za grosze. Jednak wniosek wszędzie jest ten sam: życie prostytutki nie jest łatwe i przyjemne. Trochę za mało jak na Michaela Glawoggera.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla