Na Scenie Eksperymentalnej w czasie piątkowych koncertów publiczność zachowywała się jak podczas uroczystości religijnych. Wyciszeni, skupieni, czekający na doznanie muzycznego sacrum.
Średnia wieku uczestników OFF Festiwalu jest wyższa niż choćby Open'era. To w dużej mierze wyrobiona publiczność, czytająca muzyczne blogi i zagraniczne portale. Szybko się nudzi, więc każde nowe doznanie jest na wagę złota. Dlatego dobrze znana Kasia Nosowska nie miała szans porwać tłumów mimo dobrego występu.
Wyjątkowych przeżyć dostarczył za to 64-letni Charles Bradley. Pokazał, jak się gra w starej szkole soulu i funku. Śpiewał songi o miłości, która ocali świat. Długo po koncercie wzruszony muzyk nadal ściskał się z fanami pod sceną.
W późniejszych godzinach koneserzy ustępowali miejsca spragnionej zabawy młodzieży. Pierwszego dnia ostatni koncert na Scenie Głównej zagrało taneczne Metronomy, a na Scenie Leśnej Atari Teenage Riot rozpętało techno-punkowe piekło. Dzień później afrykański kolektyw Shangaan Electro połączył muzykę klubową z afrykańskimi brzmieniami.
Z pozamuzycznych atrakcji festiwalowiczom spodobało się w Kawiarni Literackiej, gdzie można było poszperać w przecenionych książkach i napić się wina. Tradycyjnie już literaci podczas spotkań zmagali się z zagłuszającymi ich dźwiękami z koncertów. Tego problemu nie miała grupa Babu Król, która w namiocie Kawiarni żywiołowo wykonała utwory z płyty „Sted", rockowo interpretując wiersze Edwarda Stachury.