Pomnik z czarnej płyty

Renesans winylowych longplayów zaowocował pierwszą w Polsce wystawą okładek naszych najsłynniejszych grafików: Rosława Szaybo i Stanisława Zagórskiego.

Publikacja: 04.05.2013 18:45

Modern Jazz Quartet, „The Sheriff”, 1964

Modern Jazz Quartet, „The Sheriff”, 1964

Foto: Rzeczpospolita

Żyjemy w czasach, kiedy nośniki cyfrowe są coraz bardziej popularne, a jednak guru epoki cyfrowej Steve Jobs, współtwórca sukcesu Apple i iTunesa, sam wolał słuchać muzyki używając gramofonu...

– Na świecie odnotowujemy renesans płyty winylowej – mówi Grzegorz Brzozowicz, pomysłodawca i kurator wystawy, która do 15 maja będzie czynna w warszawskiej Galerii Kordegarda. – To jedyny tradycyjny nośnik, którego sprzedaż rośnie, od 2008 r. średnio o 20 procent rocznie. Tylko w USA fani kupili w zeszłym roku 5 milionów egzemplarzy. Najnowszy album Jacka White'a rozszedł się w 40 tysiącach egzemplarzy. A nie byłoby sukcesu płyt winylowych, gdyby nie wspaniałe projekty graficzne okładek. To również one sprawiają, że słuchacze z większą chęcią sięgają po muzykę na czarnej płycie. Nagraniom towarzyszy niekonwencjonalny obraz, dodatkowy plastyczny obraz. Dzięki grafice muzyka przestaje być ulotna, a my trzymając w rękach album silniej wiążemy się z dziełami artystów. Tą wystawą chcę również oddać hołd polskim plastykom.

Mowa o artystach u nas niedocenionych. W żadnej liczącej się galerii nie było do tej pory monograficznej wystawy, poświęconej wyłącznie okładkom płyt. Rozsądniej reagują właściciele modnych klubów i klubokawiarni, gdzie płyty winylowe stanowią naturalny wystrój, tak jak książki – przywołując ducha czasów sprzed rewolucji cyfrowej. Taka aranżacja nie dziwi – projekty graficzne tworzyli dla fonografii artyści wybitni, związani z polską szkołą plakatu.

Warszawska wystawa ma to wydobyć i podkreślić. Gwiazdami ekspozycji są graficy, związani z takimi fonograficznymi gigantami jak CBS czy Atlantic. Mają na koncie okładki m.in. dla Leonarda Cohena, Arethy Franklin, Cream, Judas Priest, Chic, Simona & Garfunkela, Janis Joplin, Eltona Johna.

Uczniowie polskiej szkoły

Rosław Szaybo i Stanisław Zagórski to przyjaciele, którzy poznali się w latach 50. podczas studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Mieli wspólnych profesorów – Henryka Tomaszewskiego i Wojciecha Fangora. Wspólnie projektowali prace – wspólnie zdobywali nagrody, m.in. na ogólnopolskim konkursie na plakat „1000 lat Państwa Polskiego".

Zagórski na początku lat 60. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, nie utrzymywał kontaktów z krajem i zadomowił się w muzycznym show-biznesie. Jednym z pierwszych jego projektów była okładka płyty „The Sheriff", znanej jazzowej formacji The Modern Jazz Quartet wydawanej przez Atlantic Records. Kontakt z nią pomógł nawiązać nieżyjący już polski dziennikarz muzyczny Roman Waschko. Zagórski wykonał również kilka prac związanych z płytami Milesa Davisa, Duke'a Ellingtona i Michała Urbaniaka. Zasłynął m.in. psychodelicznymi motywami.

– Takie było zapotrzebowanie rynku – wspomina. – Nie zostałem hippisem, byłem przynajmniej pięć lat starszy od wykonawców, którzy grali tę muzykę. Nie zażywałem narkotyków, czysta wódka mi wystarczała. Powszechnie wrzucano LSD do napojów, o czym nikogo nie informowano. Czasem były to dla mnie dość nieprzyjemne doświadczenia. Na przyjęciach wspólne palenie jointów stało się powszechne, ale skłamałbym mówiąc, że była to dla mnie wielka przyjemność. Ale podobał mi się cały ruch, wywołany przez przybycie Beatlesów do Ameryki w 1964 roku. Obecnie najważniejsze jest gotowanie, więc to kucharze są uważani za prawdziwych artystów.

Metro jak potwór

Do najsłyniejszych prac Zagórskiego należy też „Live Cream Volume II". Jest autorem rysunku na „Loaded" zespołu Velvet Undergroud.

– Poruszałem się wtedy po Nowym Jorku metrem – mówi. – Jest absolutnie niepowtarzalne. Pasjonujące, ale czasami postrzegałem je jak gigantycznego, ziejącego potwora. Narysowałem zejście do subwaya jako rodzaj przenośni. Wiedziałem, że zespół współpracuje z Andy Warholem, a ja bardzo go poważałem.

Pracami Zagórskiego interesowały się Roberta Flack i Aretha Franklin.

– Również Mick Jagger kilkakrotnie przychodził do mojego studia,  gdy robiłem plakat dla Rolling Stonesów – wspomina Zagórski. – Ale przede wszystkim chciał wiedzieć, czy moje projekty nie będą go A dużo kosztować! Pomagałem Stonesom przy okładce do albumu „Between the Buttons", ale w całości okładki dla nich nie zrobiłem.

Rosław Szaybo zaczynał w Polskich Nagraniach, m.in. od okładki wydawnictwa „Idzie żołnierz borem, lasem". Zasłynął jako autor związany z serią płytową Polish Jazz, w której ukazały się nagrania Komedy i Stańki. W 1966 roku wyemigrował do Londynu i tam odnalazł go Zagórski. Dzięki jego wstawiennictwu został szefem projektantów okładek w angielskim oddziale CBS. Korzystał z życia w Londynie oszalałym na punkcie big-beatu.

– Pewnego dnia trafiłem do budynku o nazwie Apple – wspomina. – Nie tylko zobaczyłem bajecznie kolorowo pomalowaną kamienicę, ale na przyjęciu, w rogu ogromnego tarasu, przygrywało czterech facetów, i to byli Beatlesi! –  wspomina.

W 1974 roku został dyrektorem artystycznym CBS Records.

– Moja praca polegała na tym, że szedłem na obiad z Royem Orbisonem, czy też omawiałem wygląd okładki płyty z Leonardem Cohenem – opowiada. – Na początku lecąc służbowo do Nowego Jorku liczyłem pieniądze, które otrzymywałem od CBS na koszty reprezentacyjne. Zbierałem rachunki za hamburgera, za wodę sodową, by skrupulatnie rozliczyć się z delegacji. W końcu wezwał mnie przełożony i powiedział: „Pracujesz dla CBS i musisz zachowywać się jak przystało na reprezentanta naszej firmy. Jeśli ty wydajesz 20 funtów na obiad reprezentacyjny, a ja sto, to w końcu mnie obetną mój limit o połowę". Nie trzeba było mi tego dwa razy powtarzać. Bycie wizytówką CBS było bardzo przyjemne.

Punkowa ściema

Zaprojektował m.in. okładkę koncertowej płyty Leonarda Cohena „Live Songs".

– Przyszedł do mnie do biura, wyciągnął fotografię i mówi: „Chciałbym, by na okładce znalazło się moje zdjęcie zrobione w więzieniu". Na zdjęcie nałożyłem tytuły piosenek oraz skład zespołu, czego nie stosowano na froncie okładki. Użyłem czcionki z maszyny do pisania i całość wyglądała jak raport więzienny. Leonard był zachwycony.

Szaybo zaprojektował też kopertę „Moonflower", płyty grupy Carlosa Santany, a także debiutanckiego albumu The Clash. Nie podpisał jej jednak.

– Współpraca nie potoczyła się po mojej myśli. Pojawił się niesympatyczny menedżer – mówi Szaybo. – Po kilku spotkaniach zacząłem podejrzewać, że jemu chodzi tylko o możliwość nabycia rolls-royce'a. A muzycy chcieli wyłącznie upiększać swój wygląd, więc nie pasowało mi to do przywódców punkrockowej rewolucji.

Najsłynniejsza jest bezsprzecznie okładka „British Steel" zespołu Judas Priest.

– Biesiadowaliśmy w restauracji, gdzie podawano wyśmienite ślimaki. „Słuchaj Roslav, nasza najnowsza płyta będzie nosiła tytuł „brytyjska stal" – powiedział menedżer grupy. Kiedy usłyszałem „british steel", natychmiast mnie olśniło. Polskie żyletki rdzewiały po jednokrotnym użyciu i dlatego na bazarze Różyckiego kupowałem angielskie. Na nich widniał ten napis. Wziąłem serwetkę i narysowałem dłoń trzymającą ogromną żyletkę. „Fantastycznie, no to mamy okładkę", zakomunikował menedżer.

Nie było wtedy komputerów, dlatego Szaybo zamówił stalową żyletkę u ślusarza – takich rozmiarów, by pasowała do wielkości dłoni. Zdjęcie powstało w studio. CBS nie chciało się zgodzić na projekt, ale zespół groził zerwaniem kontraktu. – Jakiś czas potem w Blackpool zobaczyłem, jak na deptaku babcia sprzedawała ręcznie wyszywane makatki – wspomina. – Wśród nich dostrzegłem moje „British Steel". W ten sposób stałem się artystą ludowym.

Wystawa już jest otwarta, ale wernisaż zaplanowano na 6 maja. Uświetni go obecność Rosława Szaybo. Stanisław Zagórski, przebywający obecnie w USA, przemówi z ekranu. A Grzegorz Brzozowicz zaplanował nakręcenie filmu o bohaterach wystawy, tak by ich prace zostały upamiętnione w kadrze.

Korzystałem z materiałów zamieszczonych w katalogu do wystawy.

Żyjemy w czasach, kiedy nośniki cyfrowe są coraz bardziej popularne, a jednak guru epoki cyfrowej Steve Jobs, współtwórca sukcesu Apple i iTunesa, sam wolał słuchać muzyki używając gramofonu...

– Na świecie odnotowujemy renesans płyty winylowej – mówi Grzegorz Brzozowicz, pomysłodawca i kurator wystawy, która do 15 maja będzie czynna w warszawskiej Galerii Kordegarda. – To jedyny tradycyjny nośnik, którego sprzedaż rośnie, od 2008 r. średnio o 20 procent rocznie. Tylko w USA fani kupili w zeszłym roku 5 milionów egzemplarzy. Najnowszy album Jacka White'a rozszedł się w 40 tysiącach egzemplarzy. A nie byłoby sukcesu płyt winylowych, gdyby nie wspaniałe projekty graficzne okładek. To również one sprawiają, że słuchacze z większą chęcią sięgają po muzykę na czarnej płycie. Nagraniom towarzyszy niekonwencjonalny obraz, dodatkowy plastyczny obraz. Dzięki grafice muzyka przestaje być ulotna, a my trzymając w rękach album silniej wiążemy się z dziełami artystów. Tą wystawą chcę również oddać hołd polskim plastykom.

Pozostało 87% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla