Teorie spisku
Tam, gdzie są szokujące, zaskakujące wydarzenia, tam są i mnożące się próby uporządkowania chaosu, nadania wydarzeniom sensu i ich wytłumaczenia. Zbiór publikacji o spiskach zawiązanych na życie Kennedy'ego zawiera setki tytułów. Teorie są najróżniejsze: że zabito go na zlecenie mafii albo Fidela Castro, CIA albo FBI, Sowietów lub izraelskiego wywiadu, prawicowych ekstremistów, tzw. kompleksu przemysłowo-militarnego. Podstawowe pytania odmieniane przez wszystkie przypadki to: co do krwawych wydarzeń doprowadziło?, kto odniósł z nich korzyść? Jako że urząd po zamordowanym J.F.K. objął wiceprezydent Lyndon B. Johnson (znaczy – skorzystał), to także i on został w jednej z książek oskarżony o zorganizowanie zamachu na Kennedy'ego. Jedyne, co łączy wszystkie te publikacje, to fakt, że ich autorzy przekonują, iż są owocem żmudnej pracy historycznej, badania źródeł, odkrywania nieznanych świadków itp. Część z nich traktowana jest z pobłażaniem, część nagłaśniana jako poważne. Książka o rzekomym spisku Johnsona została przekuta w film dokumentalny wyemitowany w USA przez History Channel i dopiero pozwy oraz protesty rodziny obwinionego doprowadziły do obietnicy, że program ten nigdy więcej nie zostanie pokazany.
Oczywiście także amerykańska literatura piękna nie omija kwestii śmierci Kennedy'ego. Nie miejsce tu na wyliczanki, powiem tylko, że książka Stephena Kinga wypada tu bardzo powściągliwie na tle dokonań innych, poważniejszych autorów. Przypomnę choćby dwa tytuły znane także w Polsce. Uznawany przez krytyków za najwybitniejszego żyjącego amerykańskiego postmodernistę Don DeLillo w powieści „Libra" całkiem na poważnie sugeruje, że J.F.K. padł ofiarą spisku byłych pracowników CIA, którzy chcieli zorganizować... nieudany zamach, by zrzucić winę na komunistów i skłonić Kennedy'ego do inwazji na Kubę. James Ellroy, najwyżej ceniony dziś amerykański autor literatury sensacyjnej, w trylogii „Underworld USA" („Amerykański tabloid", „Sześć tysięcy gotówką", „Krew to włóczęga") konstruuje wizję spisku, w który wplątani byli i mafia, i FBI, i CIA. Co ciekawe, Ellroy domaga się, by traktować jego książki jako powieści historyczne i twierdzi, że nieważne, co jest w nich prawdziwe, a co nie, bo przede wszystkim wiernie oddają kwestie moralne i psychologiczne opisywanych wydarzeń.
Jak widać, w USA nikogo nie dziwi, że pisarze przyznają sobie prawo do egzorcyzmowania narodowej traumy w sposób, jaki uznają za słuszny – nawet niezgodny z faktami (nie tylko pisarze, wystarczy wspomnieć zachwyty nad filmem Oliviera Stone'a „J.F.K."). Nikogo także nie dziwi, że półki uginają się pod kolejnymi tomami opowieści o skomplikowanych spiskach, a każda reklamuje się jako literatura faktu. Psychoanaliza narodowa może być także świetnym biznesem.
Ta straszna atmosfera
Stephen King w „Dallas '63" jest przekonany, że spisku nie było i Oswald działał sam. To, co sprawia, że jego długa (i dość nudna) książka zachwyci liberalne salony Ameryki, to wierność dwóm mitom: że J.F.K. był znakomitym prezydentem, który ocaliłby Amerykę przed piekłem Wietnamu, i że za jego śmierć odpowiada „atmosfera" stworzona przez pewną część amerykańskiego społeczeństwa.
Pierwsze przekonanie lansowane jest od tak dawna i z taką mocą, że urosło niemal do rangi prawdy historycznej, ale jako żywo kłóci się z faktami. Gdy Kennedy obejmował urząd, w Wietnamie stacjonowało nieco ponad trzy tysiące amerykańskich żołnierzy; w chwili, gdy został zamordowany, było ich już ponad 16 tys. Podczas kampanii prezydenckiej w roku 1960 to Kennedy rekomendowany był jako ten twardszy i mniej ustępliwy wobec komunizmu kandydat! Jak pisał o nim znany socjolog David Riesman (ten od „Samotnego tłumu"), J.F.K. był przedstawicielem tych amerykańskich polityków, którzy „uważali wojnę i przygotowania do wojny za warunek narodowego zdrowia".
Jego administracji udała się natomiast inna sztuczka – wizerunkowa. Tak dobrze ukrywali oni przed Amerykanami, że sytuacja w Wietnamie się pogarsza, że kiedy wyszło szydło z worka i doszło do szerokiego zaangażowania się wojsk amerykańskich, zdumieni obywatele uznali ich wysłanie za fakt irracjonalny, absurdalny i niewytłumaczalny.